Legia Warszawa sprawiła sensację i pokonała Real Betis 1:0. Jagiellonia Białystok pojechała do Kopenhagi z podobnym zamiarem, natomiast bardzo szybko okazało się, że zadanie jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać.
Bo gospodarze wyszli na prowadzenie już w 12. minucie. Niby każdy wie, że defensywa - mówiąc delikatnie - nie jest mocną stroną Jagiellonii (16 goli straconych w lidze), ale jednak można było się łudzić, że może to jest właśnie ten wieczór, gdy podopieczni Adriana Siemieńca unikną błędów.
Otóż nie. Wystarczył jeden rzut rożny, by przypomniały się najgorsze rzeczy. Afimico Pululu wrócił we własne pole karne, by pomóc (w teorii), ale tylko przeszkodził.
To znaczy nie przeszkodził przeciwnikowi, by ten oddał strzał. Pantelis Hatzidiakos skorzystał z niespotykanej wręcz swobody w "szesnastce" Jagiellonii, nawet nie musiał wyskoczyć i spokojnie skierował piłkę do bramki.
Zobacz pierwszego gola dla Kopenhagi:
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!