"Onet" opublikował artykuł z kolejnymi doniesieniami na temat licencjatu i magisterki, jakie Robert Lewandowski miał uzyskać na łódzkiej uczelni. Nowym wątkiem w tej sprawie jest wypowiedź dr Barbary Mrozińskiej, socjolożki z Łodzi.
Na platformie X zamieściła ona wpis o następującej treści:
"Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością, bo 'zdał' u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie" - napisała.
Po tym wpisie "Przegląd Sportowy" skontaktował się z dr Mrozińską. Socjolożka zaznaczyła, że sprawa jest publiczna, a na platformie X odezwała się z poczucia przyzwoitości - miała na uwadze to, że wielu jej studentów musiało się mocno napracować, aby uzyskać dyplom.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": "Zdmuchnęli z planszy". Hiszpania wielkim faworytem
W nieistniejącej już Wyższej Szkole Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych (WSEZiNS) dr Mrozińska wykładała metodologię badań społecznych. W rozmowie z "PS" stwierdziła, że Lewandowskiego nigdy nie widziała, ani na zajęciach, ani na egzaminach.
A na niedawnym przesłuchaniu - jak zrelacjonowała - dowiedziała się, że za oba egzaminy "Lewy" dostał u niej trójki.
- Gdyby zdawał u mnie egzamin, musiałby do mnie przyjechać. Tymczasem z karty jego ocen wynikało, że zaliczył u mnie dwa przedmioty, a takiej sytuacji na pewno nie było, zapamiętałabym tak znanego studenta - przekazała Barbara Mrozińska.
Ujawniła również, że z elektronicznych wpisów, które miała widzieć, wynika, że u innych łódzkich wykładowców piłkarz miał lepsze oceny - m.in. czwórki z plusem i piątki.
Otoczenie Roberta Lewandowskiego reaguje
Z Wirtualną Polską doktor Mrozińska nie chciała rozmawiać. Uzyskaliśmy jednak komentarz z otoczenia Roberta Lewandowskiego.
- Na tym etapie możemy tylko potwierdzić, że otrzymaliśmy informację od Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, że Robert Lewandowski będzie przesłuchany w charakterze świadka w sprawie. Jesteśmy na etapie ustalania terminu i chcemy, aby stało się to w miarę możliwości szybko. Po przesłuchaniu będziemy mogli się szerzej wypowiedzieć - poinformowano nas.
- Nie mamy nic do ukrycia, ale chcemy zachować formalną ścieżkę i najpierw odpowiedzieć na pytania prokuratury - dodano.
Dr Mrozińska zeznawała w zeszłym miesiącu. Śledztwo trwa natomiast już pięć lat. Głośna sprawa zaczęła się od zatrzymania Zbigniewa D., naukowca z Łodzi i tamtejszego działacza piłkarskiego. Był on związany z dwoma prywatnymi łódzkimi uczelniami.
Lewandowski miał uzyskać licencjat na łódzkiej uczelni WSEZiNS, która już nie istnieje. Jej kanclerzem był właśnie Zbigniew D.
Pod tym samym adresem w Łodzi funkcjonuje od lat Uczelnia Nauk Społecznych (UNS). Zbigniew D. został tam zatrudniony jako wykładowca, zaś jego żona była rektorem. Syn zaś najpierw został kanclerzem, a potem - rektorem. Właśnie na UNS Lewandowski miał zdobyć tytuł magistra.
Podejrzanymi dyplomami z pedagogiki Robert Lewandowski nigdy się nie pochwalił. Onet przypomina natomiast, że funkcjonariusze podczas przeglądania telefonu Zbigniewa D. odkryli, że przed kilkoma laty prowadził on ożywioną korespondencję z Anną Lewandowską oraz innymi sportowcami i ich przedstawicielami.
Czytaj także:
> Fatalny błąd. Sędzia finału Euro "zasłynął" taką decyzją
> Będą kary od UEFA? Taką oprawę przygotowali kibice Wisły