Kiedy kilka miesięcy temu Paul Pogba został zdyskwalifikowany na aż cztery lata za doping, wszystko wskazywało na to, że Francuz zniknie z czołówki europejskiego futbolu. Nikt nie spodziewał się jednak, że ta kariera nie zostanie zwieńczona smutnym końcem.
20 sierpnia 2023 roku, po spotkaniu ligowym Juventusu FC przeciwko Udinese Calcio, od wszystkich zawodników pobrane zostały próbki w celu rutynowych badań antydopingowych. I to właśnie ich wyniki zaszokowały cały piłkarski świat zaledwie pół roku później, gdyż w organizmie Pogby wykryto dehydroepiandrosterone (DHEA), substancję potocznie nazywaną "hormonem młodości".
Sam zawodnik przesiedział całe spotkanie na ławce rezerwowych, nie biorąc udziału w grze. Nie zmieniło to jednak nic w ocenie włoskiego sądu, który, po odrzuceniu pierwszej apelacji pomocnika, zawiesił go na cztery lata, uniemożliwiając mu jakikolwiek kontakt z profesjonalną piłką.
Druga apelacja przyniosła już zamierzony efekt. Pogba został bowiem ułaskawiony przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS), który skrócił jego karę z czterech lat do 18 miesięcy, dzięki czemu już w styczniu będzie mógł wrócić do treningów z zespołem, a grać w nim od marca 2025 roku.
Nie jest wiadome dokładnie kiedy będzie w pełni gotowy do gry w pierwszym zespole. Jest jednak bardzo duża szansa na to, że mistrz świata z 2018 roku wybiegnie na boisko jeszcze w tym sezonie.
ZOBACZ WIDEO: Takie gole to rzadkość. Jego skutki mogą być bolesne
Pieniądz nie śmierdzi