Podczas jednej z konferencji prasowej przed meczem Polska - Litwa w ramach 1. kolejki eliminacji MŚ 2026 Robert Lewandowski wypowiedział się na temat zorganizowanego dopingu. Inicjatywa powstała przy współpracy prezesa PZPN Cezarego Kuleszy ze stowarzyszeniem "To My Polacy".
- Jak o tym zacząłem myśleć, to taki lekki dreszczyk się pojawił. Nie ukrywam, że zorganizowany doping na PGE Narodowym jest czymś, co może nam pomóc. Będę z niecierpliwością czekał, jak to będzie wyglądało w trakcie meczu. Doping na takim wielkim stadionie może nam dać dodatkowego "powera" - przyznał kapitan naszej kadry narodowej.
ZOBACZ WIDEO: Fani w zachwycie. Najpiękniejsza piłkarka na świecie w nowej roli
Jak natomiast wyglądał doping w praktyce? Otóż podczas pierwszej połowy był on tylko za bramką na dwóch sektorach, gdzie pojawiły się osoby ze wspomnianego stowarzyszenia.
Pozostali kibice, którzy zasiedli na trybunach PGE Narodowego w Warszawie, w głównej mierze siedzieli na swoich miejscach. Tylko czasami byli w stanie się uruchomić i cokolwiek zaśpiewać, lecz jedynie przez krótką chwilę.
Warto jednak podkreślić, że w telewizji dało się usłyszeć zorganizowany doping, co jest oczywiście zmianą względem poprzednich spotkań domowych, gdzie była głównie cisza. Inne osoby na trybunach w głównej mierze podłapują klaskanie czy zwrot "Kto wygra mecz? Polska!".
"Ostatnio na meczach kadry nie dawali rady i piłkarze, i kibice. Dzisiaj - po 30 minutach - piłkarze bez zmian. Pomysł z sektorem spoko, choć to mały ułamek - różnica odczuwalna, pozostałym ludziom też jakby bardziej chciało się 'chcieć'" - tak zorganizowany doping skomentował Mateusz Ligęza z Radia ZET.