Podopieczni Kazimierza Moskala stanęli przed niesamowitą szansą, by po 12 latach klub ze stolicy Małopolski ponownie zagrał jesienią w europejskich pucharach. Choć rywal w decydującej fazie eliminacji jest znacznie mocniejszy na papierze, to nie przeszkadzało w podjęciu walki o piłkarskie marzenia.
- Wiemy, że jest to bardzo silna drużyna na własnym boisku, wspierana przez fantastyczną publiczność i będzie chciała wypracować sobie zaliczkę przed rewanżem - tak mówił w dodatku trener Cercle Brugge przed meczem w Krakowie, a to pozwalało wierzyć, że Wisła jest w stanie zagrać podobnie jak w domowym starciu z silniejszym Rapidem Wiedeń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Neymar wraca do gry. Odbył wyjątkowy trening
Tyle, że spotkanie przy Reymonta przypomniało kibicom ten rewanżowy mecz z Austriakami, w którym defensywa Wiślaków również została skruszona zaledwie po kilku minutach. Sporo miejsca z lewej strony boiska miał skrzydłowy Alan Minda, którego zupełnie nie atakował Bartosz Jaroch. Defensor pozwolił rywalowi zabrać się z piłką, zejść do środka i oddać strzał, który zatrzepotał w siatce.
Biała Gwiazda szukała swoich szans na bokach, chcąc skutecznym dośrodkowaniem przełamać defensywę Cercle Brugge, ale to goście chwilę później zaprezentowali, w jaki sposób należy wrzucić piłkę w pole karne lub bezpośrednio do bramki. To właśnie tak padła druga bramka dla Belgów, gdy Thibo Somers zauważył źle ustawionego bramkarza Wisły i posłał piłkę z prawej strony idealnie za plecami Kamila Brody.
Najsmutniejszy moment dla kibiców Białej Gwiazdy nastąpił jednak na kilka minut przed przerwą, gdy po rzucie rożnym do siatki trafił Christiaan Ravych. Trzecia bramka dla gości absolutnie uciszyła trybuny przy Reymonta.
Znacznie gorzej wyglądało to tuż po przerwie, bo jeśli ktoś miał nadzieję, że Wiślacy dość szybko wrócą w drugiej połowie do meczu i nawiążą rywalizację, to skutecznie rozwiązał to Kevin Denkey, pakując piłkę do siatki dwie minuty po wznowieniu gry. A po chwili piąte trafienie dołożył Abdoul Kader Ouattara, który na boisku zameldował się właśnie w drugiej części meczu.
Taki rezultat uspokajał Belgów i znacząco wpisywał się w realizację planu, o którym wspominał też szkoleniowiec Cercle. Wiślacy próbowali odpowiadać pojedynczymi akcjami, w których główną rolę odgrywał Angel Rodado. Najskuteczniejszy strzelec Białej Gwiazdy długo miał jednak koszmarnego pecha.
Końcówka spotkania podgrzała jeszcze emocje na stadionie. Najpierw do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego trafił rezerwowy Kazeem Olaigbe, a dwie minuty później odrobinę radości kibicom Wisły Kraków dał wspomniany Rodado, który strzałem lewą nogą pokonał w polu karnym Warlesona.
Dopóki piłka w grze, natomiast trudno wyobrazić sobie, by Wisła w spotkaniu rewanżowym mogłaby jakkolwiek zagrozić zawodnikom z Brugii. Za tydzień Biała Gwiazda najpewniej zakończy swoją pucharową przygodę, która mimo wszystko okazała się dla pierwszoligowca nad wyraz udana.
Wisła Kraków - Cercle Brugge 1:6 (0:3)
0:1 - Alan Minda 8'
0:2 - Thibo Somers 11'
0:3 - Christiaan Ravych 37'
0:4 - Kevin Denkey 47'
0:5 - Abdoul Kader Ouattara 55'
0:6 - Kazeem Olaigbe 82'
1:6 - Angel Rodado 84'
Wisła: Kamil Broda - Bartosz Jaroch (62. Kuba Wiśniewski), Alan Uryga, Wiktor Biedrzycki, Rafał Mikulec - Marc Carbo, Frederico Duarte (71. Karol Dziedzic) - Piotr Starzyński (46. Angel Baena), Olivier Sukiennicki (71. Jesus Alfaro), Tamas Kiss (62. Patryk Gogół) - Angel Rodado
Cercle: Warleson - Gary Magnee, Christiaan Ravych, Senna Miangue (78. Boris Popović), Nazinho - Erick Nunes (62. Felipe Augusto), Lawrence Agyekum - Thibo Somers (46. Abdoul Kader Ouattara), Bruninho (62. Alonzo Engwanda), Alan Minda (71. Kazeem Olaigbe) - Kevin Denkey
Żółte kartki: Rodado, Jaroch (Wisła) - Denkey, Agyekum (Cercle)
Sędzia: Philip Farrugia (Malta)
Jak się Wisła uprze grać skończy się dwucyfrowym w plecy.