Od kilku dni wydawało się niemal jasne, że Moise Kean trafi do Atletico Madryt. Włoski napastnik miał wzmocnić hiszpański zespół i zastąpić odchodzącego Angela Correę. Wiele jednak wskazuje na to, że oba te ruchy się nie wydarzą.
Snajper Juventusu od pewnego czasu przebywał już w Madrycie. Z trybun oglądał zwycięstwo Los Colchoneros przeciwko Valencii i transfer wydawał się formalnością. Wtedy jednak wydarzyły się nieoczekiwane komplikacje przy okazji testów medycznych.
Jako pierwsze o tym fakcie poinformowało Sky Sports. Podczas badań przed podpisaniem kontraktu lekarze Atletico wykryli u piłkarza uraz, który ma go wykluczyć z gry na jakiś czas. Właśnie ta kwestia wstrzymała i de facto zakończyła rozmowy na temat tego ruchu.
Z informacji podanych przez Fabrizio Romano wynika, że według lekarzy madryckiej drużyny kontuzja Keana może wykluczyć go z gry aż do marcowej przerwy reprezentacyjnej. W takim wypadku sprowadzenie go jedynie do końca sezonu mija się z celem, bo dużą część tego czasu spędziłby na rekonwalescencji.
Medycy Juventusu twierdzą, że piłkarz będzie zdatny do gry już w lutym, ale nie zmienia to faktu, że obecnie ten transfer jest wstrzymany i najprawdopodobniej się nie wydarzy. Z polskiej perspektywy możemy trochę żałować, bo odejście Włocha mogłoby być dobrą informacją dla Arkadiusza Milika, który straciłby jednego konkurenta do gry w Juve.
Czytaj też:
Plotkarskie media nie oszczędzają Neymara. Kolejne doniesienia o życiu prywatnym
Były reprezentant Polski wziął w obronę Lewandowskiego
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzelecka rywalizacja w Barcelonie. Nowy król wolnych