90 minut męczarni i wygrana po nieco przypadkowym trafieniu Roberta Lewandowskiego w 81. minucie. To obraz pierwszego tegorocznego meczu reprezentacji Polski w eliminacjach do mistrzostw świata w 2026 roku.
Spotkanie z Litwą sprawiło, że odżyły wszystkie wątpliwości związane z kadrą prowadzoną przez Michała Probierza. O sytuacji drużyny narodowej, ale i samym selekcjonerze, rozmawiamy z byłym reprezentantem Polski Dariuszem Dziekanowskim.
Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Czy w najbardziej pesymistycznym scenariuszu zakładał pan, że możemy przez 90 minut tak męczyć się z Litwą na Stadionie Narodowym?
Dariusz Dziekanowski, były 63-krotny reprezentant Polski: Przed meczem byłem optymistą. Myślałem, że wygramy różnicą kilku bramek i będzie to całkiem inne rozpoczęcie tych eliminacji. Miałem nadzieję, że będzie radość z gry, że będziemy mówili o akcjach, o bramkach. Tak się jednak nie stało.
W czym upatrywałby pan największego problemu Polaków w starciu z Litwą?
Uważam, że współpraca między zawodnikami była bardzo bardzo słaba. Czy to biorąc pod uwagę grę ofensywną, czy defensywną. Zaczynając od defensywy - chyba nikt się nie spodziewał, że w pierwszych 25 minutach będziemy mieli 50 procent posiadania. Litwa spokojnie rozgrywała na własnej połowie, a gdy przesuwała się do przodu, to utrzymywała się przy piłce i znów wycofywała. Ta agresywność, odbiór, były u nas bardzo słabe. Pamiętajmy o tym, z kim graliśmy. My powinniśmy liczyć zawodnikom Litwy, ile razy wybiją piłkę w trybuny, nie wiedząc co zrobić. Zamiast tego Litwini mieli dużo czasu, by przyjąć, rozejrzeć się. Przestali się bać naszej reprezentacji po kilku minutach.
ZOBACZ WIDEO: Tego meczu nie zapomni nigdy. Jeden gol lepszy od drugiego
A jeżeli chodzi o ofensywę?
Przede wszystkim brak kreatywności, ale i, co zauważyłem, brak przyjemności grania ze sobą. Nie było żadnych zaskakujących akcji. Przyzwyczailiśmy się oczywiście do Zalewskiego, który indywidualną akcją mijał 2-3 zawodników, natomiast tutaj tego nie widziałem. Nie widziałem, by była jakaś współpraca między zawodnikami, jakiś pomysł, ruch bez piłki.
Nie mieliśmy w ogóle kreatywności ze strony naszych zawodników. Tak naprawdę nie różniliśmy się wiele od tego, co prezentowali Litwini, a pamiętajmy, że w naszej drużynie nie występowali debiutanci, tylko zawodnicy, którzy grali już któryś mecz ze sobą i to zrozumienie powinno być na odpowiednim poziomie. Dziwię się bardzo, że nasi zawodnicy na co dzień prezentują dobry poziom, są chwaleni za grę w klubach, a przyjeżdżają na kadrę i 4-5 dni później prezentują się bardzo, bardzo słabo.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, zmieniłby pan coś w ustawieniu naszej kadry?
Jestem zaskoczony, że w pierwszym składzie nie wyszedł Kacper Urbański. Jest to zawodnik kreatywny, taki piłkarz jest potrzebny tej reprezentacji. Może w klubie gra mniej, ale w reprezentacji, mimo młodego wieku, spisywał się bardzo dobrze. Jego brak w pierwszym składzie to już moim zdaniem był błąd, a niewprowadzenie go w drugiej połowie to był kolosalny błąd.
Selekcjoner na pomeczowej konferencji prasowej jego nieobecność tłumaczył właśnie brakiem minut w klubie.
Tu nie powinno być tłumaczenia, że on mało gra. Trener powołuje tych zawodników, w przypadku których jest duże prawdopodobieństwo, że mogą wystąpić, a nie powołuje kogoś i potem tłumaczy, że nie grał, bo nie gra w klubie. Nie powinno być w ogóle takiego podejścia. Ten, kto jest powołany, ma takie same szanse jak Lewandowski, Skorupski czy Bednarek na grę w pierwszym składzie. Musi być przygotowany. Po to powołuję zawodnika, że musi być gotowy do gry. Ja tego nie rozumiem.
Dziś patrząc chociażby nawet właśnie przez pryzmat konferencji prasowych, coraz trudniej bronić selekcjonera, ale też wydaje się, że on sam ma coraz większe problemy, by się bronić. Z jednej strony mówi o braku minut Urbańskiego, z drugiej strony wprowadzając do gry jeszcze mniej grającego Kamińskiego. Z jednej strony mówi o tym, że wiedział o wysokich stoperach Litwy, z drugiej jednak naszym głównym pomysłem na grę były dośrodkowania…
Myślę, że wynika to z tego, że nie szanuje ludzi piłki nożnej, opowiadając takie głupoty. Nie wypada trenerowi wciskać takiej ciemnoty.
