- Nie może być tak, że "Franz" będzie z nami "jechał" w mediach. Przecież wszyscy wiemy, że ma cięty język i nie oszczędza nikogo, kto mu podpadnie. Skoro dostał takie warunki finansowe, jakich żądał, to przynajmniej w tej sprawie musiał ustąpić - powiedział Przeglądowi Sportowemu wysoko postawiony działacz związku.
- Dla mnie taki zapis to żaden problem, bo nie jestem chory na język - dodał sam Smuda.
Zapisu o zakazie krytyki nie miał w kontrakcie żaden z wcześniejszych selekcjonerów. PZPN wprowadził taką klauzulę po negatywnych doświadczeniach z Leo Beenhakkerem.