Pierwsze minuty tego spotkania wyglądały jak typowe piłkarskie szachy. Obie jedenastki badały się nawzajem i nieśmiało starały się narzucić swoim rywalom własny styl gry. Ta sztuka po części udała się Lechowi, który zdołał zepchnąć Polonię na jej połowę i dzięki temu przeważał w tych pierwszych momentach meczu. Dowodem tego była akcja z 11. minuty, w której Lech oddał pierwszy strzał na bramkę w tym meczu, ale Lewandowski strzelił słabo i w środek bramki bronionej przez Skabę. Ta sytuacja podrażniła ambicje gospodarzy, którzy próbowali ataku pozycyjnego, ale poznaniacy grali po profesorsku w defensywie.
Polonia nie była jednak skuteczna w swoich atakach i inicjatywę ponownie przejęli goście. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Wilka w 18. minucie piłka poleciała na krótki słupek, gdzie przedłużył ją jeden z piłkarzy Lecha i futbolówka poleciała dalej, na długi słupek. Dopadł do niej "Lewy", ale ponownie nie popisał się skutecznością i spudłował w tej dobrej, choć trudnej sytuacji. Z kolei gospodarze swoją pierwszą, naprawdę groźną sytuację stworzyli dopiero w 25. minucie. Wówczas to prostopadłą piłkę na prawym skrzydle otrzymał Barcik, który dokładnie dośrodkował ją w pole karne, prosto na nogę Podstawka, ale najskuteczniejszy strzelec bytomian w tym sezonie koszmarnie przestrzelił z pięciu metrów, w tej sytuacji.
Bardzo groźną odpowiedzią na dobrą akcję gości był rzut wolny pośredni z piętnastego metra pola karnego Polonii. Po delikatnym podaniu piłkę uderzył wtedy Wilk, a ta dotknęła jeszcze nogi któregoś z obrońców niebiesko-czerwonych i po uderzeniu w zewnętrzną część słupka wyszła na rzut rożny. Po tej akcji nastąpił okres czasu, w którym obie drużyny nie potrafiły stworzyć sobie klarownej sytuacji i impas przełamał dopiero Bażik, który w 42. minucie otrzymał sytuacyjną piłkę i niewiele się zastanawiając kropnął z woleja z granicy pola karnego. Piłka, niestety dla bytomskiej publiczności, minęła słupek bramki Buricia. Chwilę po tym zagraniu sędzia zakończył pierwszą część spotkania.
Przerwa lepiej podziałała na gospodarzy i już cztery minuty po wznowieniu gry Polonia stworzyła sobie sytuację, po której powinna była prowadzić 1:0. Świetny rajd na prawym skrzydle przeprowadził wówczas Radzewicz, który następnie posłał cross'ową piłkę w pole karne do Podstawka, ale napastnik niebiesko-czerwonych po raz drugi w tym meczu zmarnował wyśmienitą sytuację.
Po kwadransie, w którym dominowali gospodarze, do głosu ponownie doszli goście. Dobrze bite dośrodkowanie starał się wykorzystać Bosacki, który z około jedenastu metrów mocno główkował, ale piłka po jego strzale przeszła tuż nad poprzeczką. Co nie udało się kapitanowi Kolejorza w 59. minucie, dokonał w 63. Rober Lewandowski. Z głębi pola fantastyczną piłkę posłał do napastnika Lecha Wilk i "Lewy", który wyprzedził obu stoperów gospodarzy, znalazł w sytuacji sam na sam i technicznym strzałem z szesnastu metrów pokonał golkipera Polonii. - Wszystko zaczęło się od głupiej i niepotrzebnej straty w środku pola, z której wyszła sytuacja sam na sam. Nie miałem większych szans i padła bramka - po meczu opowiadał Wojciech Skaba.
Odpowiedź Polonii na gola przyszła osiem minut później, ale była to najlepsza riposta z możliwych. W polu karnym Lecha piłkę otrzymał Sawala, który spokojnie wycofał do niekrytego Radzewicza, znajdującego się w lewym rogu szesnastki gości. Skrzydłowy gości spokojnie przyjął sobie futbolówkę, popatrzył gdzie ustawiony jest Burić i "zdjął pajęczynę" z bramki Kolejorza: - Strzeliłem tak jak chciałem. Takie rzeczy ćwiczymy na treningach i to procentuje w meczach - cieszył się po meczu rudowłosy piłkarz. Gol dla gospodarzy wywołał olbrzymią radość nie tylko wśród kibiców i drużyny Polonii, ale również żony Szymona Sawali, która urodziła mu syna i piłkarze niebiesko-czerwonych wykonali dla potomka pomocnika gospodarzy "kołyskę".
Ostatnie minuty należały do gospodarzy, którzy wyraźnie przeważali, odkąd (69. minuta) zaczęli grać dwoma napastnikami. Potwierdzeniem tych słów były dwa strzały, które oddał Zieliński w 80. i 81. minucie. Groźniejszy był ten drugi, który był tak naprawdę sytuacją sam na sam, ale strzał młodego napastnika gospodarzy, z lewej strony pola karnego, minął bramkę Buricia. Wynik starał się jeszcze w ostatniej minucie spotkania ustalić, wprowadzony chwilę wcześniej, Cueto, ale jego sytuacyjne strzały były nieskuteczne.
Lech mógł w tym meczu zbliżyć się do, wciąż liderującej Wisły... jednak na własne życzenie stracił dwa punkty i choć minimalnie zmniejszył dystans do krakowian, oddalił się od warszawskiej Legii.
Polonia Bytom - Lech Poznań 1:1 (0:0)
0:1 - Lewandowski 63'
1:1 - Radzewicz 71'
Składy:
Polonia Bytom: Skaba - Hricko, Kulpaka, Killar, Kotrys - Barcik (69' Zieliński), Grzyb, Nowak, Bażik (46' Sawala), Radzewicz (77' Tomasik) - Podstawek.
Lech Poznań: Burić - Kikut, Wojtkowiak, Bosacki, Djurdjević - Możdżeń, Bandrowski, Injac, Wilk (82' Cueto) - Mikołajczak (89' Zapotoka), Lewandowski.
Żółte kartki: Killar (Polonia) oraz Lewandowski, Bosacki (Lech).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 5500.