Korona Kielce wykorzystała atut własnego stadionu w meczu Fortuna Pucharu Polski z Legią Warszawa. Nie utrzymała zdobytego w pierwszej połowie prowadzenia, ale później nie pozwoliła obrońcy trofeum na pójście za uderzeniem. Decydująca bramka na 2:1 padła w 120. minucie, kiedy już bardzo dużo wskazywało na konkurs rzutów karnych.
- Po golu Martina Remacle'a pojawiła się euforia, ale trzeba było jeszcze szybko wrócić do meczu, ponieważ została ostatnia minuta, która trwała bardzo długo. Nie cofnęliśmy się, a drużyna nadal chciała odbierać piłkę - wspomina na konferencji prasowej Kamil Kuzera, trener Korony Kielce.
- Ta druga część dogrywki była kluczowa. Powiedzieliśmy sobie, że to jest moment, w którym musimy trochę pocierpieć, ale jednocześnie chcemy zaryzykować i pójdziemy do końca. To dało zwycięstwo i awans - dodaje Kuzera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
Korona wyeliminowała z jednej edycji Fortuna Pucharu Polski pierwszy zespół Legii, a także jej rezerwy. W obu rundach potrzebowała do zwycięstwa dogrywki. Nie była faworytem starcia z zespołem Kosty Runjaicia, ale nie dała się zdominować poza krótkim fragmentem w końcówce pierwszej połowy spotkania.
- Byliśmy do bólu konsekwentni i bardzo dobrze zorganizowani. Przytrafiło się nam kilka błędów, ale generalnie wszystko poszło zgodnie z założonym planem. Świetnie korzystaliśmy z naszych atutów. Ten mecz to udany prezent na Mikołajki i pożegnanie z kibicami w Kielcach w rundzie - wylicza Kuzera.
- Takie mecze mocno budują, a emocje były niesamowite. Wiem, jak piłkarze bardzo chcą i jak mocno są zaangażowani. Legia również chciała wygrać z nami za wszelką cenę, a ja mam nadzieję, że będzie nas reprezentować wiosną w europejskich pucharach - nawiązał szkoleniowiec do nadchodzącego, decydującego o awansie do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy meczu Legii z AZ.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"