To był "dziki zachód". Trener Pogoni Szczecin wskazał mankament

Getty Images / Marcin Bielecki / Jens Gustafsson w meczu Pogoni Szczecin z ŁKS-em Łódź
Getty Images / Marcin Bielecki / Jens Gustafsson w meczu Pogoni Szczecin z ŁKS-em Łódź

Jens Gustafsson był zadowolony z gry Pogoni Szczecin w wygranym 4:2 meczu z ŁKS-em, ale zwrócił uwagę również na gorszy fragment pojedynku dla jego zespołu.

Pogoń Szczecin rozpoczęła mocno rozpędzona rundę wiosenną w PKO Ekstraklasie. Za nią trzy zwycięstwa w trzech kolejkach. Wygrana 4:2 konfrontacja z ŁKS-em Łódź była drugą z rzędu, w której Portowcy zdobyli cztery bramki. Poprzednio zdemolowali 4:0 Radomiaka.

- Bardzo dobrze rozpoczęliśmy mecz, ale straciliśmy kontrolę w pierwszej połowie i popełnialiśmy za dużo błędów technicznych z piłką. Była to gra, którą nazywamy "dzikim zachodem", ponieważ toczyła się z jednej na drugą stronę boiska. Druga połowa rozpoczęła się źle, ale odzyskaliśmy kontrolę nad meczem. Generalnie wygraliśmy w dobrym stylu i patrzymy z nadzieją na kolejny mecz w Pucharze Polski - mówi Jens Gustafsson na konferencji prasowej.

- Liczyłem, że Danijel Loncar zagra dłużej, ale musi nabierać rytmu właśnie meczami. Był problem z szybkim Tejanem, dlatego wprowadziłem Leo Borgesa i jestem zadowolony z jego wejścia. Z kolei Alex Gorgon zawsze sprawdza się po pojawieniu z ławki na boisku. Bardzo go cenię, strzelił dwa gole, to mówi samo za siebie - dodaje Szwed.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

- Przed nami meczu z Lechem w Poznaniu. To jedno z największych wyzwań, które czekają na nas. Najlepszą drogą było zwyciężanie przed tym spotkaniem i szybka regeneracja. Widziałem, że Lech nieco zmienił swoją grę z nowym trenerem. Musimy zagrać z pasją, ale jednocześnie zachować chłodną głowę - zapowiada Gustafsson.

ŁKS miał w Szczecinie dobry fragment w grze, w którym stwarzał sytuacje podbramkowe z dużą łatwością i częstotliwością. Łodzianom wystarczyło energii na doprowadzenie do remisu 1:1, ale następnie stracili trzy bramki z rzędu, co przesądziło o kolejnej porażce beniaminka w PKO Ekstraklasie.

- Szkoda stworzonych sytuacji podbramkowych. Był moment, w którym dominowaliśmy, ale nie zdobywaliśmy z tego goli. Po bramce na 1:1 złapaliśmy wiatr w żagle, ale następnie przyszło nieszczęsne kilkanaście minut, w których straciliśmy kilka bramek - wspomina Marcin Matysiak, trener ŁKS-u.

Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Wisła Kraków wzmacnia skrzydła. Doświadczony Albańczyk ma pomóc w awansie

Komentarze (0)