Legia przyjechała do Chorzowa bez kilku podstawowych zawodników, którym trener Jan Urban dał odpocząć przed ważnymi meczami finałowymi w Pucharze Polski i Pucharze Ekstraklasy. Taki stan rzeczy wyrównał szanse w meczu. Ruch poczuł, że rywal nie będzie tak trudny jak można się było tego spodziewać.
Takie podejście chorzowian widać było od pierwszych minut. Niebiescy posiadali przewagę, częściej rozgrywali piłkę, ale nie potrafili poważniej zagrozić bramce Wojciecha Skaby. Już w 2. minucie stoper gospodarzy Rafał Grodzicki w idealnej sytuacji posłał piłkę obok bramki. - Chyba już widziałem futbolówkę w siatce i się zdekoncentrowałem przy uderzeniu - przyznał po spotkaniu obrońca pozyskany zimą z PGE GKS Bełchatów.
W 14. minucie prowadzący zawody Jacek Walczyński popełnił pierwszy poważny błąd. Jakub Rzeźniczak we własnym polu karnym trzymał za koszulkę Pavola Balaża, ale bez reakcji sędziego. Chwilę później arbiter z Lublina nie pokazał kartki Bartłomiejowi Grzelakowi za uderzenie łokciem Grodzickiego. Sędzia pozwalał na ostrą grę obu drużynom, ale w odgwizdywanych faulach nie było konsekwencji. Jacek Walczyński był w sobotni wieczór fatalnie dysponowany, a moment kulminacyjny jego nieudolności miał nadejść po przerwie.
W pierwszych 45.minutach kibice goli nie zobaczyli. Lepsze wrażenie sprawiali Niebiescy, ale nie potrafili sobie stworzyć klarownej okazji do zdobycia gola.
W drugiej odsłonie odważniej zagrała Legia. Zespół ze stolicy nie trzymał się już kurczowo własnej połowy i kilka razy groźniej zaatakował. Jednak drużyna Jana Urbana nie potrafiła sobie stworzyć dogodnej okazji do zdobycia gola. Takową miał Ruch. W 56. minucie po podaniu Martina Fabusza sam na sam ze Skabą był Michał Pulkowski. Były bramkarz Odry Wodzisław popisał się znakomitą interwencją, gdy leżąc na murawie złapał przelatującą nad nim futbolówkę.
Chwilę później to Legia mogła wyjść na prowadzenie, ale mocny strzał Marcina Smolińskiego z ok. 20 metrów odbił przed siebie Krzysztof Pilarz. Dobitkę Grzelaka z kilku metrów bramkarz Niebieskich, który podobnie jak Skaba przez kilka sezonów bronił barw Odry Wodzisław, bez problemu obronił.
W drugiej połowie gra toczyła się w środku pola. W zagraniach piłkarzy było wiele niedokładności co powodowało, że żadna z drużyn nie potrafiła sobie stworzyć okazji na zdobycie gola.
W 76. minucie Duszan Radolsky wprowadził na boisko Piotra Ćwielonga, który minutę później został w polu karnym ewidentnie sfaulowany przez Rzeźniczaka. Sędzia zamiast na "wapno" wskazał na... rzut rożny. - Rzeźniczak sam przyznał, że mnie faulował. Liniowy z kolei uznał, że faulu nie było tylko... "akrobacja" w moim wykonaniu - z ogromnym żalem wspominał po spotkaniu sytuację "Pepe".
Po tym zdarzeniu obydwa zespoły stworzyły przeprowadziły jeszcze kilka akcji, które mogły zakończyć się golem. Legia mogła rozstrzygnąć losy gry na swoją korzyść w 80. minucie, ale uderzenie z woleja z 13 metrów w wykonaniu Macieja Korzyma przeszło ponad bramką. Z kolei Niebiescy w ostatniej minucie mogli trafić, ale lekkie, mierzone uderzenie głową Ćwielonga minęło spojenie bramki Skaby.
Po meczu obydwa zespoły były zadowolone z punktu. Główni aktorzy przyznawali zgodnie, że to Ruch był drużyną lepszą i był bliżej wygranej. Wygranej, którą zabrał im fatalnie dysponowany sędzia, nie dyktując dwóch ewidentnych karnych.
Ruch Chorzów - Legia Warszawa 0:0
Składy:
Ruch Chorzów: Pilarz - Jakubowski, Baran, Grodzicki, Brzyski, Grzyb (90' Nykiel), Adamski, Nowacki (90+2' Janoszka), Pulkowski, Balaz (76' Ćwielong), Fabus.
Legia Warszawa: Skaba - Rzeźniczak (80' Bronowicki), Szala, Wawrzyniak, Wysocki, Majkowski (60' Korzym), Borysiuk, Ekwueme, Edson (46' Smoliński), Kiełbowicz, Grzelak.
Żółte kartki: Pulkowski, Nowacki (Ruch) oraz Borysiuk, Rzeźniczak (Legia).
Sędzia: Jacek Walczyński (Lublin).
Widzów: 13 000 (650 gości).
Najlepszy piłkarz Ruchu: Ariel Jakubowski
Najlepszy piłkarz Legii: Jakub Wawrzyniak
Piłkarz meczu: Ariel Jakubowski