- Musiałem tonować zawodników przy tych akcjach nie zawsze skoordynowanych ofensywnie, bo powiedzmy sobie szczerze - gdybyśmy w niedzielę poszli na hurra to mogłoby się to tutaj skończyć , to nie jest strach z mojej strony, ani moich zawodników, bo nie można robić partyzantki - mogłoby się skończyć wyższym wynikiem - mówił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Śląska Wrocław, Ryszard Tarasiewicz. Prowadzona przez niego drużyna przegrała różnicą trzech goli z Lechem Poznań i ma już tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.
O ile pierwsza połowa była w miarę wyrównana, to w drugiej dominowali już zawodnicy Kolejorza. Piłkarze z Poznania zaraz po rozpoczęciu drugiej odsłony widowiska zdobyli drugiego gola i później kontrolowali już poczynania na murawie. - Tych atutów ofensywnych mieliśmy za mało, by przy takiej różnicy wyniku odpowiedzieć. Takie jest moje zdanie, że ta druga bramka na początku drugiej połowy po prostu nas wybiła z konceptu gry - mówił trener.
- Nie można robić turnieju dzikich drużyn. To jest piłka nożna. Każdy ma swoją filozofię, swoją opcję. Nie będę wysyłał moich żołnierzy na rzeź - zakończył Ryszard Tarasiewicz.