Szok! Z I ligi do kadry w niecały rok. "Nagroda i sygnał dla reszty"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Dominik Marczuk dotychczas grał w reprezentacji młodzieżowej, teraz trafił do
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Dominik Marczuk dotychczas grał w reprezentacji młodzieżowej, teraz trafił do

Dominik Marczuk znalazł się w gronie piłkarzy powołanych przez Michała Probierza na mecze barażowe o udział w Euro 2024. - Zawsze znajdzie się ktoś mniej i bardziej zadowolony. Powołania oceniam jako trzymające się kupy - mówi nam Kamil Kosowski.

Baraże o awans na Euro 2024 są tuż za rogiem. Już 21 marca o godz. 20.45 reprezentacja Polski zagra z Estonią w meczu półfinałowym. Zwycięzca pięć dni później będzie rywalem Walii lub Finlandii w spotkaniu finałowym, które przesądzi o wyjeździe (lub nie) na turniej w Niemczech.

W czwartek selekcjoner Michał Probierz ogłosił kadrę na baraże i raczej ciężko o jakieś kontrowersje.

Z jednej strony zaskoczeniem może być obecność Dominika Marczuka z Jagiellonii Białystok, który w poprzednim sezonie grał jeszcze na poziomie Fortuna I ligi, ale w krótkim czasie zrobił niewiarygodny postęp i jest jednym z filarów Jagiellonii. 5 goli i 7 asyst daje mu czwarte miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej PKO Ekstraklasy.

Kamil Kosowski w ubiegłym roku porównał go do młodego Jakuba Błaszczykowskiego i nie dziwi go to powołanie. - To coś pozytywnego, że wyróżniający się piłkarz w Ekstraklasie trafia na radar selekcjonera. Nagroda za to, co Dominik zrobił w tym sezonie, a jednocześnie sygnał dla innych chłopaków w lidze, że da się. Jestem jak najbardziej na tak - mówi Kosowski w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia

Niemniej na powołaniu może się zakończyć. Trudno sobie dziś wyobrazić, by Marczuk miał zadebiutować przy okazji meczów barażowych. - Prawa strona jest bardzo mocno obsadzona i będzie miał duży problem, żeby w ogóle wejść na boisko, już nie mówię o wyjściowym składzie. Jest jeszcze kilku piłkarzy przed Marczukiem w kolejce, żeby występować w kadrze - zauważa 52-krotny reprezentant.

Powołanych zostało dwóch piłkarzy Jagiellonii, bo oprócz Marczuka znalazło się jeszcze miejsce dla Tarasa Romanczuka. Brakuje za to Bartłomieja Wdowika, który był obecny na poprzednim zgrupowaniu.

- Być może Wdowik trochę obniżył loty na wiosnę, ale jeśli spojrzymy na innych reprezentantów, to nie powiemy, że u każdego z nich forma jest wybitna. Wydaje mi się, że reprezentacja Polski to zespół, w którym się jest. Jeżeli ktoś został już wcześniej powołany, to nie powinno się z niego rezygnować. Patrząc na lewą stronę defensywy albo nawet przez pryzmat stałych fragmentów gry, wydaje mi się, że Wdowik powinien być w tej kadrze, przynajmniej na zgrupowaniu - mówi Kosowski.

Po długiej przerwie w kadrze znalazło się natomiast miejsce dla Jakuba Modera. 24-latek zbiera minuty w drużynie Brighton & Hove Albion. Ale naszego rozmówcę to nie zaskakuje. Bardziej dziwi go fakt, że na zgrupowanie nie przyjedzie inny środkowy pomocnik - Szymon Żurkowski.

- Wydawało mi się, że po transferze do Empoli i kilku dobrych występach znajdzie się w kadrze na mecze barażowe. Jest Romanczuk, a więc typowa "szóstka", a Żurkowski lubi jednak grać do przodu - przyznał.

Patrząc jednak globalnie na powołania, raczej nie ma zbyt wielu kontrowersji. Po raz kolejny Probierz nie będzie korzystał z usług Arkadiusza Milika. Małą niespodzianką może być brak powołania dla Michała Helika, który dobrze spisywał się ostatnio w Championship. W przestrzeni medialnej sporo mówiło się też o Jakubie Kałuzińskim, natomiast jego brak w kadrze trudno uznać jako wielkie rozczarowanie.

- Nie mamy zbyt wielu opcji i zbyt dużego pola manewru. Zawsze znajdzie się ktoś mniej i bardziej zadowolony. Powołania oceniam jako trzymające się kupy i racjonalne. Nie ma przesytu nowych twarzy, bo na to nie czas. Trzeba wygrać baraże, jechać na mistrzostwa Europy, a dopiero po turnieju będzie można ewentualnie rozpocząć jakąś grubszą zmianę pokoleniową, bo nie mówimy tu o żadnej rewolucji - podsumował Kosowski.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty