FC Barcelona znakomicie zaczęła nowy sezon. Po siedmiu kolejkach miała na koncie komplet punktów i nic nie wskazywało, że nadejdzie taka katastrofa. Sobotni pojedynek z CA Osasuną skończył się niespodziewaną porażką lidera 2:4.
Hansi Flick zaryzykował i posadził na ławce Lamine'a Yamala oraz Raphinhę (obaj weszli w trakcie drugiej połowy). Od początku grał Robert Lewandowski, który tym razem nie strzelił gola. To był przeciętny występ w wykonaniu reprezentanta Polski.
Przed meczem raczej nikt nie zakładał takiej wpadki. Po pierwsze "Duma Katalonii" była rozpędzona, a po drugie na jej korzyść przemawiała historia. Od wielu lat Osasuna nie potrafiła na własnym stadionie pokonać Barcy. Niechlubna seria została przerwana.
"Osasuna pokonała Barcę u siebie po raz pierwszy od 2012 roku i strzelając cztery gole, gdy Barca pod wodzą Flicka straciła tylko pięć bramek w La Liga" - pisze w portalu X Fabrizio Romano.
Niespodziewana wpadka na razie nie będzie miała większych konsekwencji. Jeżeli w niedzielę Real Madryt wygra derby z Atletico, to jedynie zmniejszy stratę do odwiecznego rywala do jednego punktu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie