"Szamo" do stolicy Podlasia został ściągnięty w trakcie rundy jesiennej, kiedy białostoczanie mieli problem z bramkarzami. Dotychczasowy podstawowy golkiper Rafał Gikiewicz popełniał błędy, więc sztab szkoleniowy Jagi zdecydował się postawić na Grzegorza Sandomierskiego. Jego dyspozycja była wielką niewiadomą, ponieważ do tamtego momentu praktycznie nie grał w ekstraklasie. Gdy Szamotulski podpisał kontrakt, wydawało się, że szybko wskoczy między słupki jagiellońskiej bramki. Nic z tych rzeczy. Sandomierski spisywał się jak natchniony, nie puścił gola przez 6 ligowych spotkań, a dodatkowo został uznany w plebiscycie CANAL+ "Piłkarzem Miesiąca Października".
Po jednym słabszym występie w Chorzowie, gdzie Sandomierski puścił pięć bramek, trenerzy niespodziewanie wysłali go na trybuny, a do podstawowego składu desygnowali Szamotulskiego. 33-latek w kilku ostatnich meczach grał jednak na tyle beznadziejnie, że... jego miejsce zajął Gikiewicz.
W tym tygodniu trener Michał Probierz ogłosił, że nr 1 w bramce będzie Sandomierski, a nr 2 Szamotulski. Doświadczony zawodnik nie mógł się z takim obrotem sprawy pogodzić, uniósł się honorem i podjął decyzję, że pora odejść. Jako przegrany.