Polska jako "obóz przejściowy" na Zachód - prezes Cracovii, Janusz Filipiak opowiada o sytuacji klubu

- Dzieje się sporo dobrego, jak to jest zauważane. Zarówno jeśli chodzi o polepszanie infrastruktury sportowej - chociaż to było zawsze, bo co roku robiliśmy progres. Największym tu wydarzeniem jest dobrze postępująca budowa stadionu. Jeśli chodzi o wymiar sportowy, to na pewno piłka nożna się ruszyła, jest w dobrej fazie - wyraźnie zadowolony analizuje na zakończenie roku 2009 sytuację Cracovii jej prezes, prof. Janusz Filipiak.

Monachijskie Lwy ostrzą apetyt

Twórca potęgi firmy Comarch kilka lat temu posłużył się Cracovią jako dźwignią marketingową i ze znanego tylko w zainteresowanych kręgach przedsiębiorstwa, Comarch stał się znaną w całej Polsce marką. Oczywiście zyskał na tym też krakowski klub, który z pomocą Comarchu wrócił na piłkarskie salony po wielu latach niedoli. Teraz w podobny sposób prof. Filipiak chce zyskać rozpoznawalność na Zachodzie. - Jadę do Monachium, żeby w czwartek podpisać umowę z TSV. W Niemczech towarzyszy temu większe zainteresowanie niż w Polsce, jest wiele artykułów na ten temat - mówi biznesmen.

Kibice Pasów ostrzą sobie zęby na współpracę z niemieckim klubem. Filipiak także optymistycznie patrzy w tą stronę, ale ma jego zadowolenie jest spowodowane innymi czynnikami: - Jednak nie można od razu oczekiwać cudów. Każdy sądzi, że już w tym oknie transferowym nastąpi wielka wymiana zawodników, szuka się kogo dać, kogo wziąć. To nie jest koniecznie tak. Muszą wypowiedzieć się menedżerowie, trenerzy. Trzeba się poznać nawzajem, żeby wiedzieć co jest możliwe. Na pewno nie będziemy wysyłać do TSV zawodników, których samych potrzebujemy. Bardziej chodzi o to, żeby wspólnie pozyskiwać tych zawodników. Niemcy są bardziej atrakcyjnym krajem, w związku z tym mamy szansę załapać się na wspólną rekrutację.

Wejście Comarchu w TSV wiąże się z przejęciem na początku tego roku przez firmę Filipiaka firmy SoftM, która była jednym z wielu mniejszych sponsorów "Lwów". - Teraz będziemy drugim największym sponsorem, a od jesieni będzie istnieć możliwość, że będziemy na koszulkach - zdradza prezes Cracovii.

Cracovia klubem pierwszego wyboru

Jednocześnie Filipiak uspokaja wszystkich, którym na sercu leży dobro Cracovii, że inwestycja w TSV nie odbije się na negatywnie na Pasach. - Cracovia dostawała takie środki, jakie były potrzebne. Istnieje absorpcja pieniądza. Oczywiście, można pokazywać siłę pieniądza i wydawać dowolne kwoty. Tu chodzi natomiast o to, by je mądrze wydać. W Cracovii wydać mądrze za dużo nie można było. Ten mój przysłowiowy Ronaldinho do nas nie przyjdzie bez względu na to ile dostanie. Nie należy patrzeć na tą sprawę w wymiarze finansowym, bo te środki są. Ludzi interesuje natomiast skutek sportowy i tak jak mówię, w miarę upływu czasu ta współpraca opłaci się obu stronom. Taki jest sens komentarzy w prasie niemieckiej - mówi.

Prezes Cracovii zamierza zmienić wizerunek Cracovii w Polsce. Niedawno zapowiedział, że widzi swój zespół w europejskich pucharach, a w zimowym okienku transferowym ma przeprowadzić ofensywę. - Piłkarze w tej chwili chcą iść do mocnych klubów, mają marzenia. Cracovia nie jest klubem pierwszego wyboru i chcemy to zmienić - tłumaczy. - Głównym czynnikiem wyzwalającym moje wypowiedzi, jest budowa nowego stadionu. Może się to wydać dziwne, ale wiele przykładów pokazuje, jak Amica, Groclin, że klub musi mieć zaplecze, musi istnieć otoczka wielkiego futbolu - dodaje.

Filipiak nie chciał zdradzić sumy jaką przygotował na styczniowe wzmocnienia, ale zapytany o kwotę 4 milionów złotych odparł: - Suma będzie taka jaka będzie potrzebna. Tego rzędu też jest przygotowana.

W październiku przyszłego roku Cracovia ma wrócić na odrestaurowany stadion przy ul. Kałuży. Wśród kibiców pojawiły się informacje o rzekomo planowanym przez Filipiaka zmianie "profilu kibica". Prezes klubu także w tej kwestii uspokaja sympatyków: - Jeśli chodzi o kibiców, to przede wszystkim będzie segmentacja. Nie mają sensu te dyskusje na forach internetowych, że nowy stadion będzie dla klasy średniej i pikników. Stadion będzie segmentowany. Tak jest zaprojektowany, by poszczególne segmenty widowni mogły w swoim stylu oglądać mecze.

Jakość, nie ilość

Zima będzie trzecim z rzędu okresem, w którym Filipiak zapowiedział duże środki na wzmocnienia składu. W ciągu roku do krakowskiego klubu trafił Bartosz Ślusarski, Radosław Matusiak czy Michał Goliński. Czy teraz plan działania uległ zmianie? - Nad transferami pracuje w tej chwili wiele osób: trener Lenczyk, trener Wleciałowski, trener Surma, trener Łach, dr Wielkoszyński, Tomek Rząsa, Jakub Tabisz i moja osoba. Przede wszystkim zmieniło się to, że jest powiedziane nie tylko publicznie, ale i we własnym gronie, że mamy środki finansowe na jakościowe wzmocnienie. Nie chodzi o ilość, a sprowadzenie zawodników, którzy będą stanowić różnicę i pchną nas do przodu - utrzymuje prezes.

Filipiak przyznaje, że negocjacje z zawodnikami nie należą do najłatwiejszych: - To jest bardzo ciężkie. Ci, których byśmy chcieli nie zawsze chcą przyjść albo "odlatują" z wynagrodzeniem. Każda kandydatura musi uzyskać akceptację sportową trenera Lenczyka i moją akceptację finansową.

Polska "obozem przejściowym"

Kiedy w lecie do klubu w roli pełnomocnika ds. sportowych wrócił Tomasz Rząsa, ludzie związani z Cracovią obiecywali sobie, że spowoduje to przyjście do Pasów zawodników z Holandii, Bałkanów i Austrii, gdzie były reprezentant Polski ma liczne kontakty. Filipiak twierdzi jednak, że nie należy się tego spodziewać, a budowę swojej drużyny chce oprzeć na najlepszych polskich graczach. - Jeździ Tomek Rząsa, jeździ trener Łach. Tomek Rząsa zna język serbski, który jest bardzo przydatny na Bałkanach. Byli tam niedawno. Jest to rynek tak bardzo przebrany, że szkoda mówić. Kibicom czy dziennikarzom łatwo jest wygłaszać hasła, natomiast rzeczywistość jest taka, że Cracovia nie będzie klubem pierwszego wyboru dla wybijających się piłkarzy w krajach Europy południowo-wschodniej. To będą Niemcy i inne kraje starej Unii Europejskiej. To trzeba sobie wyraźnie powiedzieć i nie powinno być powodem do kompleksów - analizuje Filipiak.

- Z drugiej strony, kiedy spojrzymy na kluby polskie - jest to mocna wypowiedź, ale pozwalam sobie to powiedzieć - ci zagraniczni zawodnicy w czołowych klubach ciągle sprawiają problemy, mają kaprysy, grymasy. Polak jest bardziej stabilny, przewidywalny. Zagraniczni są chimeryczni. To jest powodem między innymi tego, że czołowe polskie kluby nie odnoszą sukcesu w pucharach, gdzie trzeba zawalczyć do bólu. Nasi hokeiści pokazali w Lipawie walkę do bólu i to utożsamianie musi być. Dla tych gwiazdeczek zagranicznych Polska jest traktowana jako "obóz przejściowy" albo "obóz przesiedleńców" do lig mocniejszych. U nas ledwo coś zagra i już robi fochy, menedżerowie robią jazdy. My nie chcemy tak pracować - puentuje prezes Cracovii.

Źródło artykułu: