Świeża krew uratuje Guardiolę?

Getty Images /  Alex Livesey - Danehouse / Na zdjęciu: Pep Guardiola
Getty Images / Alex Livesey - Danehouse / Na zdjęciu: Pep Guardiola

- Cofnęliśmy się o kilka kroków w tył - przyznał w ostatnim czasie Pep Guardiola. W środę obraz ten może się dopełnić. Jeżeli Manchester City nie odwróci losów dwumeczu z Realem, będzie to największa klęska w erze Katalończyka.

218 milionów euro wydał zimą na wzmocnienia Manchester City. Żaden inny klub w ostatnim okienku nawet nie zbliżył się do tej sumy. Co więcej, by osiągnąć podobną kwotę, należałoby zsumować zimowe wydatki 3 kolejnych  drużyn w zestawieniu.

- Kiedy tworzysz skład na początku sezonu, zamysł jest taki, by nie musieć podchodzić do styczniowego okienka - mówił niegdyś Guardiola. Katalończyk zawsze podkreślał swoją niechęć zimowym transferom.

To wszystko pokazuje tylko, jak duża desperacja zapanowała w Manchesterze.

Nowi już ciągną wózek

- Kiedy w ciągu ostatnich siedmiu lub ośmiu lat miałeś tak udany zespół jak nasz, potrzebujesz świeżej krwi, nowej energii. Po pierwsze, aby spróbować wywrzeć presję na grających zawodnikach, stworzyć rywalizację, a także by wnieść coś nowego, ponieważ umysł się męczy. Robisz te same rzeczy przez lata i potrzebujesz nowych ludzi, więc dobrze, że pojawiły się wzmocnienia. Wniosą nowy ogień - powiedział Bernardo Silva podczas konferencji prasowej poprzedzającej mecz Manchesteru City z Realem Madryt.

Pytanie, czy wspomniana świeża krew, nie pojawiła się za późno. Latem bowiem Pep Guardiola zdecydował się jedynie na zakup Savinho oraz powrót Ilkay'a Gundogana. Trudno tu mówić, o jakimkolwiek zastrzyku nowej energii.

Jak bardzo był on natomiast potrzebne świadczy choćby fakt, że Guardiola nie czekał na aklimatyzację nowych piłkarzy. W zasadzie każdy zimowy nabytek z miejsca stał się istotnym elementem zespołu.  Abduqodir Husanov, Nico Gonzalez, Omar Marmoush - każdy z nich ma realne szanse, by wybiec w pierwszej jedenastce na mecz z Realem.

Tyczy się to zwłaszcza Marmousha, który w ostatnim ligowym meczu z Newcastle pokazał, że nie zamierza być jedynie tłem dla Erlinga Haalanda, strzelając swojego pierwszego hattricka w barwach nowego zespołu.

- Wiedzieliśmy, że dzięki jego dynamice będzie ważnym wzmocnieniem. Miejmy nadzieję, że poradzi sobie z komplementami. To takie proste. Gdy grasz dobrze, wszyscy szybko się adaptują. Natomiast, gdy nie grasz dobrze, potrzebujesz czasu - stwierdził Guardiola. Rzecz w tym, że w ostatnim czasie dobra gra Manchesteru City to nie taka oczywista sprawa.

Jeszcze większy komplement padł jednak pod adresem Nico Gonzaleza. - On jest jak mini-Rodri - stwierdził Guardiola. I być może to będzie remedium na problemy szkoleniowca. Ostatni zdobywca Złotej Piłki to bowiem prawdopodobnie najważniejszy element układanki Pepa. Bez niego, przez większość sezonu druga linia City istniała głównie na papierze.

Być albo nie być

Czas jednak na próbę generalną dla nowego zaciągu City. Mecz o uratowanie sezonu. Wiadomo bowiem już, że na krajowym podwórku "The Citizens" nie mają szans na obronę tytułu (do prowadzącego Liverpoolu tracą 16 punktów). Wszystkie siły zostają zatem rzucone na Ligę Mistrzów.

- Wiedząc, że nie wygramy drugich najważniejszych rozgrywek sezonu, czyli Premier League, mamy dodatkową motywację. Mamy świadomość, że teraz jesteśmy w gorszej sytuacji niż w momencie losowania, ponieważ graliśmy już u siebie i przegraliśmy. Nadal jednak wierzymy, że to możliwe - skomentował Bernardo Silva.

Odpadnięcie na tym etapie byłoby klęską nie tylko dla Manchesteru City, ale i samego Guardioli. Hiszpan nigdy jeszcze w swojej karierze nie pożegnał się z Champions League równie wcześnie. Oczywiście, należy tu zaznaczyć, że wpływ na to ma reforma rozgrywek, która dołożyła do drabinki 1/16 finału, jednak nawet jeżeli mielibyśmy mówić o 1/8, to zdarzyło się to Gaurdioli tylko raz - w pierwszym sezonie pracy na Etihad Stadium.

Wydaje się jednak, że sam szkoleniowiec, zwłaszcza po ostatnim, przekonującym zwycięstwie nad Newcastle, odzyskał nieco wiary w drużynę. Zapytany na konferencji prasowej o swoje słowa po porażce z Realem w pierwszym meczu, jakoby szanse jego drużyny na awans wynosiły 1 procent odparł: - Tutaj was okłamałem.

Zresztą w sukurs Katalończykowi poszedł także sam Carlo Ancelotti: - Jutro przed meczem zapytam Guardiolę, czy naprawdę uważa, że Manchester City ma 1 procent szans na awans. Nie sądzimy, że mamy 99 procent szans. Uważamy, że mamy niewielką przewagę, którą musimy wykorzystać jak najlepiej - skomentował Włoch.

Nie da się jednak ukryć, że to nie "The Citizens" są faworytem do awansu. Nawet biorąc pod uwagę, że również Real nie jest w najwyższej formie. "Królewscy" wygrali zaledwie 2 z 5 ostatnich spotkań, co kosztowało ich m.in. utratę pozycji lidera w La Lidze.

Która z drużyn lepiej poradzi sobie z kryzysem? O tym przekonamy się już w środę wieczór. Początek meczu Real Madryt - Manchester City o godzinie 21:00.

ZOBACZ WIDEO: Wykonał sprint przez połowę boiska. Tak pracuje ochroniarz Messiego

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści