Arsenal FC długo dzielnie bronił się na Anfield. W 80. minucie jednak Aaron Ramsdale musiał sięgnąć do siatki. Po dośrodkowaniu Trenta Alexandra-Arnolda z rzutu wolnego Jakub Kiwior interweniował w swoim polu karnym tak niefortunnie, że głową skierował piłkę do własnej bramki.
Mikel Arteta dał Polakowi możliwość rehabilitacji za nieudany występ w ostatnim meczu ligowym z Fulham, w którym zmienił obrońcę już w przerwie. 23-latek nie wykorzystał jednak szansy. Angielskie media nie widzą w nim głównego winowajcy odpadnięcia Arsenalu, ale też nie mają wiele dobrego do powiedzenia o jego występie.
Według goal.com, Juergen Klopp widział w nim najsłabsze ogniwo Arsenalu. "Wyglądało, jakby Liverpool specjalnie atakował jego stroną, zwłaszcza w drugiej połowie. Naprawdę widać, że to (lewa obrona - przyp. red.) nie jest jego pozycja. Miał wielkie szczęście, że Salah nie zagrał. Samobój podsumował jego trudne popołudnie" - czytamy w uzasadnieniu oceny 4.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Polak wymiata! Jego triki to prawdziwa maestria
"Evening Standard", który bez szerszego uzasadniania ocenił go na 5, jego samobójcze trafienie nazwał natomiast "pechowym". Portal football.london (6) dostrzegł natomiast progres w jego grze: "Wyglądał na lewej obronie bardziej komfortowo niż w poprzednich meczach. Bardzo nieszczęśliwie zagłówkował do swojej bramki".
"Radził sobie z Elliottem w pierwszej połowie, ale miał kłopoty po przerwie, gdy Diaz pojawił się na jego stronie. Samobójczy gol to pech" - to już recenzja „The Daily Mail" (5).
Od każdego z cytowanych przez nas oceniających reprezentant Polski otrzymał najniższą notę na boisku. Warto jednak zaznaczyć, że nie był jedynym tak źle ocenionym graczem Kanonierów.
Po samobójczym zagraniu Kiwiora Liverpool prowadził 1:0, a w doliczonym czasie gry kropkę nad "i" postawił Luis Diaz i Liverpool mógł cieszyć się z awansu do kolejnej rundy Pucharu Anglii.