Złość i rozczarowanie w szatni Wisły. "Nie będę się wyżywać na sędziach".

PAP / Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński
PAP / Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński

- Dobrze, że zobaczyłem tę sytuację dopiero po meczu - mówi Łukasz Zwoliński o braku rzutu karnego dla Wisły Kraków w spotkaniu z Arką Gdynia. Nie chciał jednak skupiać się na pracy sędziów, bo - jak to określił - jest o nich ostatnio dość głośno.

Wisła Kraków rozegrała dobre spotkanie w Gdyni przeciwko Arce, jednak nie za bardzo potrafiła kryć rywali przy rzutach rożnych. W ten sposób "Biała Gwiazda" straciła dwa gole i musiała gonić. Mimo licznych sytuacji udał się wywalczyć tylko remis, co z perspektywy gości jest niewystarczające.

Trener Mariusz Jop na konferencji prasowej wyraźnie dał do zrozumienia, że tego wieczora Wisła straciła dwa punkty (-----> WIĘCEJ).

Po spotkaniu rozmawialiśmy z Łukaszem Zwolińskim, który sam miał dwie okazje do zdobycia bramki.

Mimo gola strzelonego w samej końcówce chyba nie możecie być zadowoleni z remisu w Gdyni?

Łukasz Zwoliński, napastnik Wisły Kraków: Rozmawialiśmy w szatni, że jeśli nie strzelilibyśmy przynajmniej tego gola na 2:2, to byśmy wszyscy wracali do domu na piechotę. Dawno nie widziałem takiej pozytywnej reakcji. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani po tym meczu, mimo iż w końcówce doprowadziliśmy do remisu. Myślę, że każdy na stadionie widział kto powinien to spotkanie wygrać.

ZOBACZ WIDEO: Nowy format Ligi Mistrzów pomógł Polakom. "Koło ratunkowe"

Widziałeś sytuację z zagraniem piłki ręką w polu karnym Arki?

Na szczęście nie. Dobrze, że zobaczyłem tę sytuację dopiero po meczu. Sędziowie też są ludźmi i nie będę się na nich wyżywać. Ostatnio jest o sędziach i VAR dosyć głośno. Na końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy popełniamy błędy.

W końcówce pierwszej połowy miałeś świetną sytuację do zdobycia bramki.

To był sytuacyjny strzał. Wiedziałem, że Kacper Duda wciśnie do mnie tę piłkę. Przyjąłem i musnąłem, żeby w ogóle oddać strzał. Czasem wpadnie od słupka, czasem nie. Chciałem zdążyć, żeby po prostu uderzyć. Szkoda, bo gdyby to wpadło, to mecz ułożyłby się zupełnie inaczej.

Możecie żałować, że cały czas musieliście gonić wynik. Arka skupiła się na bronieniu i przeszkadzaniu.

Nie pierwszy numer, gdy nagle nie ma piłek albo noszowi idą wolniej. Miałem deja vu.

Zagraliście przeciętnie ze Zniczem Pruszków i były obawy o dwa wyjazdy, a w Chorzowie i Gdyni zdobyliście 4 punkty, prezentując grę, która może napawać optymizmem kibiców Wisły.

Trener też nam mówił, żeby pod żadnym pozorem teraz nie zwieszać głów. Wiadomo, że wszyscy jesteśmy zirytowani czy poddenerwowani, ale on taką Wisłę chce oglądać. My też. W tym meczu po prostu zabrakło szybciej strzelonego gola. Gdybyśmy wcześniej trafili na 2:2, to jestem święcie przekonany, że zdobylibyśmy też kolejne bramki. Musimy kontynuować to, co robimy. Mecz w Chorzowie nie był przypadkiem. Dziś zabrakło jedynie skuteczności.

Strzelałeś gole w sparingach, a tu przychodzi liga i w trzecim kolejnym meczu nic nie chce wpaść.

Byłoby gorzej, gdybym nie dochodził do sytuacji. Cieszę się, że jednak mam te sytuacje. W sparingach, gdziekolwiek bym strzelił, to wpadało. Teraz jest trochę mniej szczęścia, ale dalej robię to samo. Nie mam osiemnastu lat, żeby to na mnie negatywnie wpływało. To kwestia następnego meczu.

rozmawiał i notował Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści