Z Monachium Mateusz Skwierawski
Po mistrzostwach świata w Katarze i kolejnych długich miesiącach po mundialu niemieccy kibice byli załamani postawą swojej reprezentacji. Ale kadra Juliana Nagelsmanna meczem otwarcia Euro 2024 ze Szkocją wymazała całą przygnębiającą historię trwającą ponad rok. Już do przerwy gospodarze turnieju prowadzili 3:0 miażdżąc Szkocją pod każdym względem.
Piłkarze Stephena Clarke'a wyglądali tak, jakby cały dzień bawili się ze swoimi kibicami na Marienplatz i wieczorem nie mieli sił biegać po murawie. Szkoccy kibice opanowali nie tylko serce Monachium, ale całe miasto. Na pytanie, gdzie podziali się Niemcy w szalikach i koszulkach, tutejsi odpowiadali: "Poczekajcie, aż wyjdą z pracy!".
Szkoci bawili się na ulicach Monachium przez cały dzień, przemieszczali się po mieście nie z butelkami piwa w ręku, a ze zgrzewkami tego trunku! Spienili nawet fontannę i spożyli chyba więcej alkoholu, niż przez ostatnie 26 lat. Właśnie tyle ich reprezentacja czekała na to, by wystąpić w dużym turnieju poza własnym terenem. Od mistrzostw świata we Francji w 1998 roku, Szkoci zagrali jedynie na Euro 2020, ale swoje mecze rozgrywali w Londynie.
Pod względem zabawy, opróżnionych kufli, śpiewów, Wyspiarze nie mieli sobie równych. Już do godzin popołudniowych sparaliżowali Monachium. Po 15.00 Marienplatz został zamknięty, można była z niego jedynie wychodzić. Według danych brytyjskiego konsulatu, do Niemiec na trzy mecze grupowe ma przyjechać aż dwieście tysięcy fanów z Wysp.
Ale kiedy Niemcy wyszli z pracy, zrobili "porządek" nie tylko na mieście. Kadra Juliana Nagelsmanna zagrała tak, jakby chciała powiedzieć "przepraszam" za ostatnie miesiące, czyli sześć porażek, a wcześniej brak awansu z grupy na mundialu 2022.
Już w pierwszej minucie Florian Wirtz miał sytuację sam na sam z Angusem Gunnem. Był spalony, ale gospodarze dali jasny sygnał: żarty się skończyły. Dziesięć minut później Wirtz już się nie pomylił. Niemcy świetnie rozegrali atak z prawej strony, Joshua Kimmich wypatrzył gracza Bayeru Leverkusen, który strzelił błyskawicznie, po ziemi, w kierunku dalszego słupka.
Gunn był zasłonięty, w ostatniej chwili się wyciągnął, odbił piłkę na słupek, ale to nie wystarczyło. Ta wpadła do bramki, stadion eksplodował po raz pierwszy.
Niemcy szli za ciosem. Akcja, która dała im drugiego gola, była jeszcze bardziej efektowna. Piłka chodziła od nogi do nogi graczy gospodarzy, lkay Gundogan uruchomił prostopadłym podaniem Kaia Havertza, ten zagrał do Jamala Musiali i Szkoci nie mieli nic do powiedzenia. Musiala zamarkował uderzenie, zgubił rywala, i w drugie tempo uderzył bardzo mocno, pod porzeczkę. Gunn nie miał szans, by coś wskórać.
Szkockim piłkarzom nie wychodziło nawet przeszkadzanie. Gospodarze lepiej czuli się w ostrej walce, co jest przecież wizytówką drużyn z Wysp. Zespół Clarke'a nie nadążał za tempem akcji, zawodnicy nie potrafili wymienić kilku podań.
Trybuny rozgrzewał zwłaszcza Musiala. Mijał po dwóch, trzech, czasem czterech rywali. Wszystko działo się tak szybko, że Szkoci faulowali. Po jednym z rajdów zawodnika Bayernu Monachium, Niemcy otrzymali rzut karny. Sędzia sprawdzał sytuację w powtórce i Ryan Porteous obejrzał jeszcze czerwoną kartkę. Tak ostro blokował strzał Gundogana, że wyleciał z boiska.
Gunn wierzył, że swoją interwencją da Szkotom impuls, być może sprawi, że za chwilę nadejdzie punkt zwrotny tego spotkania. Czekał na linii bramkowej, prowokował. Nic jednak z tego. Haverts zachował się jak profesor, jak Robert Lewandowski. Wykonał karnego na dwa tempa, Gunn rzucił się w drugą stronę, a Niemcy prowadzili do przerwy 3:0.
W drugiej połowie nic się nie zmieniło. Niemieccy piłkarze wymieniali kolejne podania, tworzyli niekończące się akcje, męczyli Szkotów i nagle zadawali ciosy. Szarżował Musiala, strzelał Antonio Rudiger, a Gunn z największym trudem ratował sytuację.
Gospodarze zamknęli Szkotów pod ich własnym polem karnym i nie wypuszczali. Z kolei Nagelsmann wpuszczał na boisko kolejnych piłkarzy. Ławka rezerwowych Niemców najlepiej świadczy, jaką siłą dysponują. Weszli między innymi Leroy Sane czy Niklas Fullkrug. I ten drugi atomowym strzałem podwyższył prowadzenie na 4:0. Piłka leciała z prędkością 110 km/h, Gunn nie mógł nic zrobić. A przed utratą piątej bramki uratował go spalony Fullkruga.
Na otarcie łez, po pięknie odśpiewanym hymnie i wspaniałym dniu w centrum Monachium, fani ze Szkocji mieli moment radości. Tuż przed końcem spotkania, po dośrodkowaniu i serii błędów niemieckiej obrony, Rudiger skiksował i pokonał Manuela Neuera przypadkowym zagraniem piłki głową. To jednak nie był koniec. Ostatnie słowo należało do gospodarzy. Wynik ustalił Emre Can. Po kolejnej składnej akcji, Can trafił do bramki zza pola karnego.
Eugen Polanski, były reprezentant Polski grający przez lata w Niemczech, mówił nam, że połowa fanów gospodarzy i tak nie wierzy w sukces kadry, tak mocno zapadły im w głowie złe wyniki. Po tak imponującym meczu otwarcia nawet najwięksi sceptycy muszą dać reprezentacji Niemiec duży kredyt zaufania.
Niemcy - Szkocja 5:1 (3:0)
1:0 - Florian Wirtz 10'
2:0 - Jamal Musiala 19'
3:0 - Kai Havertz 45+1 karny
4:0 - Niclas Fullkrug 68'
4:1 - Antonio Rudiger 87' samobójcza
5:1 - Emre Can 90+3'
Niemcy: Manuel Neuer - Joshua Kimmich, Antonio Rudiger, Jonathan Tah, Maximilian Mittelstaedt - Robert Andrich (46. Pascal Gross), Toni Kroos (80. Emre Can), Jamal Musiala (73. Thomas Mueller), Ilkay Gundogan, Florian Wirtz (63. Leroy Sane) - Kai Havertz (62. Niclas Fullkrug).
Szkocja: Angus Gunn - Ryan Porteous, Jack Hendry, Kieran Tierney (77. Scott McKenna) - Anthony Ralston, Scott McTominay, Callum McGregor (67. Billy Gilmour), Andrew Robertson, Ryan Christie (81. Lawrence Shankland), John McGinn (67. Billy Gilmour - Che Adams (46. Grant Hanley).
Czerwona kartka: Ryan Porteous 45'