W niedzielę oglądaliśmy drugą odsłonę derbów Łodzi w tym sezonie. W pierwszym starciu, rozgrywanym jesienią na stadionie Widzewa, górą byli ówcześni gospodarze. Wtedy jedynego gola w trakcie meczu zdobył Jordi Sanchez.
Teraz doszło do rewanżu, który oczywiście został rozegrany na stadionie ŁKS-u. Jednak i w tym przypadku to zawodnicy Widzewa byli górą. Scenariusz tej rywalizacji przez długi czas był bardzo podobny do tego z pierwszej rywalizacji.
Jesienią do siatki trafił Jordi Sanchez i tak też było tym razem. Hiszpański napastnik na początku drugiej połowy dostał znakomite dośrodkowanie i świetnym strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Jednak show skradła jego radość po tym trafieniu.
Bowiem zawodnik pochodzący z Katalonii strzelił gola w bezpośrednim sąsiedztwie sektora kibiców RTS-u, więc po nim pobiegł w ich kierunku. Tam zaczął trząść ogrodzeniem, którego stabilność w pewnym momencie mogła zostać zagrożona. Natomiast widzieliśmy tu bardzo szczerą i emocjonalną celebrację bramki w tak ważnym meczu.
Jednak tym razem zawodnicy Widzewa nie zatrzymali się w trafianiu do siatki i już w doliczonym czasie gry wynik na 2:0 ustalił Fabio Nunes. Najpierw Hiszpan, potem Portugalczyk - można zatem powiedzieć, że iberyjskie gole dały Widzewowi wygraną w derbach.
Czytaj też:
Szalony początek w meczu Manchesteru United
Padło pytanie o Mbappe. Trener Realu się zirytował