Napastnik nie spodziewał się, że Międzynarodowa Federacja Socca wybierze go najlepszym zawodnikiem świata. - Byłem w domu, telefon leżał gdzieś z boku, wyciszony. Odpoczywałem wieczorem po pracy. Po dwudziestu minutach spojrzałem na ekran. Dziesięć smsów? O co chodzi? Wszedłem w wiadomości i dowiedziałem się od kumpli, że zdobyłem Złotą Piłkę - opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty.
Norbert Jaszczak pod koniec ubiegłego roku został królem strzelców mistrzostw świata w Socca - piłce sześcioosobowej. Reprezentacja Polski odpadła w ćwierćfinale. - Myślałem, że bardziej będą patrzeć na wyniki drużynowe, a nie indywidualne - mówi zawodnik, który został również królem strzelców Ligi Mistrzów w barwach BJM Kraków. Jego drużyna dotarła do finału.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny
- Szczerze? Nie wiem nawet, czy coś za to dostanę, choćby statuetkę. Nikt się ze mną w tej sprawie nie kontaktował - śmieje się.
Mógł trafić do ekstraklasy
Jaszczak zaczynał jako piłkarz na trawie. Najwyżej występował na poziomie III ligi w MKS Kluczbork. Jesienią grał w IV lidze w zespole Tempo Białka, a w kilka tygodni temu stanął przed życiową szansą. Po udanym dla niego mundialu trafił na testy do Puszczy Niepołomice - klubu z ekstraklasy.
- Trener Tułacz był raczej zainteresowany. Słyszałem pochwały od sztabu szkoleniowego. Piłkarsko czułem się bardzo dobrze, nie odstawałem. Brakowało mi jedynie wydolności, ale jestem młody, więc szybko nadrobiłbym braki kondycyjne - twierdzi 25-latek. - Wszystko zależy od tego, czy dadzą ci szansę. "Tlen" zrobiłbym w chwilę, no ale cóż. Wziąłem udział w trzech treningach, zagrałem w sparingu i tyle - opowiada.
Jaszczak słynie z bardzo mocnego uderzenia z daleka, jest dobrze zbudowany fizycznie. Potrafi się przepchnąć, "zastawić", dobrze czuje się z rywalem na plecach. A przy tym nie traci na dynamice w pełnym biegu. Jak twierdzi, teraz stawia na piłkę na małym boisku.
- Socca to dla mnie sport numer jeden. Gram też w pierwszej lidze futsalu, czyli piłce w hali i w ligach biznesu w Krakowie, na orlikach. Na duże boisko wychodzę już rzadziej. Raczej żeby dorobić, pokopać. W tygodniu gram z cztery czy pięć meczów w różnych rozgrywkach - wymienia.
Chce pojechać na misję
Jaszczak od trzech lat pracuje w wojsku. - Jestem żołnierzem zawodowym. Robimy wymarsze, skoki spadochronowe, manewry na poligonie, także z bronią. Jest dużo aktywności, to też mi pomaga robić formę. Chciałbym kiedyś pójść w teren, pojechać na misję. Wojsko zawsze mi się podobało - opowiada.
- Mieszkam na osiedlu wojskowym. Wstaje rano, jadę do jednostki na 7. Tam mam różne testy sprawnościowe, także treningi. Po pracy też trenuję. Postawiłem mocno na siłownię, drążki, kalistenikę - wylicza.
- Wojsko to moja przyszłość, ale pasja do piłki zostanie na zawsze. Jeśli pojawi się "złoty strzał", na przykład oferta z I czy z II ligi, to oczywiście jeszcze spróbuję - mówi.
Jaszczak opowiada, że po ostatnich mistrzostwach świata odczuł różnicę w popularności. - Na turnieju w Omanie rozdałem kilka autografów, ale to dlatego, że byłem w koszulce reprezentacji i można mnie było skojarzyć. Ale w Polsce też zaczepiały mnie dzieciaki z prośbą o zdjęcie - porównuje.
Mistrz świata z orlika
Nagroda "Socca Hero" za 2024 rok to pierwsze tak znaczące wyróżnienie dla Jaszczaka. - Czuję wielką dumę i radość z tej nagrody. Ciężka praca się obroniła - komentuje. - Trochę tych statuetek mam. Z dwie półki w mieszkaniu, całe są wypełnione. Najcenniejsza, która stoi w domu, to za najlepszego strzelca mistrzostw świata. No i teraz ta "Złota Piłka". Mam nadzieję, że coś mi przyślą - puszcza oko.
- Jestem najlepszym piłkarzem świata. Na orliku - kończy ze śmiechem Norbert Jaszczak.
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty
Nie piszcie Polak, gdyż nie wiadomo czy jest to coś złego, czy dobrego.
Ten sportowiec ma nazwisko, coś robi...