O losach meczu przesądziło trafienie z 39. minuty. Pierwszy celny strzał Piasta na bramkę zakończył się powodzeniem. Podopieczni Ryszarda Wieczorka tego prowadzenia już nie oddali. - Wypada się tylko cieszyć. Zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty, które nas przybliżają do utrzymania. Na pewno daliśmy z siebie nie 100, a 120 procent. Myślę, że nie zawiedliśmy naszych kibiców - powiedział po końcowym gwizdku sędziego szczęśliwy Bartosz Iwan.
Dla tego pomocnika nie było to premierowe trafienie w najwyższej klasie rozgrywkowej. - To moja czwarta bramka w ekstraklasie, ale pierwsza w Piaście. Cieszę się bardzo, że trener dał mi szansę. Postawił na mnie, a ja odwdzięczyłem mu się bramką - wyjaśnił.
Iwan znakomicie znalazł się w polu karnym Lechii. Wygrał pojedynek z defensorami rywala i pokonał bezradnego Pawła Kapsę. - To było bardzo dobre dośrodkowanie Mariusza Muszalika, odchodząca piłka. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko szczupakiem skierować ją do siatki - opisał bramkę 26-latek.
Piast ma się z czego cieszyć. Gliwiczanie uciekli spod gilotyny. To jednak nie koniec walki. - Nie możemy spocząć na laurach. Pozostały jeszcze trzy kolejki. Przed nami mecz ze Śląskiem Wrocław. Musimy zrobić wszystko, by wygrać. Jeżeli się uda, będziemy jedną nogą w ekstraklasie - zauważył Iwan.
Przed sobotnim spotkaniem w Gdańsku wielu sugerowało, że Lechia odpuści mecz Piastowi. "Ajwen" zapewnia, że nie ma mowy o żadnym prezencie ze strony rywala. - Pojawiły się spekulacje, że Lechia odda nam mecz w ramach rewanżu za spotkanie sprzed roku. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Gdańszczanie rozegrali dobre zawody, ale byli nieskuteczni. My wielu okazji nie mieliśmy, ale raz trafiliśmy do siatki i trzy punkty jadą do Gliwic.