[b]
[/b]
Drugi raz w historii Plebiscytu "Piłki Nożnej" Ligowiec Roku obronił tytuł. Pierwszym, który dokonał tej sztuki był Sebastian Mila. Drugim, który obiecał przed rokiem, że powtórzy ten wyczyn, został Kamil Grosicki. Jak obiecał, tak zrobił. I ponoć ostatniego słowa nie powiedział.
Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Kiedy rok temu odbierałeś nagrodę dla Ligowca Roku zapewniałeś, że będziesz chciał obronić ten tytuł. Słowa dotrzymałeś.
Kamil Grosicki, piłkarz Pogoni Szczecin, 93-krotny reprezentant Polski: Bardzo się cieszę z tej nagrody, ponieważ ona pokazuje, że przez kolejny rok prezentowałem wysoką formę. Dla mnie to kolejne indywidualne wyróżnienie, ale chciałbym, aby po tych pojedynczych nagrodach przyszły teraz sukcesy drużynowe. Na scenie powiedziałem, że chciałbym, aby za rok Pogoń wygrała inną kategorię, żeby została Drużyną Roku.
ZOBACZ WIDEO: Jakub Błaszczykowski odpowiada na trudne pytania przed premierą swojego filmu
Niektórzy wieszczyli ci koniec kariery, inni zapowiadali powolne zejście ze sceny, ale w 2023 roku nie spuściłeś z tonu nawet na chwilę.
Jestem świadomy, że dzięki mojej dobrej formie drużyna będzie miała łatwiej. Muszę dawać przykład innym, a to wszystko mnie mocno nakręca. Cały czas odczuwam głód sukcesów. Wracając do Ekstraklasy wiedziałem, z czym się będę mierzył i że będę musiał pokazać najlepszą wersję siebie.
Nagroda sprzed roku trafiła na szczególne miejsce?
Gablota przez ostatni rok zaczęła się powoli wypełniać, wygrałem kilka plebiscytów, ale dopiero w nowym domu, który wykańczamy, stworzę specjalne miejsce na te wszystkie wyróżnienia. Na pewno będę chciał tam włożyć także znaczący medal po sukcesie z Pogonią, bo to sukces z drużyną jest priorytetem.
Po nagrodzie od "PN" w 2023 roku, pół roku później odebrałeś statuetkę dla najlepszego piłkarza Ekstraklasy. Byłeś zaskoczony?
Wiedziałem, że moim konkurentem był tak naprawdę tylko Josue, który jest świetnym piłkarzem, ale jednocześnie mamy ze sobą dobrą relację. Pół roku temu, kiedy graliśmy w Szczecinie z Legią, wygraliśmy 2:1, a Josue po spotkaniu poprosił mnie o wymianę koszulek. Zgodziłem się, później pisaliśmy sobie różne komentarze w mediach społecznościowych, więc ta relacja jest podtrzymywana. Pod koniec sezonu była dyskusja na temat, kto był najlepszym piłkarzem. Ostatecznie to ja wygrałem, a Josue po ogłoszeniu wyników napisał wiadomość, że szczerze mi gratuluje. Wymieniliśmy kilka zdań, wszystko w miłej atmosferze. Mam do niego wiele sympatii, ale wydaje mi się, że komunikacja pomiędzy dobrymi piłkarzami jest po prostu łatwiejsza. Czasami sam lubię zostawić mu komentarz po niektórych meczach, kiedy błyśnie jakimś zagraniem. Kiedy ktoś robi coś, co mi się bardzo podoba, nie boję się tego głośno pochwalić. Rywalizacja z najlepszymi piłkarzami mnie kręci. Oprócz Josue bardzo doceniam Iviego Lopeza, Mikaela Ishaka i jeszcze kilku innych.
Jaki to był rok dla ciebie?
Pod względem indywidualnym mogę powiedzieć, że cały czas utrzymuję się na dobrym poziomie. Jako drużyna skończyliśmy poprzedni sezon na czwartym miejscu, dzisiaj jesteśmy na podobnej pozycji w Ekstraklasie. Mało brakowało, abyśmy rozgrywki 2022-23 skończyli trzeci raz z rzędu na podium. Zadecydował mecz w Zabrzu...
Sędziowie popełnili wtedy rażący błąd.
Nie chcę wchodzić w polemikę na temat sędziowania. Szanuję pracę arbitrów, są tylko ludźmi, którzy popełniają błędy. Wracając do poprzedniego sezonu, mam poczucie, że mogliśmy wyciągnąć trochę więcej. Zajęliśmy czwarte miejsce, graliśmy w eliminacjach europejskich pucharów, ale z kolei ten sezon rozpoczęliśmy niemrawo. Straciliśmy wiele punktów, musieliśmy nadrabiać w końcówce. Walczymy w Ekstraklasie o jak najwyższe miejsce, do tego dochodzi Puchar Polski, który będzie dla nas niezwykle ważny. Wiem, że jako drużyna jesteśmy w stanie grać lepiej i osiągać jeszcze lepsze wyniki. W niektórych spotkaniach przegraliśmy czy remisowaliśmy na własne życzenie. Zespoły, które walczą o najwyższe cele nie mogą sobie pozwolić na takie wpadki, jakie nam się zdarzały. Słyszę głosy, że styl gry Pogoni jest jednym z najlepszych w Polsce, ale punkty nie do końca się zgadzają.
Brakuje wam stabilizacji i utrzymania formy przez dłuższy czas?
Czasami brakuje balansu i doświadczenia w zarządzaniu meczem. Pracujemy nad tym. Chodzi mi o to, że kiedy masz korzystny wynik, to musisz go za wszelką cenę utrzymać. U nas czasami brakowało tej umiejętności. Najbardziej bolą mnie spotkania z Legią, Stalą i Wartą. W każdym mieliśmy zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, a te mecze remisowaliśmy lub przegrywaliśmy. Zdobyliśmy w nich jeden punkt, a powinniśmy dziewięć.
Pogoń gra o tytuł mistrzowski?
Strata do lidera jest pokaźna, więc spokojnie do tego podchodzę. Nie wierzę, że Śląsk będzie punktował na takim poziomie jak jesienią, choć mam olbrzymi szacunek do tego, co zrobili w pierwszej części sezonu. Wydaje mi się, że Lech, Raków, Legia i… Pogoń będą gonić lidera. Pokonaliśmy Śląsk we Wrocławiu, więc wierzymy, że będziemy systematycznie tę różnicę zmniejszać. Walczymy na dwóch frontach o jak najlepsze wyniki. Tak naprawdę na początku marca będziemy mogli realnie powiedzieć, o co gramy w tym sezonie.
W Pucharze Polski trafiliście na Lecha, zagracie przy Bułgarskiej, więc w teorii wylosowaliście jeden z najtrudniejszych terenów do zdobycia.
Kiedy chcesz wygrywać trofea, musisz wygrywać ze wszystkimi i wszędzie. Mieliśmy najtrudniejsze losowanie spośród wszystkich zespołów, ale ja akurat mam dobre wspomnienia z ostatnich meczów z Lechem. Odkąd wróciłem do Pogoni, jeszcze nie przegrałem przy Bułgarskiej, a w tym sezonie pokonaliśmy Kolejorza 5:0. Wierzę, że ten ćwierćfinał będzie wielkim spektaklem, który spuentujemy awansem.
Jeśli Pogoń zakończy sezon bez trofeum, to będzie można mówić o klęsce?
Naszym celem jest ponowne zakwalifikowanie się do europejskich pucharów. Każdy chciałby jednak coś więcej. Chcemy dawać kibicom radość z gry, ale też trofea. Marzeniem wszystkich osób związanych z Pogonią jest wyjazd na Stadion Narodowy w Warszawie, rozegranie tam finału Pucharu Polski i wygrana. Ja ten stadion znam doskonale, rozegrałem tam sporo meczów, ale praktycznie nikt inny w zespole nie zaznał tego doświadczenia.
Jesteś Portowcem z krwi i kości, więc domyślam się, że bardzo denerwują cię docinki, że Pogoń to klub, którego gablota świeci pustkami?
W ostatnich latach jesteśmy cały czas blisko, by w końcu to stwierdzenie obalić, ale zawsze na końcu czegoś brakuje. Wierzę jednak, że w końcu przyjdzie nasz czas i mam nadzieję, że będzie to obecny sezon. Inni mogą mówić o tym mniej, niektórzy tonują te nastroje, ale mnie takie głośno wypowiedziane zdania nakręcają. Dzięki nim zawieszam sobie wysoko poprzeczkę i robię wszystko, aby ją przeskoczyć, czyli dotrzymać danego słowa.
Czy Kamil Grosicki to stary człowiek, który ciągle może grać na wysokim poziomie?
Nie czuję się staro. Przez długie lata byłem najmłodszy w drużynach, ale czas szybko zleciał. Wiek to tylko liczba i mimo tego, że PESEL jest taki, a nie inny, to ja wciąż mam cele i marzenia, które chcę spełniać. Mam nadzieję, że taką energią nakręcam wszystkich dookoła siebie. Wiele osób to widzi, może czasami przesadzam z tym nakręcaniem się, ale taki już jestem i nie zamierzam się zmieniać. Gdybym dzisiaj był w znacznie gorszej dyspozycji, czułbym się, że odstaję od innych, to na pewno inaczej bym się zachowywał.
Jak?
Mniej bym się odzywał, mniej gestykulował, nie pokazywałbym tylu emocji. Ale tak nie jest! Czuję się doceniany, wiem, że dużo ode mnie zależy w Pogoni, selekcjoner wysyła mi powołania.
Twoje zdanie w Pogoni sporo znaczy?
Dużo rozmawiam z prezesem, dyrektorem sportowym i trenerem, ale znam swoje miejsce w szeregu, staram się nie wychylać. Każdy ma swoje obowiązki do zrobienia, choć czasami próbuję podpowiedzieć w niektórych sytuacjach. Trochę w życiu już widziałem, więc jeśli wiem, że mogę pomóc, to czemu mam tego nie zrobić? Jestem łącznikiem pomiędzy drużyną a tymi najważniejszymi osobami w klubie, ale to normalne, ponieważ noszę opaskę kapitańską.
Zamknijmy temat Pogoni, dla której był to niezły rok, czego nie można powiedzieć o reprezentacji Polski...
Mieliśmy dwóch trenerów, zawaliliśmy eliminacje mistrzostw Europy. Teraz Michał Probierz ogarnia wszystko na nowo. Mamy pomysł oraz cel na ten 2024 rok. Po listopadowym zgrupowaniu mogę powiedzieć, że ta drużyna zrobiła kroczek do przodu. Selekcjonerem jest Polak, co jest łatwiejsze dla zespołu. Mam takie zdanie od lat, powtarzam je i tego nie zmienię. Uważam, że polscy trenerzy lepiej znają piłkarzy, łatwiej jest się komunikować.
To był najgorszy rok w reprezentacji, odkąd w niej jesteś?
Na pewno jeden z gorszych. Tak naprawdę musielibyśmy się cofnąć jeszcze do czasów przed trenerem Adamem Nawałką i dokładnie przeanalizować te lata, a dopiero później wybrać ten najgorszy. Wtedy wyniki też się nie zgadzały, reprezentacja zawodziła. Zawaliliśmy eliminacje, ale wciąż mamy karty w rękach i możemy pojechać na Euro. Jeśli się nie uda, rewolucja reprezentacyjna będzie nieunikniona.
Byłeś zaskoczony, że Michał Probierz objął reprezentację?
W ogóle. Odkąd prezes Kulesza przejął władzę w PZPN spodziewałem się, że trener Probierz może objąć pierwszą reprezentację. Dlaczego? To bardzo proste. Jagiellonia Cezarego Kuleszy świętowała największe sukcesy właśnie z trenerem Probierzem na ławce. Mam na myśli wywalczenie Pucharu Polski w 2010 roku. Selekcjoner zaczął układać klocki po swojemu i mam wrażenie, że stawiamy kroki do przodu. Mi się podoba jak trener Probierz żyje meczami czy treningami. Jest czasami wybuchowy, ale mi taki styl odpowiada. Wiem, że są głosy krytyczne, mówiące, że to już inne czasy i rozmawia się inaczej z piłkarzami. Ja uważam, że czasami do zawodników trzeba przemówić prostymi słowami, a trener Probierz potrafi użyć takich, które trafiają w sedno.
Patrząc na ciebie teraz, kiedy o tym opowiadasz, od razu widać, że jesteś nakręcony.
