Sobotni pojedynek legionistów z Widzewem stał na bardzo niskim poziomie. Oby dwie drużyny grały przeciętnie. Mimo wszystko Legia zdołała wywieźć z Łodzi komplet punktów po bramce Piotra Gizy: - Pierwsza połowa była raczej słaba w naszym wykonaniu, ale w drugiej zaczęliśmy rządzić na boisku, czego konsekwencją były akcje i sytuacje, które mieliśmy. Jednak było nerwowo, bo gola strzeliliśmy dopiero w końcówce spotkania. Nie zagrałem najgorzej, ale bez fajerwerków. Kiedy schodziłem z boiska trener powiedział, że zaprezentowałem się dobrze - mówił świeżo po spotkaniu 24-latek.
W ostatnich tygodniach zespołu z Warszawy prezentował się kiepsko, a przykładem słabych występów była porażka ze słabiutkim Zagłębiem Sosnowiec. Następnie jednak legioniści pokonali obecnego mistrza Polski Zagłębie Lubin, a w miniony weekend klub z al. Piłsudskiego: - Myślę, że kryzys, który miał miejsce w naszym zespole, już minął. W spotkaniu z Widzewem chcieliśmy się odbić od dna i udało się. Sądzę, iż z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Zawodnicy już zapomnieli o tej porażce z Zagłębiem Sosnowiec. Liczy się każdy kolejny pojedynek i walka o drugie miejsce. Zawsze staramy się być myślami przy najbliższym meczu - stwierdził Burkhardt, który dodaje, że walka o zajęcie miejsca gwarantującego udział w Pucharze UEFA nie będzie łatwa: - Rzeczywiście, to trudne wyzwanie, ale cieszymy się, że już teraz wskoczyliśmy na miejsce Groclinu, który zremisował w spotkaniu z Cracovią.
Najbliższy mecz z Kolporterem Koroną Kielce będzie pożegnalny dla młodego pomocnika, bowiem wyjedzie on do swojego nowego klubu, szwedzkiego IFK Norrköping: - Wyjeżdżam chyba za tydzień, nie wiem jeszcze dokładnie kiedy. Ale przede mną jeszcze mecz z kielczanami i mam nadzieję, że będzie mi dane pomóc Legii w odniesieniu kolejnego zwycięstwa.
Burkhardt w obecnej rundzie wywalczył sobie mocną pozycję w zespole Jana Urbana. Mimo to zdecydował się na zmianę barw klubowych. Dlaczego? - Wraz ze sztabem szkoleniowym i włodarzami klubu zdecydowaliśmy, że wyjadę do szwedzkiego zespołu - tymi słowami zakończył rozmowę ze Sportowymi Faktami 24-latek.