Po spotkaniu emocje sięgnęły zenitu. Kierownik Białej Gwiazdy Jerzy Kowalik z trudem przedostał się do szatni z piwem, które ostatecznie posłużyło zawodnikom do świętowania - wskoczyli z nim do basenu, co rozwścieczyło gospodarzy.
Tomaszowi Hajcie, wówczas zawodnikowi Schalke, humor po klęsce z rodakami jednak dopisywał. Odwiedził krakowian w szatni, pogratulował im awansu, ale nie odmówił sobie ironicznego gestu. "Gianni" Pomachał kartą kredytową, mówiąc do kolegów z reprezentacji Polski: - To ja lecę sprawdzić stan konta.
W odpowiedzi piłkarze Wisły spojrzeli po sobie, jakby mieli do czynienia z lokalnym "królem wioski".
ZOBACZ WIDEO: Co za trafienie! Huknął tak, że bramkarz był bez szans
10 grudnia 2002 roku Wisła Kraków prowadzona przez Henryka Kasperczaka osiągnęła jeden z największych sukcesów w najnowszej historii polskiej piłki klubowej. Zespół, w którym Bogusław Cupiał zebrał takie jak legendy Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Kamil Kosowski, Mirosław Szymkowiak, Tomasz Frankowski, Marcin Kuźba czy Maciej Żurawski, czarował kibiców swoją grą. Była to ostatnia polska drużyna klubowa, która zarówno osiągała wyniki, jak i prezentowała atrakcyjny, widowiskowy styl gry.
Wykorzystać lęk
Dwumecz z Schalke w 1/16 finału Pucharu UEFA rozpoczął się remisem 1:1 w Krakowie. Gol dla Niemców padł po błędzie bramkarza Wisły Angelo Huguesa, który w nieudanej interwencji nie trafił w piłkę, co pozwoliło Emile'owi Mpenzie umieścić ją w pustej bramce.
Spotkanie rewanżowe przyniosło jednak nieoczekiwany zwrot. Wisła objęła prowadzenie po golu Żurawskiego, na które odpowiedział Hajto i "do szatni" było 1:1. W przerwie meczu Kowalik zauważył, że rywale grają z wyraźnym lękiem. Powiedział do Kasperczaka: - Oni się boją! Jeśli wyjdziecie z przekonaniem, że wygracie, tak się stanie.
Słowa te okazały się prorocze.
Apogeum "ery Cupiała"
Wisła, która pięć lat wcześniej była klubem na skraju bankructwa, dzięki inwestycjom miliardera Bogusława Cupiała stała się czołową drużyną w Polsce. Dwumecz z Schalke to szczytowy moment tej ery.
Po przerwie w rewanżu piłkarze Wisły zdominowali boisko. Bramki zdobywali Kalu Uche, Maciej Żurawski i Kamil Kosowski, a styl gry drużyny sprawił, że niemiecka prasa następnego dnia nazywała Schalke "nieudacznikami".
Chciał wziąć wszystkich
Mirosław Szymkowiak wspominał, że po golu Uche był pewien, iż Wisła nie przegra. Z kolei Arkadiusz Głowacki podkreślał skuteczność kontrataków polskiej drużyny, które zaskakiwały Niemców.
Po meczu trener Schalke Frank Neubarth w gorzkich słowach skomentował gola strzelonego głową przez Kalu Uche, mówiąc: - Moi obrońcy mają po 190 centymetrów wzrostu, a gola strzelił najniższy zawodnik na boisku.
Po spotkaniu dziennikarze z Polski zapytali menedżera Rudiego Assuaera, którego zawodnika Wisły widziałby u siebie. - Po takim spotkaniu? Każdego - odpowiedział "człowiek z cygarem".
Gdyby "Żuraw" podał...
Mimo tego historycznego sukcesu Wisła zakończyła swój udział w Pucharze UEFA w kolejnej rundzie, przegrywając z Lazio (3:3, 1:2). Kto wie, jak potoczyłyby się losy tego dwumeczu, gdyby Żurawski jednak podał do Kuźby, ale to temat na inną opowieść.
Zwycięstwo nad Schalke 04 do dziś jest wspominane jako jedno z największych osiągnięć polskiej piłki klubowej w europejskich rozgrywkach. Był to moment, w którym Wisła Kraków zachwyciła nie tylko Polskę, ale i całą Europę.
SCHEISSE NULL VIERRRR