Szalony mecz wyłonił rywala Jagiellonii. 17 kolejek w rzutach karnych

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / OLAF KRAAK / Na zdjęciu: Bramkarz Ajaxu Amsterdam.
PAP/EPA / OLAF KRAAK / Na zdjęciu: Bramkarz Ajaxu Amsterdam.
zdjęcie autora artykułu

W czwartek poznaliśmy rywala Jagiellonii Białystok w fazie play-off Ligi Europy. Do kolejnej rundy po szalonej serii rzutów karnych awansował Ajax Amsterdam.

Jagiellonia Białystok odpadła z walki o Ligę Mistrzów, ale wciąż może zakwalifikować się do fazy ligowej Ligi Europy. W czwartkowy wieczór mistrz Polski poznał swojego przeciwnika w walce o ten awans.

Ostatecznie do kolejnej rundy zakwalifikował się Ajax Amsterdam i to on przyjedzie do Białegostoku. Natomiast faktem jest, że stało się to po iście szalonej rywalizacji, bo do ostatecznego rozstrzygnięcia potrzebne były rzuty karne.

Przed rewanżem wydawało się, że Holendrzy mają wszystko pod kontrolą. Wygrali pierwszy mecz w Atenach 1:0, więc u siebie musieli po prostu nie przegrać. Jednak w Amsterdamie to Panathinaikos zwyciężył, również 1:0 i mieliśmy najpierw dogrywkę, a potem rzuty karne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata

Ta ostatnia faza spotkania była niesamowicie emocjonująca. Grecy pomylili się już w pierwszym strzale i potem przez całe rzuty karne to Ajax był na prowadzeniu. Jednak w ostatnim i decydującym uderzeniu pomylił się Brian Brobbey, przez co strzelanie trwało dalej.

W kolejnych kolejkach zawodnicy suwerennie trafiali, lub pudłowali i dopiero w 17. serii najpierw swoją "jedenastkę" zmarnował Tonny Vilhena z Panathinaikosu, a potem do siatki trafił Anton Gaaei z Ajaksu. Co ciekawe, wspomniany wyżej Brobbey zmarnował też swój drugi strzał, co zdarza się niesamowicie rzadko.

Mieliśmy w tym starciu polski wątek. Bramki greckiej ekipy strzegł Bartłomiej Drągowski. Polski golkiper wybronił dwa rzuty karne, a i sam bardzo pewnie wykorzystał swoją "jedenastkę". Jednak to wszystko na nic się zdało.

Czytaj też: Wielki mecz Wisły. Dokonali niemożliwego Broda: Nie czuję się bohaterem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty