Król strzelców zagubił się w wielkim mieście. Czy Marc Gual to transferowy niewypał Legii?

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Marc Gual
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Marc Gual

Marc Gual miał być wielkim wzmocnieniem Legii Warszawa, a tymczasem po pół roku trudno rozpływać się nad grą króla strzelców poprzedniego sezonu.

12 maja. Legia Warszawa informuje, że od sezonu 2023/24 jej piłkarzem będzie Marc Gual. Król strzelców, zdobywca 15 bramek w Ekstraklasie.

To jednocześnie miał być sygnał dla reszty polskich drużyn, że Legia znowu chce być mocna. Ściąga kozaka, który nie potrzebuje czasu na aklimatyzację, bo dobrze zna polską ligę. Dyrektor sportowy Legii Jacek Zieliński był chwalony przez kibiców za dobre letnie okienko transferowe.

Wydawać by się mogło, że to transfer idealny. Dla Legii, bo zyskała kozaka. I dla Hiszpana, bo Legia jest większym klubem niż Jagiellonia.

Prestiż, pieniądze, bardziej jakościowa kadra, europejskie puchary. Skoro "żarło" w Białymstoku, to przy lepszym serwisie w Legii powinno być jeszcze lepiej. Teoretycznie. Bo futbol po raz kolejny pokazuje, że nie zawsze 1+1=2.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy

Powiedzieć, że Gual nie zachwyca w Legii, to jak nie powiedzieć nic. I nie może winić Kosty Runjaicia, bo ten dał mu bardzo dużo szans. Hiszpan wystąpił w 30 meczach Legii w tym sezonie (16-krotnie w wyjściowym składzie), ale jego bilans jest dość mizerny (4 gole, 5 asyst). Patrzymy rzecz jasna przez pryzmat oczekiwań. Te były zdecydowanie większe.

Oczywiście pomógł drużynie. Strzelał gole w meczach z Austrią Wiedeń i FC Midtjylland w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Przyczynił się do awansu do fazy grupowej. Tego nikt mu nie zabierze. Zdobył też bramkę z GKS-em Tychy w Pucharze Polski, natomiast w lidze trafił tylko raz. A przecież wokół siebie ma Josue, Ernesta Muciego, Pawła Wszołka. Umówmy się - można wyobrazić sobie gorsze towarzystwo. W Legii są ludzie, którzy potrafią dograć piłkę.

Inne towarzystwo, inny Gual

W Jagiellonii był gwiazdą. Tam gra ofensywna kręciła się wokół niego i Jesusa Imaza. W Legii jest jednym z wielu. Musiał się podporządkować, wejść w zupełnie inne środowisko. Często wyśmiewamy proces tzw. aklimatyzacji, natomiast w przypadku Guala ewidentnie coś jest nie tak. Czy ma umiejętności? Tak, ma. Czy je pokazuje? Nie do końca.

Wychodzi na to, że Gual jest typem człowieka, który potrzebuje większej atencji. Może chciałby, żeby gra Legii opierała się przede wszystkim na nim, chciałby strzelać gole w najważniejszych meczach, być w centrum uwagi. Ponadto w Legii częściej operuje poza polem karnym, brakuje mu pewności siebie, nie oglądamy tych odważnych rajdów, z których słynął w Jagiellonii, gdy nie bał się wejść w drybling. Miał ten luz, bez problemu ogrywał obrońców.

A teraz wchodzi na boisko i jakby głowa nie dojeżdżała. Nie bierze na siebie odpowiedzialności, a gdy już dochodzi do sytuacji, to nie potrafi ich wykorzystać. Nikt nie kwestionuje jego umiejętności piłkarskich, ale mentalnie problem widoczny jest gołym okiem.

Może jeszcze za wcześnie, by mówić o nim jak o niewypale transferowym. Może się przecież okazać, że w rundzie wiosennej "odpali" i będzie na pierwszych stronach gazet. Na razie jednak oceniamy jesień i jest ona kiepska.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty