Romario - brazylijski imprezowicz i superstrzelec

Getty Images / Na zdjęciu: Romario
Getty Images / Na zdjęciu: Romario

- Nie obchodzi mnie, co ludzie o mnie myślą. Lubię siebie i nie zamierzam się zmieniać - mówi o sobie Romario - legendarny piłkarz reprezentacji Brazylii, z którą w 1994 roku sięgnął po Puchar Świata.

Jego pełne imię i nazwisko brzmi Romario da Souza Faria Filho. Urodził się 29 stycznia 1966 roku w Rio de Janeiro - mieście słynącym nie tylko z olbrzymiego pomnika Chrystusa Odkupiciela i malowniczej plaży Copacabana, a również z czterech klubów piłkarskich: Botafogo, Flamengo, Fluminense oraz Vasco da Gama. Jego rodzice, Edevair i Manuela, całymi dniami ciężko pracowali, więc "Baixinho" ("Maluch"), jak go nazywano, sporo czasu spędzał w domu babci pod opieką rodziców chrzestnych swojego brata.

- Przyszedłem na świat w dzielnicy Jacarezinho, gdzie żyło się naprawdę ciężko - wspomina w rozmowie z Tudo de Bom. - Byliśmy bardzo biedni, ale moi rodzice pracowali, więc zazwyczaj mieliśmy co jeść. W gorszych momentach musieliśmy jednak polegać na krewnych, więc dzieciństwo kojarzy mi się głównie z ubóstwem. Chodziłem do publicznej szkoły, bo na prywatną moich rodziców nie było stać. Tata nigdy nie migał się od pracy. Pamiętam, że pomagał przy załadunku ciężarówek z arbuzami. Dom, w którym mieszkaliśmy, postawił własnymi rękami.

Niedoszły kierowca F1

Gdy Romario miał trzy lata, wraz z rodziną przeniósł się do domu w Vila da Penha, gdzie jego ojciec zaczął trenować dziecięcy zespół o nazwie Estrelinha. Chłopiec futbol miał we krwi, dlatego przez około sześć lat grał w teamie ojca. Estrelinha w rozgrywkach mierzyła się z wieloma rywalami, a jednym z nich była Olaria, która zainteresowała się niskim napastnikiem rodem z Rio.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzelecka rywalizacja w Barcelonie. Nowy król wolnych

- W dzieciństwie chciałem zostać kierowcą Formuły 1, ale z finansowego punktu widzenia było to niemożliwe, więc postawiłem na futbol, który z czasem stał się dla mnie wszystkim - opowiada w wywiadzie dla Egypt Today. - Moment, w którym po raz pierwszy założyłem koszulkę reprezentacji Brazylii, to najszczęśliwszy dzień mojego życia.

Vasco da Gama

Kolejny przystanek na futbolowej drodze "Baixinho" to już słynna ekipa Vasco da Gama. Utalentowany napastnik w latach 1981-1985 grał w zespole młodzieżowym, a następnie trafił do pierwszej drużyny, z którą dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo stanu (1987 i 1988). Dobra forma Romário zaprocentowała powołaniem do reprezentacji Brazylii na igrzyska olimpijskie w Seulu 1988. Tam Canarinhos szli jak burza aż do wielkiego finału, w którym jednak ulegli Związkowi Radzieckiemu 1:2 po dogrywce. "Baixinho" na pocieszenie pozostała korona króla strzelców turnieju, zdobyta dzięki siedmiu trafieniom.

- Uprawianie sportu jest dobre zarówno dla ciała, jak i dla umysłu - przywołuje jego słowa serwis paraolympic.org. - Dzięki współzawodnictwu uczymy się dyscypliny, koncentracji, celebrowania zwycięstw oraz akceptowania porażek. Dla mnie to podstawa harmonijnego życia. Co ważne, ludzie z niepełnosprawnościami również mogą czerpać ze sportu wiele dobrego, bo sport pomaga w rehabilitacji, poprawia samoocenę oraz walczy z uprzedzeniami.

PSV Eindhoven i FC Barcelona

Tuż po koreańskich igrzyskach Romário przeniósł się do PSV Eindhoven, gdzie zakotwiczył aż do lata roku 1993. W tym czasie reprezentant Canarinhos zaaplikował rywalom holenderskiego teamu 127 goli w 142 spotkaniach. Z klubem spod szyldu Philipsa Brazylijczyk sięgnął po trzy tytuły mistrza kraju, dwa Puchary Holandii oraz Superpuchar. "Baixinho" dwukrotnie został również królem strzelców Eredivisie oraz Pucharu Europy Mistrzów Klubowych. Z trenerem Guusem Hiddinkiem miał swego czasu specyficzną nić porozumienia, którą później osiągnął też z Johanem Cruyffem po transferze do FC Barcelony przed sezonem 1993/1994.

Ówczesny coach Dumy Katalonii miał ze snajperem dość skomplikowane relacje, ale z jego rozrywkowym charakterem potrafił sobie poradzić jak nikt inny. 8 stycznia 1994 roku notując hat-tricka i asystę w wygranym aż 5:0 klasyku przeciwko Realowi Madryt, "Baixinho" zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu założonego przez Joana Gampera. Z tamtym meczem wiąże się też całkiem zabawna historia.

- Zbliżała się czterodniowa przerwa w kalendarzu spotkań - wspomina. - Miałem więc w perspektywie półtora dnia w podróży i zaledwie dwie i pół doby odpoczynku. Inni obcokrajowcy w składzie, tacy jak Laudrup, Stoiczkow, Koeman czy Hagi mieli tym czasem o wiele łatwiej, gdyż od domów dzieliły ich trzy lub cztery godziny drogi. Poszedłem więc do Cruyffa i zapytałem go, jak możemy rozwiązać ten problem. Johan powiedział, że w następnym meczu muszę zdobyć dwa gole, a wtedy on udzieli mi dłuższego urlopu. Strzeliłem hat-tricka, a zaraz po końcowym gwizdku byłem już spakowany do wyjazdu, żeby zdążyć na zabukowany wcześniej samolot. Gdy kumple z zespołu dowiedzieli się o naszej umowie, to mieli niepocieszone miny, ale musieli z tym jakoś żyć.

Mistrz świata i Piłkarz Roku FIFA

53 gole w 84 meczach, wliczając towarzyskie - to dorobek Romário w bordowo-granatowych barwach. Zawodnik z Rio de Janeiro rozegrał w Barçy zaledwie półtora sezonu. W kampanii 1993/1994 z 30 trafieniami na koncie sięgnął po koronę króla strzelców Primera Division, a FC Barcelona wygrała zmagania o mistrzostwo Hiszpanii.

Gracz Canarinhos uczestniczył również w jednym z największych blamaży w historii klubu, jakim niewątpliwie była porażka w finale Ligi Mistrzów z AC Milanem aż 0:4. Po sezonie wyjechał na mundial jako jedna z najważniejszych postaci reprezentacji Brazylii, z którą na amerykańskiej ziemi udało mu się wznieść Puchar Świata. Za swoją wybitną postawę na murawie otrzymał nagrodę Piłkarza Roku FIFA 1994, pokonując w głosowaniu swojego przyjaciela z Barcelony – Christo Stoiczkowa, który został nagrodzony Złotą Piłką France Football.

" Zawsze powtarzam, że "Dream Team" to najlepszy zespół, w jakim kiedykolwiek grałem - ocenia. - Był lepszy nawet niż reprezentacja Brazylii, która wygrała Puchar Świata w 1994 roku. Przede wszystkim pod względem taktycznym, ponieważ prowadził nas prawdziwy geniusz. Opuściłem Barcelonę, gdyż przez wiele lat byłem z dala od ojczyzny, rodziny i przyjaciół. Zwyczajnie poczułem, że nadszedł czas powrotu w tamte strony. Tylko ci, którzy znają Rio, będą w stanie mnie zrozumieć. W przeciwnym wypadku kontynuowałbym swoją karierę w Barçc.

