Po wielomiesięcznym oczekiwaniu na wyrok Dani Alves został skazany na cztery i pół roku pozbawienia wolności. Brazylijski piłkarz został osądzony za napaść na tle seksualnym na młodą kobietę w klubie nocnym Sutton w Barcelonie, do której doszło pod koniec grudnia 2022 roku.
Mimo otrzymania wyroku skazującego Alves nie trafił do więzienia. Wyszedł na wolność po wpłaceniu kaucji w wysokości 1 mln euro. Powyższą sumę pomógł mu zebrać były kolega z FC Barcelony, Memphis Depay.
Brazylijczyk opuścił areszt w poniedziałek 25 marca. Jak doniosły media, szybko postanowił odreagować ostatni czas i urządził sobie nocną imprezę wraz z rodziną i przyjaciółmi (więcej tutaj).
Dzięki wpłaceniu kaucji 40-latek będzie oczekiwać na wolności na wyrok sądu apelacyjnego. Nie znaczy to jednak, że może swobodnie poruszać się po kraju czy świecie. Piłkarz jest zobligowany do cotygodniowej wizyty w sądzie, podczas której musi potwierdzić swoją obecność w Barcelonie. Wyznaczono mu ją w każdy piątek.
Ponieważ w tym tygodniu jest Wielki Piątek, który w Hiszpanii jest uznawany za święto, Alves stawił się w sądzie dzień wcześniej, czyli w czwartek. Wizyta trwała zaledwie 10 minut. Towarzyszyła mu jego prawniczka Ines Guardiola oraz bliski przyjaciel Bruno, który pełnił funkcję kierowcy.
Pokonując krótką drogę do sądu, Alves spotkał się z licznymi głosami krytyki. Niektóre osoby, które zobaczyły go przed budynkiem, zaczęły w jego kierunku krzyczeć "gwałciciel". Bardzo wielu ludzi nie jest zadowolonych z tego, że piłkarz znalazł się na wolności i oczekuje, że ostatecznie poniesie karę i trafi do więzienia.
Czytaj także:
Niesamowite sceny pod hotelem Polaków! "Lewy, do spania!"
"Lewy" brutalnie szczery po awansie. "Wszystko było na nie"
ZOBACZ WIDEO: Piekielnie mocni rywale Polaków na Euro. "Dostaliśmy się tam kuchennymi drzwiami"