Co wydarzyło się w Łodzi? Klub milczy, ratownicy chcą wyjaśnień

Newspix / RADOSLAW JOZWIAK / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Dani Ramirez
Newspix / RADOSLAW JOZWIAK / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Dani Ramirez

Po dramatycznym zdarzeniu w meczu ŁKS - Lech okazuje się, że w PKO Ekstraklasie piłkarze nawet po ostrych starciach mogą mieć problem, by liczyć na fachową pomoc służb medycznych. Wyjaśnień będzie domagać się Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego.

W niedzielnym meczu Ekstraklasy (ŁKS - Lech 2:3) po jednej z akcji ucierpiał zawodnik gospodarzy Dani Ramirez. Niespodziewanie ostre starcie wcale nie było najgorszym, co spotkało go tego dnia na murawie. Chwilę później trafił bowiem w ręce ludzi, którzy nie potrafili poprawnie założyć mu kołnierza ortopedycznego, a przez swoje nieudolne działanie mogli go narazić na bardzo poważne problemy zdrowotne. Choć trudno w to uwierzyć, kołnierz został założony piłkarzowi w złą stronę, czym utrudniał oddychanie.

- Wygląda to na robotę osoby, która nie ma doświadczenia choćby z kwalifikowaną pierwszą pomocą. To byłoby kuriozum, gdyby taki błąd popełnił doświadczony ratownik medyczny - przyznaje rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, Adam Stępka. - Nie dość, że w tej sytuacji nie było przesłanek, by zakładać kołnierz, to dodatkowo taka "pomoc" naraziła poszkodowanego na dodatkowe niedogodności - tłumaczy nam Stępka.

O sytuacji szybko zrobiło się głośno w internecie, a użytkownicy portalu X zaczęli drwić z opieki medycznej podczas meczów w Łodzi. Skoro służby nie potrafią wywiązać się nawet z tak rutynowej czynności, jak poprawne założenie kołnierza, to pytanie, czy będą w stanie udzielić specjalistycznej pomocy w razie poważniejszego urazu.

Wiadomo już, że sytuacja nie przejdzie bez echa, bo przedstawiciele Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego będą domagać się wyjaśnień od organizatorów meczu. Wszystko dlatego, że jedna z osób z zabezpieczenia medycznego, która była przy zawodniku tuż po urazie, miała na sobie bluzę z logo WSRM.

ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski

- Nie rozpoznajemy tej osoby, a obecnie wyjaśniamy, czy faktycznie może być naszym pracownikiem. Jeśli nie wyjaśnimy tej sprawy we własnym gronie, to wystąpimy do klubu z formalnym pismem. Zachodzi podejrzenie, że mogło dojść do bezprawnego posłużenia się naszym logo. W tym momencie nie wiadomo nawet, czy osoba w naszej bluzie posiada w ogóle jakiekolwiek wykształcenie medyczne - dodaje Stępka.

Z prośbą o komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do biura prasowego ŁKS-u Łódź. Rzecznik prasowy nie chciał jednak komentować sprawy do momentu pomeczowego zebrania w klubie.

Na razie mało prawdopodobna wydaje się także interwencja władz PKO Ekstraklasy. Na meczu zgodnie z przepisami był licencjonowany lekarz, ale to nie on opiekował się Ramirezem po starciu na boisku.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Zmiana władz w Zabrzu. Co to oznacza dla Górnika?
Kibic Wisły prezydentem Krakowa

Źródło artykułu: WP SportoweFakty