Zabawa do białego rana

Na mundialu we Włoszech w 1990 roku z uwagi na kontuzję Romário rozegrał zaledwie sześćdziesiąt sześć minut, a Canarinhos odpadli w 1/8 finału po porażce z Argentyną. Cztery lata później "Baixinho" na boiskach w USA stworzył wraz z Bebeto fenomenalny duet napastników, który poprowadził Brazylijczyków do Pucharu Świata, wywalczonego dzięki wygranemu konkursowi rzutów karnych w finale przeciwko Włochom. Podczas amerykańskich zmagań Romário strzelił pięć goli i został uznany najlepszym zawodnikiem całego turnieju. Wszystko pomimo tego że nie odmawiał sobie bujnego nocnego życia, przez które popadł wcześniej w konflikt z selekcjonerem Carlosem Alberto Parreirą.

- Właściwie żadnej z tych dziewczyn nie zapraszałem do pokoju hotelowego, a spotykaliśmy się gdzieś na uboczu, na przykład na parkingu, gdzie potrafiłem przemknąć niezauważony - opowiada na łamach Tudo de Bom. - Jestem kobieciarzem i się tego nie wypieram. Zdarzało się, że jednej nocy przewijały się przez moje łóżko aż trzy dziewczyny. Z powodu zamiłowania do uciech cielesnych miałem problemy z niemal wszystkimi trenerami, z jakimi współpracowałem.

Powrót do Brazylii

Pobyt w Barcelonie był tak naprawdę ostatnim europejskim przystankiem w piłkarskiej karierze Romário. Superstrzelec w 1996 roku związał się jeszcze na krótko z Valencią, lecz lata 1996-2009 to w jego wykonaniu popisy w barwach trzech wielkich klubów z Rio de Janeiro: Flamengo, Vasco da Gama oraz Fluminense.

Oprócz tego Brazylijczyk pogrywał też w katarskim Al-Sadd, Miami FC z USA czy australijskim Adelaide United. Przez ten czas "Baixinho" wywalczył kilka trofeów i trafiał do siatki rywali jak na zawołanie. Jego licznik zatrzymał się na liczbie 679 goli w 886 meczach.

Z reprezentacją Brazylii Romario zdołał jeszcze sięgnąć po raz drugi w karierze po Copa America (1997, wcześniej zdobył to trofeum w 1989) i Puchar Konfederacji (1997), ale na mundiale w latach 1998, 2002 i 2006 już się nie załapał. W pierwszym przypadku wykluczyła go kontuzja, w ostatnim zadecydował zaawansowany wiek, a w roku 2002 selekcjoner Luiz Felipe Scolari ukarał go za niesubordynację.

Casanova żałuje 

- Mówiąc szczerze, nie mam już takich potrzeb jak kiedyś - zwierza się. - Dziś w większym stopniu jestem domatorem. Większość facetów przechodzi w swoim życiu fazę zdobywcy, co obecnie obserwuję w zachowaniach synów kumpli. Też przez to przechodziłem. Niewierność przyniosła mi mnóstwo problemów. Wszystkie moje związki skończyły się właśnie przez to. Wiem, że moim byłym partnerkom wyrządziłem tym wiele złego. Cierpiały przeze mnie i nie spały po nocach. Mam nadzieję, że los im to wynagrodził, i że teraz są szczęśliwe co najmniej tak bardzo jak ja.

"Baixinho" oprócz piłki nożnej kochał też imprezy. Ale który brazylijski futbolista ich nie wielbi? No, może preferujący towarzystwo najbliższych i ciepłe kapcie Rivaldo, lecz to tylko wyjątek potwierdzający regułę.

Przydomek urodzonego w Rio piłkarza wziął się od jego niskiego wzrostu - 167 cm. To nie przeszkadzało mu jednak w zdobywaniu nie tylko kolejnych pięknych goli, ale również... kobiet. Futbolista prowadził swoje prywatne statystki, według których strzelił ponad tysiąc bramek oraz spał z ponad tysiącem niewiast. Pod tym względem, pomimo ogromnej różnicy wzrostu, mógłby stanąć w szranki z nieżyjącym już gwiazdorem koszykarskiej ligi NBA - Wiltem Chamberlainem. Po zakończeniu piłkarskiej kariery Romário jednak nie osiadł na laurach i zaczął poważnie działać w polityce.

Polityk z potrzeby

- Impulsem do zaangażowania się w politykę były dla mnie narodziny mojej córki Ivy - wyznaje w rozmowie z BBC. - Zdałem sobie sprawę z tego, że osoby takie jak ona wymagają specjalnej opieki, a nie wszyscy rodzice mają możliwość zapewnienia jej swoim dzieciom z podobnymi problemami.

- Sport to coś zupełnie innego niż polityka - dodaje. - Do kariery politycznej doprowadziły mnie przede wszystkim determinacja i odwaga. Musiałem się również wiele nauczyć, żeby zawsze głosować zgodnie z interesem społeczeństwa. Sportowcy, którzy planują działać w polityce, powinni przede wszystkim dowiedzieć się najpierw, jak dokładnie funkcjonuje system w ich kraju. Dzięki temu można świadomie zdecydować o tym, w co chce się zaangażować. Każdy musi też zrozumieć, że polityka powinna służyć dobru społeczeństwa, a nie zaspokajaniu żądzy władzy czy nielegalnemu wzbogacaniu się.

W wyborach powszechnych w 2010 roku Romário został wybrany do Izby Deputowanych z listy Brazylijskiej Partii Socjalistycznej. Sprzeciwiał się organizacji mundialu w swoim kraju, potępiając wydarzenie jako powiązane z korupcją i praniem pieniędzy. 5 października 2014 roku wybrano go do Senatu z największą liczbą głosów, jaką kiedykolwiek otrzymał kandydat reprezentujący stan Rio de Janeiro. W czerwcu 2017 opuścił PSB na rzecz Podemos i został przewodniczącym tej partii w stanie Rio de Janeiro. Następnie wystartował w wyborach na gubernatora, w których zajął czwarte miejsce. W kwietniu 2021 roku ponownie zmienił ugrupowanie, tym razem na Partię Liberalną.

Ikona futbolu

Romario został zapamiętany jako jeden z najwybitniejszych napastników w historii futbolu. Dla reprezentacji Brazylii zdobył 55 goli w 70 meczach i na liście najlepszych strzelców w dziejach Canarinhos wyprzedzają go tylko Pelé, Ronaldo i Neymar, którzy jednak rozegrali w kanarkowych barwach zdecydowanie więcej spotkań.

"Baixinho" z jednej strony był lisem pola karnego, a z drugiej potrafił świetnie dryblować i dysponował znakomitą szybkością. Na boisku świetnie dogadywał się z innymi wielkimi graczami, takimi jak Christo Stoiczkow, Ronaldo czy Bebeto, lecz poza murawą rozmawiał tak naprawdę tylko z tym pierwszym, z którym połączyła go zresztą wielka przyjaźń.

Romario był trzykrotnie żonaty i jest ojcem szóstki dzieci. Jego córka Ivy cierpi na zespół Downa, co dla "Baixinho" stanowiło impuls do zaangażowania się w działalność na rzecz osób niepełnosprawnych.

Czytaj także:
Co za mecz Piątka! Hattrick Polaka odwrócił losy spotkania!
Koszmar polskiego obrońcy. Strzelił absurdalnego samobója w ostatnich minutach

Komentarze (0)