z Krakowa Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
To są tego typu mecze, po których kibic wychodzi ze stadionu zadowolony. Ze zwycięstwa, z liczby stworzonych sytuacji, ze stylu. Wisła Kraków dokonała sporej sztuki, odrobiła straty z pierwszego meczu i wyeliminowała Spartak Trnava z Ligi Konferencji Europy. "Biała Gwiazda" dokonała wielkiej sztuki i to ona zagra w IV rundzie eliminacji.
A przecież zadanie nie było proste. Przegrana 1:3 w Trnawie tydzień temu stawiała Wisłę w piekielnie trudnym położeniu, natomiast - jak się okazało - nie taki Spartak straszny. Słowacy nie pokazali w Krakowie absolutnie nic. Zaprezentowali się gorzej niż zespół z dolnych rejonów tabeli Betclic I ligi. A Wisła to wykorzystała. Była zespołem nieporównywalnie lepszym.
Nie wystarczyło jednak ani 90 minut, ani 120. Potrzebna była dogrywka, a następnie konkurs rzutów karnych. Niezwykły konkurs, bo odbyło się aż czternaście serii "jedenastek". W decydującej pomylił się Sebastian Kosa i kibice w Krakowie wpadli w euforię.
Co dalej? W kolejnej rundzie Wisła zagra z belgijskim Cercle Brugge.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata
Gospodarze byli nakręceni, choć początkowo przytrafiały im się proste indywidualne błędy, po których Spartak próbował wychodzić z groźnymi kontratakami, natomiast szybko dał sobie z tym spokój. Wiślacy długo nie dawali konkretów, ale na przerwę schodzili z jednobramkowym prowadzeniem - Tamas Kiss wywalczył rzut karny, a pewnym strzałem z jedenastu metrów bramkarza Spartaka pokonał nie kto inny, jak Angel Rodado. Hiszpan na początku spotkania miał też asystę przy golu Kissa, ale sędziowie dopatrzyli się w tej sytuacji spalonego.
Słowacy od samego początku sprawiali wrażenie zespołu, któremu nie za bardzo zależy na atakowaniu. Oni przyjechali do Krakowa z jasnym celem: utrzymać przewagę z pierwszego meczu. Nie oglądaliśmy co prawda ordynarnej gry na czas, natomiast widać było, że goście nie angażują zbyt dużej liczby zawodników w akcje ofensywne (tak naprawdę dopiero pod koniec pierwszej połowy musiał wykazać się Kamil Broda, broniąc uderzenie Libora Holika z kilku metrów).
I to tyle z ich strony. Wisła tych sytuacji miała całe mnóstwo i jedyne do czego można się przyczepić, to skuteczność, a raczej jej brak. Ataku sunęły środkiem, prawym skrzydłem, lewym. To był prawdziwy ostrzał bramki przeciwnika. Aż trudno uwierzyć, że goście dotrwali do dogrywki (bo na pół godziny przed końcem świetnie w polu karnym zachował się Piotr Starzyński i strzelił na 2:0).
Ale właśnie, potrzebne było dodatkowe 30 minut gry. I Wisła ani myślała ściągać nogi z pedału gazu, wręcz przeciwnie. Nieustanny atak i wywieranie presji na przeciwniku. To zaowocowało trzecim golem, ale... gospodarze nie ustrzegli się błędu na początku pierwszej części dogrywki bramkę zdobył Michal Duris. Wisła mogła to jeszcze zamknąć w 120 minutach, ale sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Rafał Mikulec. No a rzuty karne to już osobna historia. Jakże piękne z perspektywy Wisły.
Wisła Kraków - Spartak Trnava 3:1 pd. k. 12:11 (1:0, 2:0, 3:0)
1:0 Angel Rodado (k.) 43'
2:0 Piotr Starzyński 60'
3:0 Alan Uryga 98'
3:1 Michal Duris 107'
Składy:
Wisła: Kamil Broda - Bartosz Jaroch, Alan Uryga, Wiktor Biedrzycki, Giannis Kiakos (74' Rafał Mikulec) - Piotr Starzyński (106' Mariusz Kutwa), Marc Carbo, Olivier Sukiennicki (61' Patryk Gogół), Angel Rodado, Tamas Kiss (61' Frederico Duarte) - Łukasz Zwoliński (90+1' Angel Baena).
Spartak: Ziga Frelih - Erik Sabo (99' Jakub Paur), Marek Ujlaky (46' Milos Kratochvil), Sebastian Kosa, Martin Miković (90+1' Filip Bainović) - Libor Holik, Adrian Zeljković (106' Milan Corryn), Roman Prochazka (67' Vojtech Kubista), Robert Pich (46' Hugo Ahl) - Philip Azango, Michal Duris.
Żółte kartki: Kiakos, Jaroch (Wisła) oraz Sabo, Duris, Kubista, Paur Frelih (Spartak).
Sędzia: Donald Robertson (Szkocja).
W pierwszym meczu: 1:3. Awans: Wisła.