Z Dortmundu Mateusz Skwierawski
Po meczu przyjaźni między drużynami Piszczka i Błaszczykowskiego niemal każdy z byłych graczy BVB potrafił powiedzieć kilka słów w naszym języku. Felipe Santana chwilę drapał się po głowie, ale za moment zaczął sypać zwrotami: - Jesteś piękna, dziękuję, dzień dobry - powiedział. Jurgen Klopp dodał. - Dobrze wiecie, jakich zwrotów używałem do waszych graczy - rzucił przechodząc przez strefę wywiadów. Chodziło mu między innymi o hasło: "rusz dupę", którym motywował Kubę Błaszczykowskiego, Łukasza Piszczka i Roberta Lewandowskiego w sezonach największych sukcesów BVB w ostatnich latach.
Mats Hummels już któryś raz popisał się piękną polszczyzną. Przerwał wywiad dla TVP Sport tuż przy murawie i sam zgłosił się do rozmowy po polsku. - Jak się masz? U mnie stara bieda - zaczął w naszym języku. A już kompletnie zaskoczył Patrick Owomoyela. Przed wejściem do windy na stadionie zaczął poganiać Nelsona Valdeza. Jak? Oczywiście po polsku. - Ciągle trzeba na ciebie czekać! - machał do niego ręką, bo byli gracze Borussii czekali na start bankietu, a Valdez się ociągał.
"Spolszczyli" klub
- Na mecz przyjechali nawet chłopaki z Ameryki Południowej, pokonali długą drogę. Dziękuję im za to. Zrobili to dla nas. Pokazali, jak nas szanują - mówił Błaszczykowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Każdy piłkarz marzy o takim golu. Potężne uderzenie w samo okno
Można złośliwie powiedzieć, że byli zawodnicy BVB lepiej radzą sobie w naszym języku niż niejeden naturalizowany reprezentant Polski. To oczywiście głównie żartobliwe akcenty, ale pokazujące szerszą perspektywę - jak mocno polscy piłkarze, zwłaszcza Piszczek i Błaszczykowski, zakorzenili się w jednym z najbardziej rozpoznawalnych klubów w Europie. To niesamowite, jak polscy piłkarze "spolszczyli" Borussię Dortmund i to nie tylko pod względem słownictwa.
Niemieccy fani BVB z dumą utożsamiają się z Piszczkiem i Błaszczykowskim. Cenią ich za charakter, oddanie barwom i jakość piłkarską. Nigdy nie zapomną, że polskie trio przywróciło w mieście piękne chwile i dało drużynie siedem trofeów oraz finał Ligi Mistrzów. W dniu meczu w Dortmundzie na koszulkach kibiców dominowały dwa numery: 16 i 26, z którymi występowali "Kuba" i "Piszczu".
Nikt wcześniej nie miał benefisu przeprowadzonego z taką pompą, gwiazdami światowej piłki, mistrzami świata i topowym obecnie trenerem w jednym miejscu. Były szpalery, jak choćby wtedy, gdy ostatni mecz w Realu Madryt rozgrywał Jerzy Dudek. Regularnie zapraszany na mecze pokazowe przez Celtic Glasgow jest Artur Boruc. Szkocki klub również uczestniczył w pożegnaniu bramkarza na stadionie Legii, ale to jednak nie ta skala. W przeszłości mieliśmy przecież wielu wybitnych zawodników. Ale tak hucznie pożegnano dopiero Piszczka i Błaszczykowskiego.
Teraz kolej na Kubę
Na Signal Iduna Park przyszło ponad osiemdziesiąt tysięcy fanów, klub wyprodukował specjalne koszulki, szaliki i kubki z sylwetką zawodników. Wszystko rozeszło się jednego dnia w klubowych sklepikach. Na stadionie bandy reklamowe przy murawie wyświetlały napis "Danke!" skierowany do naszych zawodników, których przed i po spotkaniu pożegnano z honorami. Bilety rozeszły się błyskawicznie, na stadionie powiewały polskie flagi, a na koniec, po meczu - fani zaczęli skandować "dziękujemy" po polsku.
Doszło do dość dziwnej sytuacji, sam się o tym przekonałem. Przed meczem chciałem porozmawiać z kilkoma niemieckimi kibicami BVB i zapytać, jak wspominają naszych graczy. Musiałem się nachodzić, żeby w końcu trafić na Niemców! Można było odnieść wrażenie, że wokół stadionu kręcili się sami Polacy - ubrani w koszulki Borussii, ale i reprezentacji Polski oraz Wisły Kraków. To było jedno, wielkie święto kilku środowisk kibicowskich.
Borussia nie zapomina o naszych zawodnikach. Łukasz Piszczek pisze nowy rozdział w swojej karierze, został wciągnięty do "rodziny" BVB i jest asystentem pierwszego trenera. Ale przecież już dużo wcześniej, gdy odchodził z klubu, w Dortmundzie nie mogli uwierzyć, że woli kontynuować karierę w IV lidze w rodzinnej wsi, niż występować w Lidze Mistrzów. Piszczek nie chciał podpisać nowej umowy, z czasem jednak wrócił do "domu". Próby wciągnięcia na pokład Błaszczykowskiego to też jedynie kwestia czasu. Obaj mają na stadionie swoje murale, a w klubie i w mieście każdy wie, jak wiele zrobili dla klubu.
Na zawsze w sercu
Jeden z kibiców, który posiada karnet na "Żółtą Ścianę" od trzydziestu lat, powiedział nam, że dla fanów Borussii najbardziej liczy się jedno: serce. Nawet najlepszy pracownik mający świetne statystyki nigdy nie zostanie obdarzony miłością w tym klubie. Ale oddany barwom człowiek z krwi i kości otrzyma ją na zawsze.