To tak działa. Wiem, że jeden potrzebuje, aby go ciągle głaskać, drugi woli mocniejsze słowa. Trener musi to wszystko wypośrodkować i do każdego znaleźć inną drogę. Mamy świetnych zawodników z dużym potencjałem, ale musimy to przenieść na reprezentację. Zawsze staram się młodszym piłkarzom mówić, że drużyna narodowa jest szczególna, wyjątkowa i jedyna! To zupełnie coś innego niż klub. Dlaczego kibice w Polsce mnie szanują? Właśnie dzięki reprezentacji! Wiedzą, że zostawiłem dla tego zespołu mnóstwo serca, dałem im chwile radości i to jest najpiękniejsze, kiedy w twoim kraju ludzie cię lubią, pozdrawiają, zaczepiają, dyskutują.
Presja w reprezentacji i w klubie jest zupełnie inna?
Wśród polskich kibiców? Oczywiście, że tak. W niektórych ligach patrzymy tylko na suche wyniki czy statystyki. Ten strzelił gola, tamten zaliczył asystę, a jeszcze inny zachował czyste konto. W reprezentacji każdy mecz jest rozbierany na czynniki pierwsze, każde zagranie i podanie jest komentowane. Tego nie da się porównać. Wystarczy zobaczyć, ile jest programów po meczach drużyny narodowej. Każdy analizuje, ocenia, komentuje. To jest zupełnie coś innego.
Wróćmy do minionych eliminacji Euro. Fernando Santos był głównym problemem reprezentacji Polski?
Poznałem selekcjonera we wrześniu, kiedy powołał mnie na swoje ostatnie zgrupowanie. Odbyliśmy rozmowę, wszystko było w porządku. Trener Santos trafił na taki moment, kiedy nic się nie kleiło. Najłatwiej powiedzieć, że problemem jest selekcjoner. Dla mnie to jest spłycanie tematu. Oczywiście, ta funkcja jest bardzo ważna, ale to my piłkarze musimy wziąć też odpowiedzialność za siebie. Ja zawsze zaczynam analizę sytuacji od siebie, czy zagrałem na odpowiednim poziomie i tak dalej. Później patrzę na zespół, a dopiero na koniec myślę, co trener mógł lepiej zrobić w tym meczu.
Santos nie powoływał cię wiosną, kiedy czarowałeś w Ekstraklasie. Sięgnął we wrześniu, kiedy nie byłeś w szczytowej formie...
Co działo się wiosną ubiegłego roku? Wszyscy głośno domagali się, aby przebudować zespół i odstawić na bok starszych piłkarzy, w tym mnie. Grupa miała być bardzo łatwa, więc miał być czas na nowe rozdanie, a przy tym można było zrealizować cel, czyli wygrać eliminacje. Wszyscy cały czas mówili o zmianach, żądano rewolucji. Dla mnie miało nie być już miejsca. Miałem 35 lat i nikt nie zwracał uwagi na to, ile strzelam goli czy zaliczam asyst, podkreślano moją datę urodzenia, która według niektórych wykluczała mnie z reprezentacji. Z tej starej układanki, która funkcjonowała przez lata, pozostali tylko Wojtek Szczęsny i Robert Lewandowski. Mnie, Kamila Glika i Grześka Krychowiaka odstawiono. Koniec końców wyszło na to, że w piłce są potrzebni piłkarze doświadczeni.
Powinni grać po prostu najlepsi, niezależnie w jakim są wieku. A ty w tamtym czasie byłeś najlepszym polskim skrzydłowym.
Miał być awans i jednocześnie przebudowa drużyny. Dzisiaj jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy naprawiać, co zepsuliśmy. Przy braku awansu na Euro mój czas w reprezentacji Polski się skończy. Może być tak, że jeśli pojadę na marcowe zgrupowanie i nie awansujemy na turniej finałowy, to już nigdy więcej nie dostanę powołania. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, wygramy baraże i pojedziemy do Niemiec. Mamy obowiązek wygrać z Estonią. Oczywiście, podchodzimy do tego rywala z szacunkiem, ale to my jesteśmy faworytem. Jesteśmy zobligowani, aby wygrać wysoko i w dobrym stylu. To pozwoli nam złapać znacznie więcej pewności siebie przed tym finałowym starciem.