Emerytowany bramkarz zbawicielem FC Barcelony? "Jeśli zadzwonią, będę gotowy"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Alexandre Schneider / Na zdjęciu: Claudio Bravo
Getty Images / Alexandre Schneider / Na zdjęciu: Claudio Bravo
zdjęcie autora artykułu

Po kontuzji Marca-Andre Ter Stegena, jedynym seniorskim bramkarzem FC Barcelony został Inaki Pena. Swoją gotowość do powrotu wyraził jednak były golkiper "Blaugrany", Claudio Bravo.

Niedzielne zwycięstwo 5-1 nad Villarrealem CF (------> RELACJAFC Barcelona okupiła poważną kontuzją Marca-Andre ter Stegena, która wykluczy go z gry do końca sezonu. W doliczonym czasie pierwszej połowy Niemiec opuścił murawę na noszach trzymając się za prawe kolano. Pomeczowe badania wykazały całkowite zerwanie ścięgna rzepki.

Drugie 45. minut spotkania rozegrał rezerwowy bramkarz Inaki Pena. 25-latek w swojej karierze rozegrał 23 spotkania dla Barcy w których stracił aż 39 goli i zachował tylko pięć czystych kont. Niewykluczone jest więc że Hansi Flick sięgnie po pomoc jednego z "wolnych agentów".

Najlepszymi wyborami na rynku wolnych transferów są obecnie Jiri Pavlenka (ex-Werder Brema), były bramkarz m.in. Sevilli FC Tomas Vaclik oraz Keylor Navas, który opuścił PSG wraz z początkiem letniego okienka transferowego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie

Jest również druga opcja, czyli przedwczesne ściągniecie z emerytury jednego z golkiperów którzy niedawno zakończyli karierę. Tutaj pojawiają się trzy nazwiska - Joe Hart, Wojciech Szczęsny oraz Claudio Bravo.

I to właśnie ten ostatni zgłosił już swoją kandydaturę. W wywiadzie dla winwinallsports, 41-latek, który zakończył karierę w sierpniu tego roku, wyraził gotowość powrotu jeżeli Barcelona będzie miała zamiar po niego siegnąć.

- Jeśli FC Barcelona do mnie zadzwoni, będę gotowy - przyznał Chilijczyk.

Bravo występował w barwach "Blaugrany" w latach 2014-2016 i rozegrał dla niej 75 spotkań przed odejściem do Manchesteru City gdyż w Barcelonie stracił miejsce w składzie na rzecz... ter Stegena.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty