Reprezentacja Polski nie miała zbyt wiele do powiedzenia w starciu z Portugalią. Pierwsza połowa została niemal całkowicie przespana. Rywale mieli dużo swobody i bez większych problemów wyszli na dwubramkowe prowadzenie.
- Widać było na boisku jakość drużyny Portugalii. Za nami ciężkie spotkanie. Szkoda pierwszej połowy, bo zaczęliśmy fajnie. Przez 7-10 minut utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy rzuty wolne na połowie rywala, rzuty rożne. Stwarzaliśmy zagrożenie, a później trochę za głęboko się cofnęliśmy - mówił Karol Świderski przed kamerą TVP Sport.
W drugiej połowie... cóż. Wyglądało to niewiele lepiej, ale lepiej. Stać nas było jednak tylko na honorowego gola Piotra Zielińskiego. Ostatni cios zadali Portugalczycy, a w zasadzie Jan Bednarek, który trafił do własnej bramki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód
- Możemy stać w niskim pressingu, ale po każdym podaniu rywala do tyłu musimy wychodzić wyżej. Tego nam zabrakło w pierwszej połowie. Rozmawialiśmy o tym w szatni i po przerwie wyglądało to zupełnie inaczej. Wyszliśmy wyżej, bardziej odważnie, Portugalia parę razy zagrała długim podaniem i łatwo odzyskiwaliśmy piłkę. Szkoda, że dopiero po straconych bramkach zagraliśmy odważnie - komentował Świderski.
On sam w pierwszej połowie był blisko strzelenia gola, ale po mocnym wstrzeleniu piłki w pole karne przez Sebastiana Walukiewicza uderzył obok słupka.
- Miałem sytuację, próbowałem włożyć głowę. Później "Franek" dośrodkowywał, piłka we mnie trafiła. Piłka mnie szukała, ale szkoda, że w którejś z tych sytuacji nie odbiła się inaczej - przyznał Świderski.