Od pierwszych minut meczu częściej przy piłce znajdowali się podopieczni Franciszka Smudy. Polacy mieli dużo miejsca i często przedostawali się w okolice bramki Tajlandii. Jednak z ich akcji niewiele wynikało. Godne odnotowania było jedynie uderzenie z 17 metrów, lewą nogą tuż obok słupka Sławomira Peszki. Z kolei w 10 minucie do akcji ofensywnej włączył się Łukasz Mierzejewski. Zawodnik Cracovii zagrał piłkę z klepki, podał do Macieja Rybusa, którego strzał piętą na rzut rożny odbił Kawin Thammasatchanon.
Po początkowych minutach gry, gdy przewaga należała do biało-czerwonych, częściej pokazywać "pazurki" zaczęli piłkarze Tajlandii. W 14 minucie pod bramką Sebastiana Przyrowskiego doszło do ogromnego zamieszania, ale ostatecznie Tomasz Bandrowski wybił piłkę w pole. 60 sekund później z rzutu wolnego uderzał Sutee Suksomkit, ale piłka przeszła pół metra ponad bramką.
Z każdą kolejną minutą coraz wyraźniejszą przewagę uzyskiwali piłkarze Tajlandii, których akcje przypominały mecz biało-czerwonych z Koreą Południową podczas Mistrzostw Świata w 2002 roku. Występujący na lewej obronie, etatowy stoper, Maciej Sadlok kilka razy dał się ograć szybkim skrzydłowym, ale efektu bramkowego po akcjach nie było.
Polacy na bramkę Thammasatchanona strzelali po 18 minutach "milczenia". Uderzenie Peszki po odbiciu się od jednego z obrońców gospodarzy wyszło na róg, po którym ładnie futbolówkę zgrał Kamil Glik. Ostatecznie piłka opuściła plac gry, ale biało-czerwoni przekonali, że potrafią zagrozić bramce Tajlandii.
Chwilę później, po kolejnej kontrze, z lewej strony w pole karne wpadł Rybus, ale jego płaskie dośrodkowanie złapał Thammasatchanon. W 38 minucie z dystansu huknął Bandrowski, a bramkarz gospodarzy sparował piłkę. Dobitka Peszki była niecelna. Kilkadziesiąt sekund później, po drugiej stronie boiska, z woleja tuż nad bramką strzelał Datsakorn Thonglao.
Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem Polacy zdobyli gola. W 43 minucie z prawej strony z rzutu wolnego dośrodkował Maciej Iwański, a Kamil Glik w zamieszaniu wepchnął piłkę do bramki. W doliczonym czasie gry stoper Piasta mógł podwyższyć wynik meczu, ale obrońcy Tajlandii wybili piłkę na rzut rożny.
Początek drugiej części gry to przewaga Tajlandii. Polacy nastawili się na grę z kontrataku, ale grali w ofensywie zbyt nerwowo. W 50 minucie po raz pierwszy napracować musiał się Przyrowski, który na róg sparował strzał z rzutu wolnego Suksomkita. Chwilę później w polu karnym gospodarzy znalazło się trzech biało-czerwonych jednak Iwański nie wiadomo dlaczego chciał z piłką "wjechać: do bramki. Kilkanaście sekund później było już 2:0. Z prawej strony dośrodkował Mierzejewski, "Ajwen" zgrał piłkę, nie trafił w nią Rybus, a Małecki z sześciu metrów wepchnął futbolówkę do siatki.
W tej części gry biało-czerwoni mogli się podobać. Polacy zaczęli spokojniej rozgrywać piłkę i zbliżali się pod bramkę Tajlandii. W 63 minucie po dośrodkowaniu Sadloka obrońcy Tajlandii wybili futbolówkę przed pole karne, a tam Peszko huknął na bramkę. Piłka minęła jednak cel o metr.
Gospodarze starali się atakować, ale nie potrafili poważniej zagrozić bramce Przyrowskiego. W 69 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego ofiarna interwencja Glika uchroniła Polaków przed stratą gola. Po tej interwencji stoper Piasta przez dłuższy czas dochodził do siebie. Po wybiciu piłki zawodnik zderzył się głową z Pichitphongiem Choeichiu. Kilka minut później Glik kolejny raz uratował biało-czerwonych przerywając kilka metrów przed bramką szarżę jednego z rywali.
Polacy w końcówce gry nastawili się głównie na grę z kontrataku. Biało-czerwoni mieli pod bramką rywali dużo miejsca, ale grali nieskutecznie. Irytujące wprost były notoryczne strzały Polaków z dystansu, którzy zamiast podawać do lepiej ustawionego partnera, uderzali "Panu Bogu w okno". Polacy dobili przeciwników w 85 minucie. Rywalami w polu karnym zakręcił Rybus, wycofał do wprowadzonego po przerwie Marcina Robaka, który pewnym strzałem do siatki ustalił wynik gry. Wydawało się, że Polska wygra mecz do zera. Jednak w doliczonym czasie gry sędzia dopatrzył się faulu Sadloka i podyktował rzut karny dla gospodarzy. Strzał Therdsaka Chaimana Przyrowski obronił, ale sędzia niespodziewanie nakazał powtórzenie "jedenastki". Przy kolejnej próbie pomocnik Tajlandii był już niezawodny.
Biało-czerwoni zasłużenie pokonali Tajlandię. W pierwszej połowie Polacy zagrali słabo i tylko dzięki sprytowi Glika pod bramką Thammasatchanona zawdzięczali prowadzenie. W drugiej odsłonie podopieczni Franciszka Smudy spokojnie kontrolowali przebieg meczu. Szybko zdobyty drugi gol dobił przeciwników, którzy nie wierzyli w odrobienie strat. Największym zwycięzcą tego pojedynku był Kamil Glik, który długo czekał na debiut w kadrze. Gdy się go już doczekał to nie dość że zdobył gola, to jeszcze w kilku sytuacjach uratował Polskę przed stratą bramek. Do końca meczu nie dotrwał Peszko, który za dwie żółte kartki musiał opuścić plac gry
Tajlandia - Polska 1:3 (0:1)
0:1 - Glik 42'
0:2 - Małecki 52'
0:3 - Robak 86'
1:3 - Chaiman (k.) 90+1'
Składy:
Tajlandia: Thammasatchanon - Phuk-hom (78' Wongsa), Phanrit, Suksomkit (64' Sukha), Thonglao (46' Soleb), Jantakam, Vivatchaichok, Lahso, Chaiman, Choeichiu, Keawsombat.
Polska: Przyrowski - Mierzejewski, Jodłowiec, Glik (78' Piotr Brożek), Sadlok - Peszko, Bandrowski, Iwański (82' Gol), Rybus (89' Brzyski) - Małecki (71' Robak), Robert Lewandowski (89' Tomasz Nowak).
Żółte kartki: Vivatchaichok (Tajlandia) oraz Małecki, Iwański, Peszko, Przyrowski (Polska).
Sędzia: Odan Charles Mbaga (Tanzania).