Jean-Pierre Nsame latem 2024 roku trafił do Legii Warszawa z włoskiego Como 1907. Z 31-letnim Kameruńczykiem wiązano duże nadzieje i liczono, że zdobędzie kilkanaście bramek w sezonie.
Rzeczywistość okazała się jednak inna. W rundzie jesiennej wystąpił tylko w 10 meczach, spędzając na boisku nieco ponad 400 minut. W tym czasie strzelił dwa gole, a pewnym momencie został przesunięty do zespołu rezerw.
Słaba forma sprawiła, że Legia bez żalu wysłała Nsame na wypożyczenie do FC Sankt Gallen. Tam napastnik początkowo wyraźnie odżył. W 4 meczach zapisał na swoim koncie dwie bramki i jedną asystę.
ZOBACZ WIDEO: Nowy format Ligi Mistrzów pomógł Polakom. "Koło ratunkowe"
Jego dobra passa nie potrwała długo. Kameruńczyk wyrównał rekord Super League należący do Marco Strellera (111 goli). Od tego momentu Nsame nie potrafi jednak strzelić kolejnego gola.
Jak podkreśla blick.ch, presja związana z pobiciem rekordu ciąży na napastniku. Klub nawet odwołał jego udział w konferencji prasowej.
- Mieliśmy tak wiele zapytań od mediów, że chcemy poczekać, aż pobije rekord - wyjaśnił rzecznik prasowy St. Gallen, Remo Blumenthal.
Trener Enrico Maassen wierzy w swojego zawodnika. - Ma niezbędne doświadczenie. Jest bardzo skupiony i skoncentrowany, więc myślę, że to tylko kwestia czasu, zanim strzeli gola - mówi i dodaje, że Nsame wnosi wiele do gry drużyny.
- Wnosi element, którego wcześniej nie mieliśmy. Potrafi się zastawić, wyjść na pozycję, absorbuje uwagę dwóch przeciwników, co daje innym graczom więcej miejsca - podkreśla szkoleniowiec.