Podbeskidzie Bielsko-Biała to sportowe dziecko nieżyjącego już prezydenta miasta Jacka Krywulta. Przez lata klub wspinał się w hierarchii polskiego futbolu, a w 2011 roku zadebiutował w Ekstraklasie. I choć w każdym sezonie Górale walczyli o utrzymanie i grali toporny futbol, to dodawali kolorytu najwyższej klasie rozgrywkowej.
Sytuacja jest fatalna
Któż nie pamięta heroicznej walki o utrzymanie Podbeskidzia w sezonie 2012/2013. Prowadzona przez Czesława Michniewicza drużyna uniknęła degradacji mimo tego, że po rundzie jesiennej zdobyła tylko 6 punktów i traciła do bezpiecznej lokaty 9 "oczek". Po ostatnim wygranym meczu drużyna w euforii pojechała na Jasną Górę. W mieście utrzymanie świętowano niemal tak, jak mistrzostwo Polski.
To już jednak wspomnienia. Obecnie Podbeskidzie gra w Betclic II lidze i walczy o utrzymanie w niej. A może nawet o przetrwanie. Jak ujawnił dziennikarz goal.pl Jakub Fudali, sytuacja w klubie jest fatalna. Podbeskidzie ma zobowiązania finansowe i jest na skraju upadku. I to pomimo tego, że może co roku liczyć na kilkumilionową miejską dotację.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Niesamowite show młodego bramkarza. "To naprawdę się wydarzyło"
W ostatnich tygodniach głośno było o burdach, do jakich doszło podczas derbowego meczu z Rekordem Bielsko-Biała. Swój udział w nim mieli kibice BKS-u Stali, czyli klubu grającego w V lidze. Ma on grono zagorzałych fanów, zaprzyjaźnionych z grupą chuliganów Zagłębia Sosnowiec. Przypomnijmy, że fani Stali zajęli miejsca w młynie Podbeskidzie. Wiedzieli o tym prezes Górali i kierownik ds. bezpieczeństwa. Sytuacja została jednak zbagatelizowana.
Lawina wizerunkowych wpadek
To jednak jeden z wielu powodów, dzięki którym o Podbeskidziu jest głośno i to niekoniecznie w pozytywnym kontekście. Kto jest winien degrengolady klubu, który cztery lata temu grał w polskiej piłkarskiej elicie? Najwięcej mówi się o prezesie Krzysztofie Przeradzkim, który wcześniej nie miał nic wspólnego z futbolem. Prowadził firmę budowlano-deweloperską i - krótko - klub jeździecki.
Jak ujawnił Fudali, Przeradzki w przeszłości blisko współpracował z wiceprezydentem miasta Piotrem Kucią, który odpowiada m.in. za sport. To były policjant, a za czasów jego służby firma Przeradzkiego seryjnie wygrywała przetargi na inwestycje dokonywane w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Sam Kucia negatywnie ocenia kadencje Przeradzkiego. - Osobiście mam wiele zastrzeżeń do pracy prezesa i trudno mi ocenić pozytywnie jego pracę - mówił Kucia, który jednocześnie jest przewodniczącym rady nadzorczej Podbeskidzia.
Trudne zadanie przed władzami
Przeradzki zasłynął z dziwnych pomysłów, dzięki którym naraził klub na pośmiewisko. Chciał m.in. rozliczać pracowników za zużyty prąd w biurach czy wyliczać paliwo ze służbowych samochodów, które używane były przez biuro prasowe podczas meczów wyjazdowych. Odebranie akredytacji dziennikarzowi to kolejny z punktów w tej wyliczance.
29 października 2024 roku spotka się Rada Nadzorcza TS Podbeskidzie S.A, podczas której prezes przedstawi sprawozdanie finansowe klubu. Nie jest wykluczone, że to będzie jego pożegnanie z klubem. Sytuację będzie uzdrowić jednak bardzo trudno.
Odejścia Przeradzkiego domagają się kibice. Na ostatnim meczu z rezerwami Zagłębia Lubin pojawiło się kilkuset fanów. A przecież jeszcze kilka lat temu regularnie na trybunach zasiadało ponad 5 tysięcy kibiców. Nowy prezes - o ile taki będzie - musi najpierw odbudować zaufanie kibiców. A do naprawy jest dużo więcej. Klub, który miał być dumą regionu jest kabaretem. I to marnych lotów.
Łukasz Witczyk, dziennikarz WP SportoweFakty