Dysputa Tarasiewicza o sędziach i transferach

Sędzia w pojedynku Śląska Wrocław z Polonią Warszawa podjął kilka kontrowersyjnych decyzji. O pracy arbitrów oraz o planach transferowych Śląska na pomeczowej konferencji prasowej ostro wypowiedział się Ryszard Tarasiewicz. - Nie będę brał, żeby ktoś przychodził do Śląska, bo ma płynność finansową i dostaje co miesiąc pieniądze - mówił stanowczo trener.

Po meczu Śląska Wrocław z Polonią Warszawa szkoleniowiec WKS-u cierpliwie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Nie zabrakło także tych trudnych, jak dotyczących pracy arbitra. Jedno z nich dotyczyło sytuacji, w której w polu karnym upadł Janusz Gancarczyk, pomocnik zielono-biało-czerwonych. - Janek Gancarczyk mówił, że był karny. Popatrzyłem od razu na sędziego i on w pewnym momencie nie pokazał zdecydowanie ręką na rzut karny, ale zrobił taki ruch: a może podniosę, a może nie podniosę? Nikt nie chciał podjąć decyzji. To jest problem - albo podejmujesz decyzję, albo nie. Może faktycznie, jakby trzeci sędzia był wprowadzony, ten za bramkami... - zastanawiał się Tarasiewicz.

- Tak jak my analizujemy mecze - zawodnicy, piłkarze to jestem ciekaw, czy jakiś sędzia powiedział, że oglądał dwa razy w tygodniu ten mecz, który prowadził. Czy sobie odtworzył, czy analizuje? Sędzia nieraz może być zasłonięty, może być spóźniony, choć nie powinien być spóźniony, bo ma być wydolny! Ma biegać za akcją, a nie być 30-40 metrów od niej i on jest zasłonięty. Przepraszam bardzo, stój i tak się ustawiaj, abyś nie był zasłonięty - komentował dalej trener.

Nie zabrakło także pytań dotyczących tzw. ręki w polu karnym. - Raz uregulować, tak jak jest we Francji. Na początku były tarcia. Każda ręka w polu karnym jest gwizdana. Czy jest nastrzelona czy nie. U nas będziemy cały czas dywagować - ostro oznajmił Tarasiewicz.

Szkoleniowiec napomknął także o planach transferowych prowadzonej przez niego drużyny. - Nie będę brał, żeby ktoś przychodził do Śląska, bo ma płynność finansową i dostaje co miesiąc pieniądze. Jednego piłkarza już nam zabrali, właśnie podpisał umowę z Anderlechtem. Drugi i trzeci są do złamania, ale trochę dużo pieniążków chcą zarabiać - wyjaśniał "Taraś".

- Muszę powiedzieć tak: Śląsk czy gra u siebie, czy na wyjeździe to ja nigdy na odprawie nie powiedziałem, że gramy na zero z tyłu. Dla mnie przekaz gramy na zero z tyłu jest ewidentnym sygnałem dla zawodników, że najpierw się bronimy, a później zobaczymy co z tego wyjdzie. Zawsze chcemy atakować - padło również z ust wcześniejszego kandydata na szkoleniowca reprezentacji Polski.

Komentarze (0)