- Trudno mówić o komentarzu do meczu z koszulkami singapurskimi, bo dla mnie ten mecz i z Tajlandią potwierdził, że jest to zmarnowany czas - mówi portalowi SportoweFakty.pl Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski. Po chwili dodaje: - Ci zawodnicy, którzy pojechali do Azji odczują to w ligowych meczach. Został bowiem zakłócony proces szkoleniowy.
Znów niepewnie między słupkami polskiej drużyny spisywał się bramkarz - Sebastian Przyrowski. W spotkaniu z Danią katastrofalne błędy robił z kolei Mariusz Pawełek. - Z Singapurem potwierdziło się, że Przyrowski dorównuje, a może i przerasta Pawełka - obydwaj powinni zabrać Kazimierskiego i z kadry odejść na zawsze - piekli się Tomaszewski.
- Jeśli chodzi o kopaczo-biegaczy, to jeśli się ma kilkanaście "setek", powtarzam - "setek" i ich się nie wykorzystuje, to tego nie można nazwać już antyfutbolem. Oni są po prostu niedouczeni! Okazuje się, że wybrańcy Franka Smuda są tak samo niedouczeni, jak Franek Smuda jest niedouczonym trenerem. Ja tylko przypomnę, że został on dopuszczony do szkoły trenerskiej bez matury - to było wymogiem. Cóż, jaki prezes, taki trener, taka reprezentacja - rozkłada bezradnie ręce świetny niegdyś bramkarz.
Polska wygrała 6:1, ale ciężko doszukać się czegoś pozytywnego w grze biało-czerwonych. - Nie ma żadnej pozytywnej oceny. Jeśli się gra z palikami ubranymi w koszulki, to żadna ocena nie jest adekwatna. Wyjazd stracony i co tu dużo mówić - odbije się to na przygotowaniach tych pseudokadrowiczów.
Czy z tygodniowego wyjazdu do Tajlandii można wynieść jakieś pozytywy? - Pozytywy są jedne - samopoczucie Franka, który zabrał żonę na wspaniałe wakacje. Chłopcy złapią trochę hebanu - potrzebnego słońca. Tylko jeszcze raz powiem - to nie ma nic wspólnego z przygotowaniem zimowym. Nie ma żadnego pozytywu. Jeśli ktoś znajdzie chociaż jeden, to może być poplecznikiem i fanem Engela, który w telewizji pieje z zachwytu nad tragedią polskiej piłki - zakończył Jan Tomaszewski.