Napastnik tej zimy był na celowniku kilku europejskich klubów, a swoje zainteresowanie przejawiał nim także Lech Poznań. Gdy w czołowych ligach na Starym Kontynencie zamknęło się okienko transferowe, wydawało się, że "Kolejorz" może być najbliżej pozyskania 23-letniego Norwega.
Zawodnikowi w tym roku wygasał kontrakt z drużyną SK Brann Bergen, ale po długich rozmowach został przedłużony do końca 2028 roku. To oznacza, że sprowadzenie piłkarza do Polski w tym okienku nie będzie już możliwe, zatem Lech będzie musiał rozejrzeć się za pozostałymi kandydatami ze swojej listy.
Przedłużająca się saga transferowa z norweskim napastnikiem to, jak już wiemy, efekt prowadzonych przez zawodnika rozmów z obecnym klubem. Sam zainteresowany wiedział o pojawiających się ofertach z Europy, ale przyznał, że nie był zmuszony do podejmowania jakichkolwiek decyzji.
ZOBACZ WIDEO: Wykonał sprint przez połowę boiska. Tak pracuje ochroniarz Messiego
- Oczywiście, że były pewne przemyślenia, ale nie podejmowałem decyzji o odejściu. Było zainteresowanie i brałem to pod uwagę, ale jednocześnie skupiałem się na przygotowaniach z drużyną. Oferty z innych klubów potwierdzają tylko, że praca, którą wykonuje każdego dnia na treningach, jest dobra - wspomniał Aune Heggebo cytowany przez norweski portal "BA".
- Czułem się bardzo potrzebny drużynie. Mamy wszystko, by powalczyć o grę w europejskich pucharach, a wielu zawodników pozostało w drużynie. Możemy pójść o krok dalej pod względem sportowym. Przedłużenie kontraktu uważam za słuszne - dodał 23-latek.
Na pozostawienie zawodnika w drużynie naciskał dyrektor sportowy SK Brann Bergen, Per-Ove Ludvigsen. W klubie mają nadzieję, że obecność napastnika w drużynie na kolejny sezon to początek lepszego okresu norweskiego zespołu.
"Kolejorz" wciąż ma szansę sprowadzić potencjalnego zmiennika dla Mikaela Ishak. Zimowe okienko transferowe w Polsce jest otwarte do 22 lutego. Poznaniacy muszą jednak przyspieszyć negocjacje, jeśli zależy im na transferze napastnika.