Początek tygodnia rozpoczął się od tragicznych doniesień z Czarnkowa. W poniedziałek (4 listopada) tuż po godzinie 18:00 dyżurny policji (woj. wielkopolskie) otrzymał zawiadomienie, że do rzeki Noteć wpadł mężczyzna.
Po dwóch godzinach ciało zostało wyłowione. Jak się okazało, był to Mateusz Hempe, 32-letni bramkarz trzecioligowej Noteci Czarnków. WP SportoweFakty skontaktowały się z prezesem klubu Pawłem Jagłą.
- Nad sprawą pracuje prokuratura. Nie mogę się wypowiedzieć więcej na ten temat, jednak wszystko wskazuje na to, że prawdopodobnie był to nieszczęśliwy wypadek - przekazał w rozmowie z naszym portalem szef trzecioligowego klubu.
Przypomnijmy, że według nieoficjalnych informacji, na które powoływał się m.in. serwis szamotuly.naszemiasto.pl, bramkarz pobiegł za piłką (wyleciała z boiska podczas treningu) w kierunku rzeki Noteć, po czym został porwany przez nurt.
Jagła, wspominając zmarłego piłkarza, wypowiadał się wyłącznie w ciepłych słowach. Nic dziwnego, że całe miasto jest w szoku po jego śmierci.
- Mateusz był osobą oddaną w stu procentach barwom klubowym. Był osobą uczynną, uśmiechniętą, zawsze można było na niego liczyć, zawsze był chętny do pomocy i współpracy - kontynuował wyraźnie zasmucony.
- Odkąd sięgam pamięcią, Mateusz zawsze był z klubem. Graliśmy wspólnie, a teraz miałem przyjemność współpracować z nim w relacji prezes - zawodnik. Zawsze była to ogromna przyjemność - podsumował.
Dodajmy, że Hempe od lat grał też w reprezentacji Polski niesłyszących.
Szymon Michalski, dziennikarz WP SportoweFakty