Ćwierćfinały Ligi Mistrzów to pokaz pięknego, ofensywnego futbolu. Zaczęło się we wtorek, a w środę nastąpiła kontynuacja.
W głównej roli wystąpili piłkarze PSG i Barcelony, a zwłaszcza tego drugiego klubu. Barcelona zaskoczyła nie tylko rywali, ale i wielu neutralnych obserwatorów. I nie chodzi tylko o to, że wygrała 3:2 w Paryżu, ale na jak dobrym poziomie zagrała.
Mecz obserwowało wiele znakomitości świata piłki. Jednym z nich był Luis Fernandez. Przez większą część kariery ten Francuz z hiszpańskimi korzeniami był związany z PSG, rozgrywając dla tego klubu 369 ligowych spotkań.
Okazały jest też jego dorobek w reprezentacji Francji, bo to 60 spotkań i 6 goli, w tym wygranie EURO 1984.
ZOBACZ WIDEO: Czy Lewandowski zostanie prezesem PZPN? Mamy odpowiedź
Po zakończeniu kariery piłkarskiej Fernandez zaczął pracę trenerską. Pierwszym jego klubem było Cannes (ostatni klub w karierze zawodniczej). Po dwóch latach (1992-1994, trener sezonu we Francji 1992/1993) Fernandez przeniósł się do PSG, które poprowadził w 113 spotkaniach (1994-1996), zdobywając Puchar Zdobywców Pucharów (1996) i Puchar Francji (1995).
Następnie cztery lata pracował w Athletic Bilbao (177 spotkań). Potem wrócił do PSG, spędzając w nim kolejne trzy lata (131 spotkań). Następnie był opiekunem Espanyolu Barcelona, katarskiego Al-Rayyan, Beitaru Jerozolima, Betisu Sevilla, Stade Reims, a także reprezentacji Izraela i kadry Gwinei.
Ostatnia jego praca związana ze szkoleniem to koordynacja skautingu w PSG (2017-2018). Następnie zaczął pracę jako ekspert telewizyjny, komentując między innymi dla bein Sport mundial w Katarze.
A w czwartkowy poranek Fernandez na gorąco skomentował dla WP SportoweFakty to, co się wydarzyło w środowy wieczór w Parku Książąt.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Barcelona zaskoczyła w środowy wieczór w Paryżu. Pana również?
Luis Fernandez, były gracz i trener PSG, mistrz Europy z Francją:
Tak, zdecydowanie. Myślę, że mało kto dawał Barcelonie szanse na korzystny wynik w tym pierwszym meczu. Barcelona miała i ma swoje problemy, PSG wydawało się po prostu silniejsze. Do tego wsparcie własnych trybun, spokojna sytuacja w lidze. To raczej przekonywało do tego, że górą będzie PSG. Ale właśnie taki jest futbol. Przed pierwszym meczem niemal u wszystkich faworytem byli Francuzi, ale przed drugim…
...no właśnie. Teraz faworytami są Hiszpanie?
Ja wciąż bym "się kręcił" wokół 50 na 50. Tu nic nie jest przesądzone. Z drugiej strony Barcelona wraca do domu z golem przewagi, więc trudno żeby nie byli zadowoleni. Muszę powiedzieć, że zaimponowali mi zwłaszcza w pierwszej połowie. To, jak w niektórych momentach zdominowali PSG, budziło uznanie. Myślę też, że taki mecz jak ten, ma duże znaczenie psychologiczne dla Barcelony. Bo mimo różnych problemów pokazali, że są w stanie zagrać na świetnym poziomie z rywalem napakowanym gwiazdami, na trudnym terenie. Po takim meczu, według mnie, zwłaszcza w ich sytuacji, masz nie tylko przewagę jednego gola. Ale też przekonanie, że naprawdę dużo możesz skoro zaliczyłeś taki występ.
PSG?
Mogą żałować tego, że nie wykorzystali momentu dominacji w drugiej połowie. Najpierw wyszli na boisko i dwoma szybkimi golami zrobili swoje, ale potem mieli "okienko", w którym mogli w jakimś sensie dobić Barcelonę. Ale ta przetrwała i się mocno odgryzła. No i PSG ma problem.
Robert Lewandowski?
Podobał mi się jako napastnik. Oczywiście, nie tylko w Barcelonie, pamiętamy jego wyczyny w Bayernie. W Paryżu zagrał bardzo dobrze. Jego występ dużo "ważył" dla Barcelony, miał bardzo duże znaczenie dla ostatecznego sukcesu gości, bo 3:2 to jednak ich sukces. Lewandowski robił to, co do niego należało w zespołowym sensie. Przytrzymywał piłkę, podawał, ściągał obrońców. Bardzo dobry występ. Udowodnił, któryś już raz, że jest wielkim zagrożeniem dla rywali. Dla mnie, jeśli chodzi o Barcelonę, trzech najbardziej niebezpiecznych graczy dla rywali to Lewandowski, Raphinha i Yamal.
Myśli pan, że to jeden z takich meczów, w których Polak pokazał, że jeszcze za wcześnie na egzotykę dla niego?
Po pierwsze, według mnie trzeba szanować wolę piłkarza. Gdyby miał ochotę na taki wyjazd, to ma do tego prawo. Wtedy, kiedy uzna, że to już czas. Natomiast był to według mnie taki występ, który pokazał, że Lewandowski wciąż ma bardzo dużo do zaoferowania w bardzo poważnej piłce.
Mimo 36 lat.
Ale 36 lat teraz w piłce a kiedyś to zupełnie coś innego. Jeśli dobrze się odżywiasz, odpowiednio odpoczywasz, to możesz przedłużyć karierę. Nie o miesiące, a o lata. Robert to robi, znamy go z tej strony. W tym momencie wiek nie jest więc jego problemem.
Kylian Mbappe - to nie był jego dzień.
To nie był jego dzień. Ale ja Kyliana nie zamierzam krytykować, bo on już milion razy pokazał, jak wielkim jest piłkarzem. Nie będę go krytykował za ten mecz również dlatego, że piłka to gra zespołowa. A może to nie był słabszy moment Mbappe, tylko miał słabsze, niewystarczające wsparcie drużyny przeciwko Barcelonie? Raczej w tym kierunku bym szedł.
Co musi zrobić PSG, aby awansować? Co musi poprawić?
Według mnie dorzucić do Dembele i Mbappe jeszcze dwóch atakujących zawodników. Wiadomo przecież, że PSG musi szukać w Barcelonie gola. Uważam, że muszą zagrać jednak bardziej odważnie, ofensywnie. Wtedy może się udać, bo, jak mówię, dla mnie to wciąż oscyluje wokół pół na pół.
Środowy wynik jest dowodem na to, że w trenerskim pojedynku Xavi ograł Luisa Enrique?
Za wcześnie na takie oceny. To byłaby opinia cząstkowa, niepełna. To się dopiero okaże po rewanżu.
Ćwierćfinały Ligi Mistrzów zebrały świetne oceny u obserwatorów. U pana również?
Jak najbardziej. Mieliśmy do czynienia z najlepszą możliwą reklamą futbolu i było czymś fantastycznym uczestniczenie w tym w roli widza. Niesamowicie się to oglądało. Bayern "zrewitalizowany" po kłopotach w ostatnich tygodniach, Barcelona, która pokazała, że nigdy nie wolno jej skreślać. Piękny pokaz piłki. Oby rewanże były tak samo ciekawe!
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty