Drużyna Wisły Kraków uległa 1:2 Rapidowi Wiedeń u siebie, w pierwszym starciu rywalizacji w ramach 2. rundy eliminacji Ligi Europy. Jedyną bramkę dla krakowian zdobył hiszpański pomocnik Marc Carbo.
Po spotkaniu Hiszpan nie krył jednak satysfakcji, że wiślacy - drużyna z Betclic I ligi - byli w ogóle w stanie nawiązać walkę z faworytami z Wiednia. W rozmowie z nami Carbo chwali współpracę z Kazimierzem Moskalem i mówi o tym, dlaczego zdecydował się pozostać w Krakowie po poprzednim sezonie, mimo pewnego fiaska hiszpańskiego projektu pod Wawelem. Carbo rozpływa się też nad młodym talentem Wisły, 21-letnim Olivierem Sukiennickim.
Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Pański gol strzelony Rapidowi pozwala kibicom Wisły Kraków mieć jeszcze jakieś nadzieje przed rewanżem w Wiedniu. Choć do zremisowania spotkania u siebie nie zabrakło wam wcale wiele.
Marc Carbo, pomocnik Wisły Kraków: Mieliśmy tego wieczoru sytuacje, by wywalczyć coś więcej - remis bądź nawet zwycięstwo. Trzeba na tym się skoncentrować. Myślę, że w Wiedniu nadal będziemy mieli sporo tych szans na zdobycie bramki. Tak, by jednak awansować. Trzeba pracować i zachować spokój.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Niesamowite trafienie. Takie bramki zdarzają się naprawdę bardzo rzadko
Rywale z Wiednia może nie byli aż tak groźni, jak się mogło wydawać, ale organizacją gry i dyscypliną taktyczną mogli imponować.
To prawda. Zaczęli bardzo mocno, widać było też wiele świetnie wypracowanych automatyzmów w ich grze, zwłaszcza ich ofensywni piłkarze bardzo dobrze się poruszali po boisku. My jednak też mieliśmy coś z gry, zwłaszcza rywalizując w przewadze. Szkoda, że z tylu sytuacji nie wykorzystaliśmy choć jednej więcej, by zremisować to spotkanie. No nic, trzeba iść dalej.
Każdy z was jednak pewnie czuje satysfakcję, mogąc sprawdzić się na tle takiego rywala w Europie.
Oczywiście, dla nas to duma móc rywalizować w europejskich pucharach, z takimi przeciwnikami. Widzimy, że ostatecznie decydują o wyniku szczegóły. Gdyby udało się np. wykorzystać sytuację Angela Baeny z ostatnich sekund meczu, czy okazje naszego nowego napastnika Łukasza Zwolińskiego, może ten mecz rozstrzygnąłby się inaczej. Nie ma natomiast czego rozpamiętywać, tylko pracować dalej. Trzeba jechać do Wiednia z nadziejami i walczyć do końca.
Nawet jeśli odpadniecie, to dostanie jeszcze szansę rywalizacji w eliminacjach Ligi Konferencji, przeciwko Spartakowi Trnava bądź FK Sarajevo. To drużyny w waszym zasięgu?
Dokładnie, można w razie niepowodzenia kontynuować rywalizację w Lidze Konferencji. Dla nas wszystkich rywalizacja w europejskich pucharach jest jak nagroda. Ja wierzę, że mamy szanse na pozostanie w Europie.
Jak się panu współpracuje w środku pola z nowym, młodym talentem pozyskanym przez Wisłę - 21-letnim Olivierem Sukiennickim? Wydaje się, że to chłopak z dużym potencjałem technicznym. Balans ciała i drybling ma taki, jakby był pańskim rodakiem, a nie graczem wychowanym w polskim futbolu.
Jest bardzo zdolny, ma dużo jakości. Powiedziałem mu od razu: te zagrania, które wykonujesz, są tak dobre, że musisz robić to częściej. Bo dla mnie, jako defensywnego zawodnika, to jest bardzo trudne do wybronienia. Jako defensywny pomocnik mogę zapewnić, że gra przeciwko takim piłkarzom, jak Sukiennicki, kosztuje sporo wysiłku. Jest bowiem w tym bardzo szybki. Myślę, że Sukiennicki wiele nam da, to bardzo obiecujący gracz.
Jak pan odbiera pierwsze tygodnie współpracy z nowym trenerem Wisły Kazimierzem Moskalem? Dla wielu osób w klubie to doskonale znana postać, ale dla niektórych z was, zawodników, to pierwsze doświadczenia pracy z nim.
To przede wszystkim bardzo wymagający szkoleniowiec. Chce, by w zespole panowało odpowiednie nastawienie, nienegocjowalne oddanie drużynie. Myślę, że wiele możemy osiągnąć z takim szkoleniowcem. Z tego, co wiem, to ma na koncie już dwa awanse do Ekstraklasy z innymi zespołami. Nie trzeba więc nic więcej dodawać. Wydaje się, że jest obecnie dobry "feeling" w drużynie. Ja jestem osobiście bardzo zadowolony.
Jako zespół, zyskaliście nową energię? Widać było bowiem pod koniec poprzedniego sezonu, że ten "duch" w drużynie nieco podupadł.
To prawda, była w poprzednim sezonie pewna negatywna dynamika. Było to wszystko skomplikowane. Natomiast z tym obecnym trenerem widać, że zespół jest odmieniony, walczymy do ostatniej minuty. Ja podchodzę do zbliżającego się sezonu ligowego z bardzo dobrymi przeczuciami.
Poza wszystkim, kadra też się poszerza, w ostatnich tygodniach nowy dyrektor sportowy Wisły Vullnet Basha dołożył kilka nowych nazwisk.
Basha ma bardzo dobre rozeznanie w polskim futbolu. W końcu funkcjonuje tu od wielu lat. To świetny profesjonalista. Wie doskonale, czego nam potrzeba, czego nam brakuje. Jest tu po to, by pomóc zespołowi i myślę, że jest zdecydowanie zdolny do tego.
Po poprzednim sezonie nie miał pan wątpliwości, czy zostawać w Wiśle? Kilku pańskich rodaków odeszło z drużyny, Miki Villar nawet wspominał, że ten projekt hiszpański w Wiśle upadł.
Miałem propozycje z innych klubów, nawet z Ekstraklasy. Dla mnie jest jednak jasne, że zarówno ja, jak i moja partnerka bardzo dobrze czujemy się w Krakowie. Uważam, że obecnie w Wiśle rozwijany jest dobry projekt. Wierzę, że w tym sezonie realnie będziemy walczyć o awans do Ekstraklasy i sądzę, że Wisła to bardzo dobre miejsce do gry. Ja tu jestem bardzo szczęśliwy.
Teraz jedyny problem jest taki, że nie może pan wystąpić w waszym inauguracyjnym spotkaniu 1. Ligi z Polonią Warszawa, bo musi pan odcierpieć zawieszenie za czerwoną kartkę z końcówki poprzedniego sezonu.
Tak, to zawieszenie za tę nieco dziwną - w ostatecznym rozrachunku - sytuację. Najpierw był bowiem faul na mnie, a dopiero potem to moje zagranie i weryfikacja VAR. Cóż jednak zrobić, trzeba się z tym pogodzić.
Rozmawiała: Justyna Krupa, WP SportoweFakty
Jarosław Królewski zabrał głos po porażce z Rapidem. "Nie bądźmy defetystami!"