Reakcja publiczności na stadionie najlepiej pokazała, jak dziś w Barcelonie postrzegany jest Wojciech Szczęsny. Kibice momentalnie wybuchli, zaczęli skandować nazwisko polskiego bramkarza, bijąc mu brawo i pokrzykując. Fani wpadli w euforię po tym, gdy Szczęsny ograł we własnym polu karnym dwóch graczy Osasuny. Bramkarz dostał niewygodne podanie, rywale nabiegali na niego z dwóch stron, Szczęsny stał w swoim polu bramkowym, ale ze spokojem wbiegł między graczy Osauny, zgubił ich i rozpoczął akcję Barcelony.
Za chwilę trybuny zaczęły skandować: "Szczęsny, Szczęsny". Choć nasz bramkarz był praktycznie bezrobotny w zaległym meczu ligowym z Osasuną Pampeluna (3:0), częściej wymieniał podania z obrońcami, to na pewno jego zachowanie zostanie zapamiętane. Jeszcze w trakcie trwania spotkania stało się "wiralem" w mediach społecznościowych.
When I get older, I want to be like Szczęsny#LaLigaHighlights pic.twitter.com/4cNQuWfzRo
— FC Barcelona (@FCBarcelona) March 27, 2025
Z przekąsem można stwierdzić, że Szczęsny miał mniej więcej tyle samo udanych dryblingów, co zawodnicy reprezentacji Polski w niedawnym meczu z Litwą w eliminacjach mistrzostw świata. Były kadrowicz przynajmniej nie bał się wejść w pojedynek z rywalem. Był odważniejszy, niż cała polska kadra w starciu z europejskim słabeuszem.
W kolejnym meczu Szczęsny pokazał spokój, dojrzałość. Przeobraził się z faceta, który wylądował ze spadochronem w samym środku ruchliwej autostrady, w szefa zarządzającego ruchem miejskim w godzinach szczytu.
Takimi występami Szczęsny tylko utwierdza prezesów klubu, że warto zostawić go w zespole na dłużej. A według najnowszych informacji z Hiszpanii, Polak ma otrzymać nowy kontrakt na rok z możliwością przedłużenia umowy o kolejne dwanaście miesięcy.
Po chłodnym przyjęciu tamtejszych kibiców Szczęsny zyskał coś więcej niż akceptację trybun. Zespół także błyskawicznie się do niego przekonał. - Chciałbym, żeby przedłużył umowę. To bardzo zabawny facet, który nie wydaje się odczuwać presji - mówi Pedri. - To zaj****** koleś - twierdzi Gavi. - Zaskoczył nas, całą szatnię. Wszystkim pomaga. Jesteśmy z nim bardzo pewni na boisku - dodaje.
Bo ze Szczęsnym w bramce Barcelona dalej nie przegrała meczu, już siedemnastego z rzędu. Mało tego: w lidze hiszpańskiej wygrała wszystkie osiem, a zaczęła serię odkąd Polak wszedł do składu za Inakiego Pene.
ZOBACZ WIDEO: Fani w zachwycie. Najpiękniejsza piłkarka na świecie w nowej roli
Szczęsny zachował czyste konto (dziewiąte we wszystkich rozgrywkach), ale Robert Lewandowski też zrobił swoje. Potrzebował kilku minut, by cieszyć się z gola. Napastnik miał w ostatnich tygodniach problemy z mięśniem uda. Tłumaczył, że nie mógł mocno kopać piłki prawą nogą. Kapitan kadry kilka dni temu uratował nam mecz z Litwą, właśnie uderzeniem swoją lepszą nogą strzelając jedynego gola (1:0) na Stadionie Narodowym.
Mógł się jednak "Lewy" niesamowicie męczyć na boisku w koszulce reprezentacji. W dwóch spotkaniach z Litwą i Maltą tylko raz miał szansę bramkową. Nie dostawał podań, do tego z Litwą do momentu gola wypadał blado. Ale w klubie nasz napastnik łapie drugą młodość i świeżość. Wychodzi z szarej rzeczywistości. Jakby z dziurawych dróg wjeżdżał na gładkie ekspresówki. Główka Lewandowskiego dziewięć minut po wejściu na boisko przypieczętowała zwycięstwo drużyny. Lewandowski frunął w powietrzu jak wolny ptak, bez żadnych ograniczeń.
Barcelona została samodzielnym liderem La Liga, a Lewandowski powiększył przewagę nad Kylianem Mbappe do trzech goli w klasyfikacji strzelców. "Lewy" niedawno cieszył się ze swojego setnego meczu dla Barcelony, a obecnie ma już na koncie 95 bramek dla klubu. W czwartek wyprzedził pod tym względem dawnego ulubieńca trybun, brazylijskiego wirtuoza. Polak ma teraz jednego gola więcej od legendarnego Ronaldinho.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Nowe, nie znałem.