Rafał Zaborowski nie zrobił wielkiej kariery w polskiej piłce. Nigdy nawet nie zagrał meczu w PKO Ekstraklasie. W pewnym momencie jednak znalazł pomysł na swoją karierę. 30-letni pomocnik stał się piłkarskim obieżyświatem i dzięki temu zwiedził spory kawałek globu.
Wychowanek Stadionu Śląskiego grał m.in. w Norwegii, Grecji, Rumunii, a nawet w Bangladeszu. Ostatni rok z kolei spędził w Indiach, gdzie był zawodnikiem Aizawl FC. Furory nie zrobił, bo w indyjskiej drugiej lidze rozegrał zaledwie cztery mecze.
Zaborowski postanowił wrócić do Polski. Przy okazji opowiedział o problemach, które spotkały go w Indiach. Na pewien czas utknął w tym kraju, o czym opowiedział w "Fakcie".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niezwykłe spotkanie Roberta Lewandowskiego
- Trzykrotnie próbowałem wsiąść do samolotu, ale okazało się, że nie zostałem zarejestrowany w urzędzie imigracyjnym (FRRO). Byłem już na lotnisku, odprawiłem bagaż, przeszedłem kontrolę celną, nagle dostałem informację, że nie jestem zarejestrowany i nie mogę odlecieć. Na początku myślałem, że to żart. Wiadomo, w tym kraju korupcja jest obecna, więc podejrzewałem, że po prostu próbują wykorzystać sytuację, ale ostatecznie nie poleciałem - mówi polski piłkarz.
Potem zaczęło się załatwianie dokumentów. Okazało się, że to klub zawinił i skończyło się karą finansową. Kiedy wydawało się, że Zaborowski wreszcie wyleci z Indii, historia się powtórzyła.
- Za trzecim razem, mimo że miałem już wszystkie formalności załatwione, znowu pojawiły się problemy. Urzędnicy próbowali mnie powstrzymać, więc podniosłem głos, bo słyszałem, że z nimi trzeba w taki sposób rozmawiać, pokazując swoje niezadowolenie. Nie wiem, czy to zadziałało, czy po prostu dla świętego spokoju, ale w końcu pozwolono mi odlecieć - wspomina.
Rafał Zaborowski niedawno dołączył do Szczakowianki Jaworzno. To oznacza, że będzie występować w V lidze śląskiej.
Legenda Juventusu o Wojciechu Szczęsnym. "Ja bym zrobił inaczej" >>