Ja sam przeżyłem takie sytuacje, chociażby remisując z Cyprem w Gdańsku. Wstydziliśmy się wówczas tego meczu i wiem o tym, że byliśmy wówczas mentalnie całkowicie nieprzygotowani. I gdyby taki mecz, gdzie bylibyśmy zawiedzeni, odbył się od czasu do czasu, to moglibyśmy powiedzieć, że czasami takie spotkania się zdarzają. Tu jednak sytuacja się powtarza.
To opowiadanie o tym, dlaczego tak się dzieje, myślę, że nie przystoi. Zawodnikom też już nie wypada mówić, że najważniejsze są trzy punkty w meczu z Litwą. To po prostu nie wypada i smutne jest, że piłkarze tak starają się tłumaczyć swoją niegotowość do tego meczu. W meczu z Litwą powinniśmy pokazać, że jesteśmy dużo lepszą drużyną, która potrafi grać z sercem, być przygotowana mentalnie, zwłaszcza gdy przychodzi 56 tysięcy kibiców. Pokazać tę różnicę w umiejętnościach.
Czy dziś można zacząć myśleć o zmianie na stanowisku selekcjonera? Czy Michał Probierz wciąż powinien dostać czas?
Można już myśleć o zmianie. Uważam jednak, że nie będzie żadnych zmian. Moim zdaniem zarząd, prezes PZPN, są zadowoleni z pracy Michała Probierza. Nie chodzi tu jednak o taką uczciwą ocenę selekcjonera, bo chyba na to nie stać zarządu i prezesa. Także nie sądzę, by były jakieś zmiany. Na pewno jest to jednak zastanawiające, że w 18 meczach pod kierownictwem tego sztabu szkoleniowego wygraliśmy zaledwie trzy mecze towarzyskie, do tego spotkania z Łotwą, Wyspami Owczymi czy Szkocją w pierwszym meczu Ligi Narodów. I to jest przerażające. My nie myślimy już o tym, by walczyć z reprezentacjami, które liczą się w Europie. My nie widzimy już żadnego pozytywnego ruchu ze strony naszej reprezentacji nawet grając z Litwą.
Przerażające jest też to, co słyszymy po meczu. Jeżeli trener mówi, że drużyna jest niepewna dlatego, że przegrała w ostatniej minucie kilka miesięcy temu w Lidze Narodów ze Szkocją i ta niepewność nadal tkwi w głowach naszych reprezentantów, to moim zdaniem trener tu nie szanuje kibiców. Takich rzeczy nie można mówić. Takich bezsensownych myśli nie wypada mówić trenerowi, nawet w niższej lidze.
Wspomniał pan wstyd odczuwany po meczu z Cyprem. Czy dziś, słuchając wypowiedzi naszych piłkarzy, widzi Pan u nich podobne odczucia?
Te wszystkie tłumaczenia są denerwujące. Najważniejsze są trzy punkty - to jest coś, co powinno być zabronione. To jest wstyd, że takie coś w ogóle się mówi po takim meczu. Myślę, że gdyby piłkarze trochę się wczuli, co czuje kibic, to powinni powiedzieć "jesteśmy wkurzeni, nie poznajemy naszej gry, to musi się skończyć jak najszybciej".
To musi się zmienić. To za długo trwa. To jak z przeziębieniem. Jesteśmy przeziębieni, kaszlemy, ale chodzimy wciąż z krótkim rękawkiem i mówimy, że tak powinno być.
Trochę się tworzy takie towarzystwo wzajemnej adoracji. Wszystko jest dobrze, przyjeżdżamy, nic się nie dzieje. A czasami potrzebny jest jakiś wstrząs. Sądzę jednak, że ten sztab szkoleniowy nie ma na to pomysłu, nie ma takiej oceny zawodników, by mieć bardzo dobry pogląd na to kto chce grać dla reprezentacji i co zrobić, żeby poszczególni zawodnicy grali jak najlepiej.
Czego oczekiwałby pan zatem przed nadchodzącym meczem z Maltą?
Brakowało mi po meczu z Litwą, i mam nadzieję, że to może stanie się wśród samych zawodników, takiego wkurzenia. Każdy powinien podejść do tego ambicjonalnie, że nie ma tu tłumaczenia. Nie wiem, czy ci zawodnicy przyjeżdżając na kadrę nie czują tej atmosfery, czy nie jest ona tworzona przez sztab szkoleniowy, przez ludzi, którzy są wokół tej reprezentacji na co dzień. Może tam nie ma tej atmosfery, by każdy chciał się pokazać przez te 90 minut przed pełnym stadionem.
Co do Malty, to mam nadzieję, że zawodnicy siądą i powiedzą, że tak dalej być nie może. Bo to 1:0 z Litwą to było duże szczęście. Litwini też mieli stuprocentową sytuację, najlepszą okazję do zdobycia bramki w tym meczu. Wyszliby na prowadzenie 1:0 i by była tragedia. Jest bardzo źle. Ja myślę, że zawodnicy muszą tu zmienić bardzo dużo, by pokazać się z jak najlepszej strony.
Tu mam jednak trochę obawy, czy trener Probierz i sztab szkoleniowy są w stanie wpłynąć na drużynę. Czy sztab w ogóle ma pomysł na tę reprezentację i jest w stanie zauważyć u zawodników to co mają najlepsze i to wykorzystać.
Rozmawiał Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty