Kosta Runjaić przeżył już kilka rozczarowań w Fortuna Pucharze Polski, a jego występy w tych rozgrywkach, w roli trenera Pogoni Szczecin, były owiane złą sławą. W poprzednim sezonie nastąpiło wielkie odczarowanie pucharu, ponieważ Runjaić poprowadził Legię Warszawa po trofeum. Już w grudniu wiadomo jednak, że obecna drużyna Niemca nie obroni tytułu.
O odpadnięciu Legii zdecydowała porażka 1:2 z Koroną Kielce. Najciekawsza w meczu była pierwsza połowa, w której drużyny zdobyły po jednym golu. Rozstrzygnięcie nastąpiło dopiero w 120. minucie, w której padła decydująca bramka dla zespołu z województwa świętokrzyskiego.
- Czuję wielkie rozczarowanie. Zainwestowaliśmy dużo w ten mecz, Korona również. Jak na kiepską jakość boiska, stworzyliśmy całkiem niezłe widowisko - mówi na konferencji prasowej Kosta Runjaić, trener Legii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
- Doceniam, że obie drużyny starały się grać w piłkę w trudnych warunkach. Korona zaprezentowała się fantastycznie, była w pełni skupiona przez 120 minut i nie popełniła w zasadzie żadnego błędu. Było jasne, że jedna drużyna pożegna się z Pucharem Polski i niestety, jest to moja drużyna - komplementuje przeciwnika Runjaić.
Legionistom pozostała walka w PKO Ekstraklasie i w Lidze Konferencji Europy. Z intensywnego kalendarza zespołu znikają pozostałe trzy rundy Fortuna Pucharu Polski. Tym razem jego przygoda w rozgrywkach skończyła się po 210 minutach.
- Może zabrakło wszystkiego po trochu, ale nie ma sensu za dużo filozofować. Popełniliśmy prostą pomyłkę przy pierwszym golu. Nie wykorzystaliśmy naszych sytuacji podbramkowych. Mogliśmy lepiej zareagować również na drugą akcję bramkową Korony - wylicza Runjaić.
- Nie mamy czasu na narzekanie, analizy. W niedzielę zagramy w ekstraklasie, a w czwartek zmierzymy się w bardzo ważnym meczu z AZ. Występujemy w dwóch rozgrywkach i postaramy się dać z siebie wszystko - obiecał Niemiec.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"