Michał Probierz może się lekko uśmiechnąć, bo okazuje się, że Litwa wcale nie jest taka słaba. Co prawda przez 20-25 minut można było odnieść wrażenie, że cała reprezentacja Litwy zatrzasnęła się w szatni, a na boisku jest grupa przypadkowych jedenastu ludzi, która zabłądziła i chciała sobie rekreacyjnie pobiegać.
To w żadnym stopniu nie przypominało zespołu, który parę dni wcześniej tak dobrze radził sobie przeciwko reprezentacji Polski (już pomijając "formę" polskiej kadry).
Finowie pokazali Polakom, jak należy grać przeciwko Litwie. Po nieco ponad kwadransie goście prowadzili już 2:0. Strzelanie rozpoczął Kaan Kairinen, prowadzenie podwyższył Joel Pohjanpalo z rzutu karnego.
Jednak później sytuacja diametralnie się zmieniła. Jeszcze przed przerwą do wyrównania doprowadził Armandas Kucys, a w 69. minucie fenomenalny strzał z 30 metrów oddał Gvidas Gineitis.
Litwini solidnie zapracowali na ten remis. Jeśli Finowie są rywalem dla Polski w kontekście walki o drugie miejsce w grupie, to każda strata punktów przez ten zespół jest korzystna z naszej perspektywy.
ZOBACZ WIDEO: Fani w zachwycie. Najpiękniejsza piłkarka na świecie w nowej roli
Gdyby w 20. minucie ktoś powiedział, że Finlandia nie wygra tego meczu, to prawdopodobnie nikt by w taki scenariusz nie uwierzył.
Przewaga gości była kolosalna, ale podopieczni Jacoba Friisa chyba zbyt szybko uznali, że już zrobili swoje i mogą włączyć tzw. tryb ekonomiczny.
Litwini w pewnym momencie się przebudzili i bezrobotny Lukas Hradecky z minuty na minutę miał coraz więcej pracy. Gospodarze udokumentowali swoją przewagę strzelonym golem jeszcze w pierwszej połowie. Było tam trochę kontrowersji, natomiast ostatecznie VAR nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości. Nieatakowany w polu karnym Kucys huknął nie do obrony.
I do końca pierwszej połowy Finowie modlili się, by arbiter jak najszybciej gwizdnął po raz ostatni. Po przerwie gra się uspokoiła i raczej niewiele się działo. A jeśli już, to na połowie Finów.
Spotkanie zakończyło się remisem 2:2, a wynik ustalił Gineitis, który oddał potężny, cudowny strzał z dystansu. Hradecky zna się na swojej robocie, nie bez powodu rozegrał ponad 300 meczów w Bundeslidze, ale przy tym uderzeniu nie miał nic do powiedzenia.
Litwa - Finlandia 2:2 (1:2)
0:1 Kaan Kairinen 4'
0:2 Joel Pohjanpalo (k.) 17'
1:2 Armandas Kucys 39'
2:2 Gvidas Gineitis 69'
Składy:
Litwa: Edvinas Gertmonas - Pijus Sirvys, Kipras Kazukolovas, Edgaras Utkus (77' Matijus Remeikis), Edvinas Girdvainis, Titas Milasius - Justas Lasickas, Giedrius Matulevicius (65' Fedor Cernych), Gvidas Gineitis, Artur Dolznikov (46' Paulius Golubickas) - Armandas Kucys (58' Manfredas Ruzgis).
Finlandia: Lukas Hradecky - Nikolai Alho, Miro Tenho (46' Leo Vaisanen), Robert Ivanov, Jere Uronen - Glen Kamara (77' Matti Peltola), Robin Lod (61' Anssi Suhonen), Kaan Kairinen - Oliver Antman (85' Teemu Pukki), Joel Pohjanpalo (61' Benjamin Kallman), Daniel Hakans.
Żółte kartki: Girdvainis, Gineitis, Milasius (Litwa) oraz Tenho, Ivanov (Finlandia).
Sędzia: Erik Lambrechts (Belgia).