Łukasz Fabiański znowu błysnął formą w najlepszej lidze świata. W poniedziałkowym meczu z Bournemouth (1:1) miał przynajmniej trzy, cztery interwencje najwyższej klasy. Polak zaczynał sezon jako numer 2 w West Hamie United, ale pod koniec października usłyszał od swojego trenera krótkie zdanie. Julen Lopetegui powiedział Polakowi: "be ready". I Fabiański pokazał gotowość w najlepszym wydaniu. Od tamtej pory ponownie borni regularnie w Premier League.
- Zawsze wyróżniała go jedna cecha: pracowitość. Pracował jak wół, dosłownie orał pole bramkowe, nie poddawał się - mówi Jacek Kazimierski, brązowy medalista mistrzostw świata w 1982 roku i były trener bramkarzy w reprezentacji Polski.
Chciał być jak on
Kazimierski pamięta młodego Fabiańskiego, który dopiero walczył o swoją pozycję w kadrze. - Miał trudną drogę. Był Artur Boruc, Wojtek Szczęsny i kilku innych bramkarzy. Łukasz jest człowiekiem ugodowym, ale zawsze walczył o swoje. "Kopał się" z nimi na swój sposób, bardziej w ciszy niż marudząc. Ale gdy wchodził do bramki, rodził się w nim potwór - wspomina nasz rozmówca.
- Miał zawsze dobrą "linię", czyli świetny refleks na linii bramkowej. Ja wiem, że potrzebował trochę czasu, by rozpędzić się mentalnie. Zyskał stabilność i dużą pewność siebie dopiero, gdy zaczął grać regularnie w Anglii. Ale co on wyprawia teraz? Jest fenomenalny - komentuje.
- Imponował mi ułożeniem poza boiskiem. Tak sobie później myślałem... w swoich czasach chciałem być kimś takim, jak on. Pod względem podejścia do piłki, profesjonalizmu i generalnie zachowania się w stosunku do ludzi - klasa człowiek - ocenia Kazimierski.
Były bramkarz Legii zwraca uwagę na inną kwestię. - Zna pan jego żonę? Czy ktoś słyszał o żonie Łukasza Fabiańskiego? No właśnie. Ja też nie! Nawet jej nie poznałem, a widywaliśmy się z Łukaszem tyle lat. To musi być bardzo inteligentna i mądra osoba, bo Łukasz pod względem życiowym zawsze postępował z głową na karku. Piłkarze żyją dziś na pokaz, afiszują się z modelkami... OK, serce nie sługa. Ale ja bym zwrócił uwagę na ten niewidzialny szczegół. Ta kwestia na pewno odgrywa w przypadku "Fabiana" dużą rolę. Poza murawą jest porządek, to i w meczach dzieją się wielkie rzeczy - komentuje Kazimierski.
Nagły zwrot
Fabiański po odejściu z Arsenalu w 2014 roku przez dziewięć następnych sezonów był pierwszym bramkarzem w angielskiej ekstraklasie. Najpierw w Swansea (cztery lata), a później w West Hamie (pięć sezonów).
Ale dość nieoczekiwanie w zeszłym sezonie David Moyes posadził Polaka na ławce mówiąc, że "ma w drużynie dwie jedynki". Fabiański występował w spotkaniach Ligi Europy, jednak w Premier League bronił osiem lat młodszy Alphonse Areola.
Podział utrzymał się, gdy drużynę przejął Julen Lopetegui. Po kilku słabszych występach Areoli w obecnych rozgrywkach, Fabiański wskoczył do bramki. "Heroiczny", "genialny", "spektakularny" - tak brytyjskie media chwalą byłego reprezentanta kraju za ostatni występ.
- Od kiedy pamiętam, dbał o formę fizyczną, dlatego wygląda dziś tak, jak dziesięć lat wcześniej - komentuje Kazimierski. - Podkreślam to jeszcze raz: zawsze chciał pracować i się rozwijać. W Anglii nie broni się "za darmo". Jesteś słaby, to wypadasz - przypomina nasz rozmówca. - On na dziesięć meczów rozgrywa dziewięć dobrych. Na tej pozycji to kluczowa cecha. Wtedy drużyna czuje pewność z tyłu. Nie chodzi o to, żeby bramkarz "złapał" dwa karne, a później puścił "babola" - dodaje.
"Kocham cię"
Fabiański rozegrał 371 meczów w Premier League i 57 spotkań w reprezentacji Polski. - Dla mnie jest w trójce najlepszych polskich bramkarzy w tym wieku razem z Arturem Borucem i Wojtkiem Szczęsnym. Czuję dumę, że go prowadziłem. To był zaszczyt. Łukasz - trzymaj dalej taką formę. Kocham cię - kończy Jacek Kazimierski.